14.11.17 Łódź
Ewa Lipska nic się nie zmienia i ciągle utrzymuje dobrą formę. Dzisiaj w białej, kameralnej sali Poleskiego Ośrodka Sztuki czyta swoje wiersze z nowego tomu „Pamięć operacyjna”. Spotkanie to prowadzi sama i zachęca publiczność, by potraktowała je towarzysko. Tytuł jej nowej książki, podobnie jak poprzedniej („Czytnik linii papilarnych”), nawiązuje do gadżetów cywilizacyjnych i można go traktować dwupostaciowo. Jego drugie znaczenie to nasza pamięć, którą nosimy w sobie jako specyficzny rodzaj osobistego pamiętnika (jak to ujął Oscar Wilde).
Poezja Ewy Lipskiej jest ugruntowana i rozpoznawalna. Od lat interesuje poetkę podobna tematyka (z kręgu refleksji cywilizacyjnych i egzystencjalnych), wypracowała charakterystyczny dla siebie sposób budowania metafor, będących jedynymi w swoim rodzaju skrótami myślowymi, same wiersze zaś mają zwartą konstrukcję i kieruje nimi pewna wewnętrzna dynamika.
Jednymi z bohaterów czytanych teraz utworów są: mijający czas („żrący czas”, „czas w owczej skórze”, „wiatraczek czasu”), historia, przypadek. Poetka (jak zawsze) rozprawia się ze światem, wymierzając mu sprawiedliwość z pewną dozą sceptycyzmu i subtelnej ironii, a jednocześnie z dystansem i przymrużeniem oka. Zagrożenia czyhające na człowieka XXI wieku dostrzega w kryzysie wspólnoty (w rozmywaniu tego, co wspólne) oraz w dominacji cywilizacji technicznej nad „wszystkim, co ludzkie”.
Na moje pytanie: Czy poezja jest dzisiaj potrzebna? odpowiada: – Poezja będzie zawsze, dopóki istnieje ludzkość. Wiem, że młodzież teraz dużo czyta. Sztuka leczy rany, które zadaje rozum (według Novalisa). To są te nasze ucieczki od rzeczywistości. Jest to na pewno forma psychoterapii. Natomiast powodzenie pisarzy to jest loteria, metafizyka, kwestia losu i przeznaczenia.
Ewa Lipska pisze wyłącznie ręcznie, nie używając komputera. – Robię notatki. Piszę najczęściej od stycznia do marca, bo nie znoszę tych miesięcy. Za młodu pisałam w nocy. Nie potrafię pracować poza domem.
Ulubieni poeci, pisarze: – To się w moim życiu często zmieniało. Kiedyś najważniejsze były książki i biblioteki. Mnie fascynowała wtedy głównie proza: amerykańska (do pewnego czasu Hemingway, Faulkner), niemieckojęzyczna (Tomasz Mann, znakomity Remarque), potem południowoamerykańska z czarem metafizyki. Nadeszli i poeci: Cwietajewa, Achmatowa, Mandelsztam, Eliot, Auden, Rilke. Od wielu lat interesuje mnie literatura popularnonaukowa, wszystko, co dotyczy czasu i jego względności (np. Hawking). Chętnie wracam do wcześniejszych lektur.
Niepokój egzystencjalny o świat i człowieka: – Ja jestem stary sceptyk i ten niepokój towarzyszy mi od urodzenia. Na początku życia miałam sytuację graniczną, dlatego potem łatwiej było żyć. Martwię się rzeczami, które wokół mnie się dzieją, w Polsce, Europie, Ameryce. Ogromnie niepokojąca jest ta fala banału, populizmu. Dawno nie było wojny, a my nie wyciągamy wniosków z historii. Może tak upadały wielkie cywilizacje?
Pytanie o prozę: – Napisałam jedną powieść oraz taką dziwną nowelę „Żywa śmierć”, której akcja dzieje się w szpitalu psychiatrycznym. W związku z tym wezwano mnie na Mysią: – Przecież ten szpital to Polska – zauważył cenzor. – No wie pan...
W trakcie spotkania Ewa Lipska często cytuje Senekę. – To nieprawdopodobne jak on jest aktualny. Podobnie Szekspir, którym „Handlowaliśmy (...) / od najmłodszych lat”, bo „Nie ma sztuki / bez przemocy / bez gwałtu słów / i terroru stylu” („Mafia”). A jednocześnie: „Nie ma litości. / Jest maszyna. / Ona ci wytłumaczy / co chcę ci powiedzieć” („Sztuczna inteligencja”).
© Marek Czuku