5.04.21 Łódź
Lany poniedziałek, za oknem dwanaście stopni, wybieramy się więc z Dorotą na świąteczny spacer do Arturówka. To kompleks rekreacyjno-wypoczynkowy w północno-wschodniej części Łodzi, położony wokół trzech sztucznych stawów na Bzurze, w pobliżu jej źródeł. Nazwa upamiętnia syna właścicieli Łagiewnik i Soboty, Artura Zawiszę Czarnego, powieszonego w 1833 roku przez Rosjan za działalność patriotyczną.
Podobny do nas pomysł miało sporo ludzi. Nie ma wprawdzie tłumu, ale stale kogoś mijamy – a to pojedyncze osoby, a to pary bądź całe rodziny. Mnie się udaje spotkać znajomego z pracy, mecenasa Darka. Wielu łodzian czynnie spędza czas – na rowerze lub w biegu, starsi zaś preferują kijki, a dzieci – małe rowerki. W zimnej wodzie hartuje się czwórka wiosennych „morsów”, w pobliżu pluska się kilka kaczek, dochodzi z dala ćwierkot niemrawych jeszcze ptaszków. Do kompletu fauny trzeba dodać domowe pieski, którym właściciele wreszcie pozwalają się wyszaleć.
Obchodzimy staw dookoła i wchodzimy do lasu, z którym Arturówek graniczy od północy. Idziemy niebieskim szlakiem lekko pod górkę i mijamy bokiem Rezerwat Las Łagiewnicki. Wiosna jeszcze się na dobre nie rozbudziła, zieleni jak na lekarstwo, wokół rozpościera się dywanik zeschniętych szaroburych liści. Za to drzew urodzaj: rozpoznaję świerki, sosny, brzozy i dęby, a jest tu ich znacznie więcej, bo łącznie z krzewami ponad sto gatunków.
Czas mija szybko, pora wracać. Wdychamy ostatni haust świeżego, rześkiego powietrza. W ciągu osiemdziesięciu minut przeszliśmy siedem kilometrów.
© Marek Czuku