11.08.20 Łódź / Katowice
Koronawirus w pełni, że końca nie widać, cały czas rośnie liczba zarażonych i zmarłych. Mija już szósty miesiąc, gdy życie artystyczne przeniosło się na dobre do sieciowego azylu. Dziś w ramach cyklu „Akcja powieści – Katowice!” odbywa się spotkanie online z Jackiem Bielawą, autorem wydanej przez FORMĘ powieści „Kościelec” (2018). Rozmowę prowadzi na facebookowym profilu Biblioteki Śląskiej redaktor Agnieszka Strzemińska.
JB o wędrówce po Katowicach: – Trafiłem tu przypadkiem, tak mi się poskładało życie. Dość szybko przełamałem stereotypy o czarnym, brudnym Śląsku, który okazał się zielony. Moje Katowice to Muchowiec, Dolina Trzech Stawów, Las Murckowski, a w samym mieście – Śródmieście, gdzie widać różnorodność epok i stylów. Secesja i modernizm (z okresu dwudziestolecia) sąsiadują tu z małymi domkami. Przebiegłem Maraton Katowicki, ale teraz biegam tylko dla przyjemności. Nie mam parcia na wyczyn.
O Katowicach w powieści „Kościelec”: – Wybrałem ulice, które znam najlepiej. W Śródmieściu są zakątki, które mnie urzekły, np. ulica Krzywa z perspektywą na wieżę kościoła garnizonowego, a za nią na śląski drapacz chmur. Są tam malownicze widoki. Przeczy to stereotypowi brudnego, zadymionego miasta przemysłowego. Przez osiemnaście moich lat jako katowiczanina miasto bardzo się zmieniło.
O bohaterze „Kościelca”: – Nie jest pozytywnie nastawiony do Katowic. Jest figurą, którą autor przesuwa na planszy miasta. Nie można go utożsamiać z autorem. Przemawia różnymi głosami.
O tematyce i strukturze powieści: – Przez tematy trudne pozwala przejść ironia i uszczypliwe żarty. To powieść, można powiedzieć, warsztatowa, o losie, przypadku i o tym, jak człowiek stara się nadać temu sens. Do tego służy miasto i jego budowle. Centralne miejsce zajmuje śląski drapacz chmur, z którego konstrukcją ma związek struktura powieści. Miejsca realne mieszają się w niej z fikcyjnymi. Logika tekstu bierze górę nad rzeczywistością. Ten sklep jednocześnie istnieje i nie istnieje.
O pomyśle na książkę: – Tych początków jest dużo. Kieślowski („Przypadek”), Zanussi, kino moralnego niepokoju, muzyka filmowa Kilara. To są skojarzenia. Nie wiadomo, gdzie nas zaprowadzi wyobraźnia. Literatura to ciągłe wyobrażanie sobie i przypadkowość, która paradoksalnie układa się w pewien los, powtarzalność.
O pasjach w powieści: – Sport jako pasja bohatera – Feliksa, który pracuje w fitness klubie, jest mi jednak trochę obca. Pasję muzyczną odziedziczył po ojcu. Muzyka w powieści jest pretekstem, jest po coś. Nie jestem melomanem, ale pojawiają się bliskie mi nazwiska kompozytorów. Ten nieszczęśliwy Feliks słucha o górze siedmiu błogosławieństw. To są przygody duchowe. Trudno tego nie skojarzyć z Joyce’em i poszukiwaniem ojca. Te pasje są tam po coś. Muzyka wywoływała we mnie ciąg skojarzeń, była inspiracją. Poprowadziła w obszary przypadkowe, pokrętnej wyobraźni, ale nie do celu. Te sfery są związane z kinem, można je skojarzyć z labiryntem.
