21.01.20 Warszawa
Zofia Zarębianka jest poetką, eseistką, a jednocześnie profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Teraz przyjechała do Warszawy, by w Domu Literatury promować dwie swoje nowe książki: „Wiersze (trochę) przebrane” oraz „Bóg wpisany w wiersze. Teologia poetów polskich”. Ta pierwsza jest wyborem wierszy z całej twórczości, druga natomiast zawiera eseje na temat sacrum w poezji polskich poetów współczesnych.
Prezeska warszawskiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Małgorzata Karolina Piekarska, podkreśla, że Zarębianka pisze wiersze od zawsze. ZZ: – Od momentu, gdy opanowałam trudną sztukę pisania, wiedziałam, że będę pisać. Jako ośmiolatka próbowałam prozy, ale potem już tego nie robiłam.
Bohaterce dnia towarzyszy Maja Komorowska, która czyta wiersz o wakacjach sprzed pięćdziesięciu lat w Zawoi, gdy mała dziewczynka przeżywała po raz pierwszy Weltschmerz. Pojawiają się wspomnienia matki i ojca oraz problemy przemijania, śmierci i wieczności. Sporo utworów ma dedykacje. Aktorka zwraca uwagę na brak interpunkcji w wierszach oraz na przerzutnie: – Jestem przyzwyczajona do kropek i przecinków, a linia jest dla mnie święta.
Zarębianka wyjaśnia, że rzadko stawia znaki przestankowe, by zachować semantyczną otwartość tekstu. Zdaje sobie sprawę z tego, że tekst niesie ze sobą potencję znaczeniową. Pozostawia jednak odbiorcy wolność interpretacyjną: – Najgorzej jest, gdy poeta zaczyna sam tłumaczyć swoje wiersze.
W odpowiedzi MK czyta jeden z wierszy nie zwracając uwagi na układ wersów. Sprowadza tym samym tekst do znaczeniowego absurdu: – W tym dziwnym świecie trzeba zachować chociażby linijki. To najważniejsza rzecz.
ZZ czyta teraz wiersze nowe, szykowane do kolejnego tomu. Ich klimat jest podobny do tego, który poznaliśmy z wcześniejszych utworów. A więc wiele tu motywów z przeszłości i wspomnień. Przechowywanie pamięci, akcenty górskie: wakacje z dzieciństwa w Zawoi i Rabce (ZZ: „Jeżdżę tam do dzisiaj”), kolory jesieni, zwierzęta, zbocza gór, droga, która prowadzi poza czas. Poetka mówi też o licznych tłumaczeniach jej wierszy na języki obce. Dobrze wspomina współpracę z Liborem Martinkiem. Wielkim zaskoczeniem, a jednocześnie radością był dla niej przekład na hebrajski.
MKP zauważa, że przeszłość jest ważna dla każdego humanisty. ZZ: – Rzeczywiście, jest ważna. Tych motywów jest w mojej twórczości coraz więcej. Jest to przeszłość nie tylko osobista, ale również zobiektywizowana. – Następnie przywołuje swój niedawny pobyt w Wilnie na zaproszenie Romualda Mieczkowskiego: – Zawsze marzyłam, by pojechać do Wilna. To był festiwal „Maj nad Wilią”. Miasto zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Podobne doświadczenie miałam we Lwowie.
MKP: – W twoich wspomnieniach pojawia się wiele przedmiotów, np. pudełko z myszkami czy czerwone spodnie. Czy pisanie jest ocalaniem od zapomnienia?
ZZ: – Pamiętam sukienki z dzieciństwa. Już jako mała dziewczynka lubiłam być ładnie ubrana. Przedmioty z przeszłości konstytuują nas jako ludzi.
MK: – Wszystkie pejzaże z dzieciństwa stoją na straży naszej wyobraźni. Tworzymy zaś, by dopełnić brak tego, co było. Ktoś napisał, że przedmioty są trwalsze niż nasze życie.
