Szkocki poeta, tłumacz, eseista i wykładowca Kenneth White we wstępie do swojego nowego tomu wierszy „Przymierze z Ziemią” wieszczy niechybny koniec naszej nowoczesności oraz naszej planety. Ma to miejsce „w okresie powszechnej relatywizacji i niewyobrażalnego przyspieszenia”, gdy postępuje robotyzacja, a sztuka staje się powierzchowna, oferując jedynie „przyjemne podróbki”. Autor wobec tych zagrożeń deklaruje wierność Ziemi oraz obranej przez siebie przed laty poetyckiej drodze. Wielką w tym rolę odgrywa działanie umysłu oraz pamięć.
W wydanym przed rokiem poprzednim zbiorze wierszy pt. „Ciało absolutu” – podobnie jak teraz, w dobrym przekładzie i wyborze Kazimierza Brakonieckiego – Kenneth White został przedstawiony jako twórca koncepcji geopoetyki, nomadyzmu intelektualnego, chaotycyzmu. Geopoetyka według White’a to to samo co poetyka Ziemi. Niezwykle istotna jest przy tym symbolika bieli, nawiązująca do nazwiska poety, nazwy bretońskiej miejscowości Port-Blanc czy przywoływanych w wierszach konkretnych miejsc i rzeczy, jak bielące się mury, morskie ptaki, szturmujące fale czy burzowy grad. Pojawiająca się jednocześnie „ta inna biel / która jest zagadką” nadaje rozważaniom wymiar metafizyczny. Kenneth White deklaruje się jako buddysta, dąży więc do „odczucia Pustki, czyli czystej bieli, która ma symbolizować [jak wyjaśnia tłumacz] oczyszczające otwarcie na świat”.
Pierwszym obszarem, który poeta penetruje, jest jego obecna mała ojczyzna, a więc Armoryka, czyli historyczna kraina w północno-zachodniej Francji, obejmująca Bretanię i część Normandii. Znajdują się tam „miejsca poza cywilizacją”, których tak White łaknie jako poeta i człowiek. Składają się one na bretońskie obrazy: wiejskiej karczmy, targowiska w porcie Lannion, opuszczonego domostwa na cyplu („domek starego latarnika”), plaży oraz malowniczego kurortu Port-Blanc. Specyficznym sanktuarium jest dla autora mały archipelag siedmiu wysp, gdzie mieści się rezerwat ornitologiczny.
Uderza w tych obrazach obcość zjawisk, które docierają do poety z oddali (jak np. morskie fale), a także jego samotność w kosmosie niezwykle bogatego świata przyrody ożywionej i nieożywionej (składają się nań zwierzęta, rośliny, obiekty geograficzne i geologiczne, zjawiska meteorologiczne). Postawa autora jest stricte poznawcza – „świat się przed nim otwiera / a on odbiera jego znaki” – z nastawieniem medytacyjnym i minimalistycznym, polegającym na ograniczeniu literackich „ozdobników” do minimum i skupieniu się na konkretach.
Tytuł jednego z utworów „Księga godzin” kieruje uwagę czytelnika wprost do twórczości Rilkego, w innym pojawia się aluzja do „Ziemi jałowej” Eliota („kwiecień nadzwyczajnie kwietniowy”). Dalej White przywołuje postacie z historii: prowansalskich trubadurów, Hezjoda, Hokusaia, Owidiusza, a także „duchy dawnych rybaków”. Czasem te liryczne wskrzeszenia prowadzą do relacji poza czasem. Tak jest w przypadku francuskich poetów: Tristana Corbière’a i Pierre’a Mac Orlana, z którymi:
„Rozmawialiśmy o zamglonych brzegach
o życiu w nieustannym ruchu
o zimnych światłach
w tunelach rozpaczy”.
(...)
[całą recenzję będzie można przeczytać w jednym z kolejnych numerów „Nowych Książek”]
© Marek Czuku