Ta poezja („Prze-myślenie. Brulion personalizowany”, Poznań 2020) śmiało nawiązuje do awangardy, bo bardzo dużo tu słów rzucanych na wiatr i wypuszczanych na wolność. Można je łapać i czytać w różnoraki sposób, one grają i kojarzą się ze sobą w niespodziewanych konfiguracjach, pośród aluzji, niedopowiedzeń, w aurze tajemniczości i poetyckiej magii. Fraza się rwie, rozprasza, ucieka poza szablon strony. Nieoczekiwane myśli przypominają – nie tylko z pozoru – sentencje, zaklęcia bądź wewnętrzne imperatywy. Ars poetica Łucji Dudzińskiej wiedzie od gestu do słowa, od słowa do obrazu, aż zmysły powołają synestezję, którą poetka tak bardzo ceni. Jednak „nie można wierzyć we wszystko co się widzi”, a czasem nawet jeden „gest wystarczy za elaborat myśli”.
Wszędobylska psychologia. Przewrotne i emocjonalne rozterki oddają nastroje podmiotu, są świadectwem relacji ze światem drugiego, innego. Bardzo ważny jest ten pełen empatii zaimek „my”, „kiedy się zrozumie że ziemia nie kręci się / wokół nas”. I humanistyczne przesłanie, by „być człowiekowi człowiekiem”. A potem ars vivendi i autorefleksja: „życie to trwanie. w trwaniu / oswajania złudzeń”. Bo otacza nas również ludzka obojętność, nie możemy się porozumieć, mamy poczucie pustki. Wobec tego podmiotem targają sprzeczności. Ty i ja, prawda i kłamstwo, niebo i piekło. Ekstaza i niedosyt. Śmiech i płacz, miłość i blizny, sukcesy i błędy. Dobro i zło. I świadomość, że cały czas tyka zegar. To prosta droga do trzeźwej konstatacji: „zapomnienie to sztuka znikania”.
Nie jest to jednak poezja pozbawiona nadziei. Poetka nieustannie podejmuje próby nadania sensu temu, co ją otacza, czego doświadcza, konfrontując to, co realne, z tym, co niekonieczne. Wyjątkową wartość ma dla niej poezja, myśl przekuta w słowo. I oczywiście także ludzie, dla których warto pisać, których warto kochać. Dość optymistycznie wybrzmiewa więc niepozbawiona przekory myśl Dudzińskiej: „nie wierzę w nadzieję / to ona ma we mnie uwierzyć”.
© Marek Czuku