Artystka prezentuje wiersze o czułym dotykaniu, tkliwości, o rozterkach związanych z wiarą, chorobą, nadzieją. O rozmowie z Jezusem („zamazane oblicze”), topografii ducha, rozpisywaniu sensu na dni („znów jestem nieprzygotowana”), o śmierci („ulatnia się zapach dzieciństwa”). A potem poetka czyta utwory z cyklu „Niezborne notatki”, poszukujące sensu, kierunku.
MKP: – Sporo tu wierszy na poły religijnych, na poły duchowych, o przemijaniu, zastanawiających się nad tym, co potem.
ZZ: – Upływ czasu styka nas w sposób nieuchronny i konieczny z różnymi bolesnościami, związanymi ze stratą najbliższych albo ze spodziewaną utratą (ta jest jeszcze gorsza), z doświadczeniami granicznymi. Nie ma na to prostej recepty i pocieszenia. Prawdziwsze niż pewność jest nieustanne przekraczanie zwątpienia. Nadzieja nie jest czymś stałym.
Mowa teraz o wierszach ekologicznych Zarębianki, które niepokoją się o los świata i przyrody (rozjechany pies na drodze, krowy prowadzone na rzeź). Nasuwają się przy tym pytania: Czy zwierzęta mają dusze? Czy są nieśmiertelne jak człowiek? Następnie Komorowska czyta wiersz o narodzinach Chrystusa, nazbyt, według niej, liryczny. Dziś On nie rodzi się w Betlejem, ale w Aleppo, Doniecku czy w obozie pod Calais – podkreśla autorka.
Przechodzimy do książki „Bóg wpisany w wiersze”. MKP: – Eseje Zosi może przeczytać każdy – zarówno literaturoznawca, jak i osoba lubiąca wiersze. Bo są napisane prostym językiem.
ZZ: – W esejach, podobnie jak w wierszach, też mówię jako ja, tylko za pośrednictwem cudzego tekstu. Piszę w nich o utworach, które mnie poruszają i są dla mnie ważne. Nie lubię tekstów przenaukowionych, pisanych slangiem, które czyta się ze słownikiem wyrazów obcych. Bo to przypomina strzelanie do wróbla z armaty. Dyskurs naukowy jest potrzebny, ale misja humanistyki jest taka, by książkę czytali nie tylko specjaliści, ale również każda zainteresowana osoba. Natomiast gdy piszę tekst na konferencję naukową, to jest to już inny tryb dyskursu niż eseistyczny.
Zofia Zarębianka czyta wspólnie z Mają Komorowską utwory Zbigniewa Jankowskiego i Adama Zagajewskiego oraz fragmenty esejów o nich. Następnie przechodzi do tekstu o „Kolędzie dla tęczowego Boga” Jarosława Mikołajewskiego. Utwór ten śpiewany jest przez Magdę Umer i Grzegorza Turnaua. Mamy tu do czynienia jednocześnie z tekstem religijnym i politycznym. ZZ: – Esej ten wziął się z kłótni z moim mężem. Chciałam mu unaocznić całą filozoficzną głębię kolędy Mikołajewskiego, poza sferą doraźnie polityczną.
Pytanie z sali: – Widzę w pani wierszach osobę dojrzałą, doświadczoną, ale nie dostrzegam kobiety.
ZZ: – Mam takie wiersze, ale dziś nie były czytane, np. erotyki pisane dla męża. W wielu moich utworach sporo jest ukrytych atrybutów kobiecości, gdy np. mowa o ubraniach czy malowaniu oczu. Nie lubię podziału na poezję kobiecą i niekobiecą, bo są wiersze albo dobre, albo złe.
Ktoś zwraca uwagę, nawiązując do wstępu Marka Karwali, że w wierszach Zosi jest czułość, sens życia, mądrość istnienia. Maja Komorowska dodaje, że teraz, po wykładzie noblowskim Olgi Tokarczuk, czułość stała się modna. Ale o miłości i czułości pisali wcześniej i ksiądz Twardowski, i Herbert, i Julia Hartwig. Także Zarębianka w jednym z wierszy dedykowanych mężowi mówi: „Nie bójmy się czułości”. Doprawdy, bardzo to kobiece wyznanie.
© Marek Czuku