23.02.20 Zgierz
Stacja Nowa Gdynia to nowoczesny kompleks sportowo-rekreacyjny, położony w lesie na granicy Łodzi i Zgierza. Ambicją jego właścicielek jest, by dbano tu zarówno o piękno ciała, jak i ducha. Zatem klienci Nowej Gdyni od dawna już się nie dziwią, że na siłowni czy w kręgielni ktoś czyta wiersze, a w przestrzeni hali sportowej wiszą obrazy.
Późnym niedzielnym popołudniem wybieram się na premierę książki Piotra Groblińskiego „Wanna na wydaniu”. Dojeżdżam tramwajem linii 11 do samego końca, czyli do zajezdni na Helenówku, a następnie paręnaście minut idę przez nieco podmokły las. Spośród drzew wyłaniają się czerwone dachy aquaparku. I już jestem w głównym budynku malowniczego ośrodka. Do rozpoczęcia spotkania mam jeszcze pół godziny, więc zatrzymuję się przy obrazach Joanny Blanki Garmulewicz.
Artystka z wykształcenia jest architektem, a malarstwo odkryła dla siebie jedenaście lat temu. Ulubione wymiary prac JBG to metr na metr, a technika – akryl. Niektóre z płócien są abstrakcyjne lub lekko surrealistyczne, inne zbliżają się do przedstawiającego realizmu. Są kolaże, przetworzone pejzaże, pastisze znanych dzieł, obrazy narracyjne oraz portrety. Prace o kolorystyce szerokiej, ale stonowanej, w wymowie bardzo różnorodne, pomysłowe, wykorzystujące pojemną symbolikę. Przedstawiają ludzkie sprawy, świat kobiet, dzieci, seniorów, ale i zwierząt. Opowiadają o tajemnicy, fantazji, marzeniach, lękach, samotności, spokoju ducha. Poruszają liczne problemy współczesnego świata, jak alienacja człowieka, społeczne mity, powszechna komercjalizacja, globalne wyzwania. Mówi się tu o pracy, głodzie i przesycie. Są też obrazy spoglądające w kosmos.
Spotkanie z Piotrem Groblińskim, łódzkim poetą, felietonistą i wydawcą, odbywa się nieopodal, w budynku hotelowo-restauracyjnym. Na dobry początek organizatorzy ogłaszają sukces frekwencyjny, przybywa bowiem może i z pół setki gości, a pewnie i więcej, tak że trzeba dostawiać krzesła.
– Dzisiaj jest Światowy Dzień Felietonisty, w związku z czym są rabaty na książkę PG – wprowadza zgromadzonych w temat Tomasz Bocheński, profesor polonista na co dzień i jednocześnie wieloletni przyjaciel Piotra. Następnie w żartobliwym tonie wspomina początki tej znajomości, studia na łódzkiej polonistyce, poezję, bieganie, performans, żonę, słuchanie muzyki punkrockowej i Bacha.
TB: – Co łączy tego dawnego Piotra z obecnym? To poezja, skłonność do żartu i żona. Pomysł na tytuł zbioru felietonów „Wanna na wydaniu” jest dziecinny, ale fajny. Mnie się on podoba, szczególnie z tą wieloznacznością słowa „wydaniu”. Jak się wydarzyła ta przerażająca historia, że z poety stałeś się felietonistą?
PG: – Felietony piszę i drukuję od trzydziestu lat, więc postanowiłem już nie pisać wierszy, bo mam większy talent do tej pierwszej formy.
TB: – Ja widzę to inaczej. Felieton jest zwierzęciem drapieżnym w literaturze i niejednemu pożarł prozę. Może teraz pożarł twoją poezję? We współczesnym świecie ludzie kochają felietony, całą tę gadaninę, i nie chcą poezji.
PG: – Pisanie felietonów raz na tydzień jest męką, ale tworzenie poezji jest niemodne. Inni robią to lepiej. Jestem trochę rozgoryczony. Lepiej pisać dobre felietony niż średnią poezję.
TB: – Twój czas jako poety jeszcze nie nadszedł. Gdy zaczynałeś, modna była Nowa Fala. Ty pisałeś przeciw niej. Jeszcze twój czas przyjdzie, przecież się dobrze prowadzisz. Kochasz koncept. Twoje felietony są pełne konceptów i są pisane przeciw temu, co jest modne.
