copyright © www.elewatorkultury.org 2013
Ukazawszy nam Portrety prowincjonalno-gminne, przeprowadziwszy nas Ulicą Golgoty, Mirosława Piaskowska-Majzel stawia nas (Po)między.
Stawia nas między ludźmi, między Bogiem a sobą, między sobą a sobą, między myślami a słowami, między życiem a śmiercią. Już bez Jerzego Dudy Gracza, ale jednak nie bez jego podszeptów wtóruje sobie samej o przemijaniu i wyobcowaniu. Tylko tym razem jakby trzymając język za zębami. Cedzi codzienność i świętość, niepokój i spokój. W wierszach skrywa swoje zdziwienie, wplątując w nie obrazy widziane „niczego niepojmującymi oczami”.
Wertykalny układ sfer sacrum i profanum pęka, kruszy się i w końcu rozpada w strukturze nieokiełznanych myśli, w sennej rzeczywistości, gdzie zawsze coś dzieje się wbrew logice. Codzienność pojawia się bez zapowiedzi i w lapidarnych frazach staje się niezwykłością:
„stół
od lat niekonserwowany
w domu
święty
na stole chleb i Biblia
zawsze święte
pod stołem
twoje spracowane nogi
święte
nawet dziury w skarpetach”
[***stół...]
Święty jest też spokój, który postanowił zachować Bóg, odsuwając się od naszych spraw. Jednak dystans ten jest tylko grą pozorów. Tomik rozpoczyna się wierszem „Bóg nazwał”. A czym jest nazywanie, jeśli nie podstawą kultury, warunkującą bycie pomiędzy? Nagle pojawiają się pytania o boskość, kondycję człowieka, znaczenie religii i kultury. W znalezieniu odpowiedzi nie pomogłaby chyba nawet i wypita z Bogiem wódka:
„przywilej boski
być we wszystkim wszędzie
ja
nie mieszczę się
w sobie”
[***przywilej boski...]
Nic dziwnego, bo jak porachować wszystko, na co padał deszcz? Jak uporządkować życie, które trzeba budzić przed świtem? Nie łatwo być swoją księgową, a tym bardziej księgową świata. Głównym problemem współczesnego człowieka okazuje się kryzys tożsamości. Pędzący świat sprawia, że obraz rzeczywistości i wyobrażenia o sobie samym wymagają rewizji. Koniecznością staje się ponowne określenie cech swojej podmiotowości. Próba przebrania się za samą siebie nie zdaje egzaminu:
„Wyrwałam z siebie siebie – z korzeniami”
[Fiszki V]
Ważniejsze jest to, co zostaje po tym, gdy znika „między”:
„czas poza
kalendarzem
miejsce poza
wszelką prawdopodobną
geografią”
[*** za dużo pytań...]
Przyczyną samotności okazuje się potrzeba stanu oderwania, zagubienia się w sobie. Przy czym warto zaznaczyć, że w twórczości Piaskowskiej-Majzel „ja” nigdy nie funkcjonuje w oderwaniu od kultury, jej antycznych i chrześcijańskich źródeł. Jednak w tym tomiku zostało wyrażone to inaczej – nie za pomocą pięknych metafor, a raczej przy użyciu codziennych fraz. Oczywiście nie brakuje błyskotliwych innowacji („jeszcze mi się dostanie / Boga w rękawie”), które jedynie podkreślają poetyckość i plastyczność języka nieliterackiego. Są one jednak bardzo starannie dobrane. Pojawiają się zarówno w lirykach, fiszkach, jak i pojedynczych próbach prozy poetyckiej.
Różnorodność form zmusza do refleksji nad samą poezją. Rozważania na ten temat podejmowane są również w metatekstach: „Samotność uczy pisać wiersze [...]. Tylko radość nie dba o słowa”. Może stąd powracające motywy w twórczości poetki i odwaga na zadawanie nowych pytań, na zawieranie nowych układów z Bogiem i śmiercią. Może nie ma dla nich innego kąta, jak tylko ascetyczna poezja o codzienności? Starannie wyrażone myśli nie są jednak jedyną formą obnażenia:
„nawet kiedy milczysz,
rozbierasz się
do naga”.
[***Nawet kiedy milczysz...]
Zakwestionowana zostaje nie tylko funkcja języka, ale również przestrzeni i czasu. Stają się one niedookreślone, fragmentaryczne. Autorka, dzieląc się swoim wyobrażeniem o rzeczywistości, pozostawia wiele znaków zapytania, stawia kontrowersyjne hipotezy, które nie łączą się w pary z argumentami. Lektura tomiku nie sprawia, że samo „po” wydaje się być jaśniejsze od „pomiędzy”. Najważniejsze jest jednak istnienie następstwa, które udaje się poetce podkreślić właśnie w (Po)między.
Hanna Woroniuk
Mirosława Piaskowska-Majzel (Po)między – http://www.wforma.eu/(po)miedzy.html