O górach: – Kościelec to szczyt, na który prowadzi czarny szlak. Byłem tam, to droga dla turystów, znowu nie taka trudna. Jest odwołanie do Karłowicza, który w 1909 roku zginął pod Kościelcem. Skojarzenia z kościołem, ale i ludzkimi kośćmi. Z kości można wróżyć. Tam są wielorakie sensy. Kośćmi się rzuca. W Feliksie jest dużo utajonej agresji. Stąd brutalizmy i wulgaryzmy w powieści. Taki jest Feliks, który niejednemu by te kości pogruchotał, także ojcu. Bohater jest w pustce (horror vacui), on ją zapełnia.
O kryzysie męskości: – W powieści mocno wyeksponowany jest wątek romansowy. Feliks spotyka kobiety, z którymi nie potrafi nawiązać bliższych relacji. Tam pojawia się fitness klub dla kobiet. On patrzy na nie z obrzydzeniem, takie akcenty mizoginiczne. Ojciec, który dla niego jest wzorem podświadomości, jest samcem, który zdobył wiele samic. Feliks – impotent ma problemy z żoną, nie mają dzieci. To rzadkość – pokazać problem braku dzieci z obu stron – kobiety i mężczyzny. Nie chodzi tu o wątki obyczajowe. Płodność to maszynka do produkowania przypadków. To jest powieść o pustce, sile braku, sile nic. O braku dziecka, ale i w kontekście ojca. To pustka samotności. Ojciec jest wzorem, który z pustką sobie radzi, bo osiągnął pełnię. Jego obraz jest wyidealizowany, zwłaszcza przez matkę. Z kolei Feliks ten obraz przyczernia, bo nie zna dobrze swojego ojca. To nie jest powieść obyczajowa, psychologiczna.
O warsztacie autora: – Taka gęsta proza, jaką jest „Kościelec”, sporo wymaga od autora. Trudno mi teraz odtworzyć, jak zorganizowałem sobie pisanie tej książki. Nie miałem jakiegoś ścisłego planu, jedynie luźny szkielet. Miały być wątki kryminalne, miał się pojawić trup, ale jako parodia. W trakcie pisania to wszystko zaczęło się komplikować. Feliksa traktowałem instrumentalnie. To kukiełka, pionek w grze, który ja przesuwałem. To element przypadkowości, fatum, nad którym jest autor. Pragnąłem uciec od schematu powieści obyczajowej, gatunkowej. To eksperyment. Chciałem zobaczyć, dokąd ta moja kukiełka – kaskader dojdzie. To taka gra planszowa (pojawiła się nawet recenzja „Katowice jako gra planszowa”), mapa, z elementami włóczęgi i wizją miasta z lotu ptaka (z wysokości pięter wieżowca). Ciekawa jest topografia Katowic z torami kolejowymi biegnącymi przez środek. To plansza składana wzdłuż tych torów. Tu wszyscy w coś grają.
O nowej książce JB: – W kontynuacji „Kościelca” musi być trup. Nową książkę będę latami składał, latami poprawiał. Bohaterem niekoniecznie będzie Feliks, ale akcja być może pozostanie na Śląsku. To antyutopia, gdzie w tle są współczesne Katowice. Jej zalążek pojawi się jesienią w antologii współczesnych polskich opowiadań, którą wyda FORMA. Mam taki typ wyobraźni, która musi się czepić czegoś, co jest realne. Ciekawą dla mnie przestrzenią Katowic jest stadion AWF przy ulicy Kościuszki oraz takie miejsca, których już nie ma, a rozgrywały się tam ludzkie losy, emocje. Jestem zainteresowany odtwarzaniem tego jako punkt wyjścia. Nie w sposób kronikarski, ale jako motywy. Na przykład w latach trzydziestych odbył się w Katowicach zlot Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. To ciekawe. Takie wydarzenia wracają, a ich elementy można odnaleźć we współczesności.
Kilka okrągłych zdań na koniec: – Katowice mają duży potencjał. „Kościelec” jest wędrówką przez gęsty tekst. Literatura to duża przygoda, zajęcie ważne i bardzo przyjemne.
© Marek Czuku