PG: – Zawsze się interesowałem matematyką. Stąd moje felietony są racjonalne, dążące do konkluzji.
TB: – Tak, bardzo dążysz do puenty. Dobra puenta jest zabójstwem, bo można nią dobić rozmówcę. Dążenie do puenty jest okrutne. Po co ci to? Na czym polega twoja satysfakcja?
PG: – W tych felietonach trochę rozmawiam sam ze sobą. Za tym się kryje potrzeba porządku. Jest to nieco dziecinne, infantylne...
TB: – Tylko nie infantylne. Dużo ciebie w tych felietonach. Jesteś bardzo autoironiczny. Żyjemy w czasach, gdy wszystko jest śmieszne, nawet tytuł profesora.
PG: – Tak, brak teraz autorytetów.
Następnie PG i TB żartują ze swoich relacji, znajomości, wspólnych wspomnień. Tomasz czyta felieton Piotra, przewrotny, pełen aluzji do współczesnej kultury i rzeczywistości, skrzący się błyskotliwymi zmianami żartobliwych konceptów. Publiczność się śmieje.
TB: – Chcę cię spytać o kwestie poznawcze twoich tekstów. Stałeś się kulturowym antropologiem naszych czasów. Zacząłeś tropić nie słowa, a zjawiska.
PG: – To przesunięcie od ja lirycznego, notującego swoje stany ducha, na pozycję obserwatora. Wynika ono z wieku, ale i zmiany nastawienia do świata.
TB: – Inaczej to widzę. To problem czasu, który przyśpieszył. A ty idziesz stale tą samą drogą. Zatrzymałeś się i patrzysz na czas, który się zmienia. Nie masz nawet komórki i samochodu. Znajdujesz takiego pisarza, który jest podobny do ciebie? (Myślę o Máraiu). Ale jak na konserwatystę jesteś za dużym liberałem.
PG: – Sándor Márai to inna liga. Jest on jednym z większych pisarzy XX wieku. Jego „Dzienniki” są niedoścignione. A jeśli mówimy o konserwatyzmie, to mógłbym narzekać na mnóstwo błędów językowych popełnianych wokół. Ale zaczynam być coraz bardziej tolerancyjny, godzę się z niedoskonałością ludu, także siebie.
TB: – Chciałbym teraz porozmawiać o humorze. Ludzie z poczuciem humoru często są bardzo smutni. Podoba mi się u ciebie połączenie humoru i melancholii.
PG: – Humor jest dobry jako przyprawa, uzupełnienie. Chciałem uniknąć wesołkowatości. Dlatego ograniczyłem w mojej książce „zawartość” humoru.
Tomasz czyta teraz jeden z felietonów Piotra oraz zwraca uwagę na „skrzydlate słowa”. Przewrotny, absurdalny humor, przekora. Rozmowa kieruje się ku poezji awangardowej.
TB: – Lubię twoje stare anarchistyczne wiersze. Został w tobie jeszcze punk. Obsesja, poczucie czasu – to się nazywa osobowość. A nawet więcej – indywidualność. Pisarz nie może mówić tylko do siebie. Literatura powinna się podobać. Nie być tylko dla czterech wtajemniczonych. Twoja poezja widzi piękno świata. Można o tobie powiedzieć: „subtelny poeta z pięknym obrazem”.
PG: – Rozmów jest coraz mniej na świecie. Na ogół ględzimy. Ja chciałbym porozmawiać.
Tomasz omawia pokrótce historię felietonu, który w literaturze polskiej ma swoje miejsce. Twierdzi, że współcześni pisarze są na ogół słabymi felietonistami i na ich tle Piotr jest najwybitniejszym obecnie polskim twórcą tego gatunku.
Teraz pytania z sali: czy PG napisałby wiersz na zamówienie?; o tytuł „Wanna na wydaniu” (TB: „Wanna to sam autor”); o gorycz w felietonach; o pisanie dziennika; o to, jak PG wyobraża sobie swojego czytelnika.
Ktoś żartuje ze „starowanieństwa”. Tomasz przyznaje się, że teraz są już bardziej poważni, a Piotr zrobił nawet w ostatnim felietonie rachunek sumienia. I tak kończy się to spotkanie pośród śmiechu i spraw śmiertelnie poważnych.
© Marek Czuku