copyright ©
www.papierowemysli.pl 2013
Czas odbyć w wyobraźni lot balonem, a nawet czterdzieści siedem lotów. Nieważkość, jakże przybliżająca tę podróż do żeglowania w przestworzach błękitu, otwierające się puste przestrzenie nad i powyżej. Efemeryczność tego lotu, jego nieoczywistość. Jakaś czająca się w tym wszystkim oniryczność w otaczającym nas z każdą chwilą coraz bardziej powietrzu. I te widoki, a może powidoki – czasami gęste, czasami przerażające. I znów ta przestrzeń wołająca nas z góry i z dołu. I strach, czy aby nad głowami nie pojawi się kula ognia...
Tak, wiersze Adama Zdrodowskiego z tomu
47 lotów balonem mają w sobie coś z tego zachwytu i wstrzymanego oddechu. I są też trudne do uchwycenia, niełatwe w odbiorze. Ale jednocześnie dające satysfakcję, zupełnie jakby czytelnik dopełniał swoją lekturą treść przeczytanych strof.
„Czas się ma na rękach, / człowiek tuli się do czasu, chociaż nie jest pewien, dokąd płynąć, zdaje sobie sprawę, że płynąć musi – z prądem, w dół, / z liściem, gałęzią, drzewem” – pisze poeta w jednym z wierszy. My dopowiadamy własne refleksje o czasie, który jest najprostszą rzeczą, a przecież w pewien sposób nieodgadnioną. Te wiersze czyta się jak krótkie wiadomości tekstowe, autor nie bawi się w szumne alegorie i nawiązania – zostawia je czytelnikowi.
Innym zaś razem Adam Zdrodowski bawi się w gry słowne, które budują oniryczny charakter tej poezji... Jak na przykład tutaj:
„To taki pęd powietrza, taki twardy sen. Nad ranem szklaneczka whi-
sky, pod wieczór kieliszek cointreau. Sponiewierany o północy,
wymięty człowiek wchodzi w sen. Lek, len i lep. I lęk pod lesz-
czyną, jak gdyby nagle coś. Plama, plama, plan.”
Podróż balonem ma to do siebie, że niekoniecznie znamy miejsce przeznaczenia. Nieprzypadkowo zbiór rozpoczyna motto z
Niedzielnego spaceru Roberta Walsnera:
„– Dokąd pan jedzie? – spytała pani Bandi. – Sam dobrze nie wiem. cóż, do jakiegoś ośrodka dzisiejszej cywilizacji, kultury, pracy, samozaparcia, wyrafinowanych rozkoszy, nowoczesnej elegancji i ogłady, do jednego z tych wielkich, gwarnych miast, gdzie zorientuję się, co by tu robić, żeby zdobyć sobie trochę szacunku i uznania ze strony bliźnich”. I czasami docieramy w bardzo dziwne regiony, gdzie oniryzmu już nie ma za grosz. Przykład?
Wiersz zaangażowany społecznie
„jak chuj w SUVie...”
Wiersze Adama Zdrodowskiego są na wskroś współczesne, mają właściwość opisywania współczesności przez język. To właśnie język jest przestrzenią, w której unoszą się balony naszego poznania. Warto zgłębić ten króciutki tomik anonsujący nową serię wydawnictwa Forma o nazwie
Ilorazy ironii. Jak czytamy na okładce: „Ironia, opisywana i komentowana na szereg sposobów przez antropologów, literaturoznawców, filozofów, stała się jedną z naczelnych kategorii kultury, w której żyjemy. Rozbija spetryfikowane schematy myślowe, demistyfikuje wpisane w dyskursy dyżurne, samosterowne mechanizmy, jest krytycznym narzędziem wymierzonym w bezkrytycyzm komunikacji (...)”. A więc z ironią spójrzmy także na kategorię lotu...
Krzysztof Maciejewski
Adam Zdrodowski
47 lotów balonem –
http://www.wforma.eu/270,47-lotow-balonem.html