copyright © http://annasikorska.blogspot.com 2018
Seria „City” doczekała się już czterech, miło zaskakujących tomów opowiadań grozy, w których głównym bohaterem jest miasto kierujące czynami ludzi, wchłaniające ich, tworzące demony, posiadające złe siły mogące wyłonić się w najbardziej zaskakujących miejscach i czasie. Nawet pracownicy nowiutkich budynków, w których mieszczą się sterylne biura korporacji nie mogą uwolnić się od demoniczności miasta zaciskającego na ich szyjach pętle. Złe siły czają się za każdym rogiem i potrafią zmienić skrupulatnego policjanta w seryjnego przestępcę. To wchłanianie, przetrawianie ludzi przez miasto bardzo dobrze podkreślają grafiki na okładkach, na których wprawne oko dostrzeże ludzkie kształty, zarysy pięter, sylwetki złożone z przedmiotów. Nie ma tu ludzi. Każda jednostka to element miasta, od którego nie może uciec, ponieważ znajduje się pod jego całkowitą kontrolą. To doskonale oddaje sposób, w jaki pisarze przedstawiają nam miasto: tętniący życiem organizm, któremu mieszkańcy muszą się podporządkować. Próba wyłamania się ze schematu kończy się unicestwieniem. Nikt z zewnątrz nie może bezkarnie wtargnąć do tego organizmu, bo będzie dosięgnięty opadającym gzymsem zesłanym przez władcę i złego ducha mającego moc nad każdym zakamarkiem. A jeśli nie on ukarze nieposłusznych, nieodczuwających strachu to zrobi to wprawne oko snajperów odławiających jednostki nieoznakowane chipami i kamerkami, czyli takich, które nie powinny znaleźć się w obrębie metropolii dającej życie, ale zabierającej wszelką prywatność.
Wszystkie opowiadania łączy główny bohater, jakim jest miasto wciągające ludzi w sieci swoich ulic, tajemnic, morderstw, zjaw, duchów czy innych nadprzyrodzonych istot. Życie w takim otoczeniu nie może być normalne, a przez to i relacje międzyludzkie przybierają dziwne kształty. Mieszkańcy miasta znikają, zabijają się, są zabijani. Policja wobec tych wydarzeń często jest bezsilna, a jej praca polega na bezmyślnym kręceniu się w kółko, bo jak odnaleźć sens czegoś, co sensu mieć nie może, jak wyjaśnić zjawiska, których ludzki rozum nie chce przyjąć do wiadomości, jak odnaleźć sprawcę, który może być jednym z nich i przez to usuwać wszelkie ślady?
Mimo tej demonicznej atmosfery, poczucia wszechobecności zła i zagrożenia pojawiają się sprawy bardzo ludzkie i przyziemne, czyli uczucia ludzi do innych, kształtujące się między nimi relacje i często stające się powodem do takich, a nie innych zachowań, przyczyną nieszczęść i radości (chociaż te w opowiadaniach zawsze mają złe skutki).
Wszystkie tomy z serii „City” łączy to, że zawierają bardzo zróżnicowany zbiór opowiadań. Jedne z nich są bardzo mocno osadzone w naszych realiach, inne odrywają nas od znanego nam świata, pozwalają wędrować w przeszłość i przyszłość, docierać do sfer nie odkrytych, poznawać stwory znane z ludowych opowieści i takie, które wyłoniły się dzięki eksperymentom ludzi lub zawiłej ewolucji.
Miasto to przede wszystkim nadmiar ludzi i wszelkich innych istot gromadzących się jak mrówki, przepełniających otoczenie, w którym dewianci i zbrodniarze mają doskonałe schronienie i pole do manewru, w którym walka o jutro wymaga czasami dosłownego kroczenia po trupach. „City” to zbiory opowiadań zawierających autonomiczne światy pozwalające lekko wejść w poetykę dzieł określonych pisarzy. Dostajemy tu miniaturę twórczości każdego z autorów, to, co w ich pisarstwie jest najbardziej rozpoznawalne i jeśli już dość dobrze znamy tematykę i sposób budowania akcji oraz tworzenie świata to bez problemu odgadniemy, który utwór napisała konkretna osoba. Osobom, które dopiero rozpoczynają przygodę z czytaniem grozy „City” pomoże wyłonić ulubionego pisarza.
Myślę, że w czwartym tomie po raz kolejny takim reprezentatywnym opowiadaniem całej serii jest utwór Zetera Zelke, dla którego miasto to twór demoniczny z siłami każącymi ludzi za ich beztroskę. Pojawiający się w tym tomie Miejszczuch to uosobienie złej siły, zabijającej każdego, kto nie schowa się poza zasięgiem miejskiego króla-demona wysysającego życie z nieświadomych ofiar. Z kolei Dariusz Muszer w swojej wizji przyszłości pokazuje, że przetrwają tylko najsprytniejsi, ci, którzy najlepiej wyewoluowali i mogą mieć kilka żyć oraz potrafią najlepiej kluczyć w miejskim labiryncie, nawiązywać dobre relacje z innymi drapieżnikami. Natomiast Kornela Mikołajczyka szansę na przeżycie mają ci, którzy nie tylko nie dają się zabić, ale sami w sobie tworzą instynkt mordercy, co pozwala na eliminowanie kolejnych zagrożeń, unicestwianie konkurencji. Wszystkie opowiadania łączy przekonanie, że idealni mieszkańcy miast są szarzy, przeciętni, dobrze wtapiają się w tło i jednocześnie mają swoje tajemnice pozwalające na zaskoczeniu przeciwników. Jednocześnie z szeregiem porażek na swoim koncie czy utratą bliskich są niesamowicie ludzcy i bliscy każdemu z nas. Wkomponowanie się w miejskie tło, dbanie o to, by nie zwracać siebie za dużej uwagi, skupiać się na pracy, bo pozostanie w domu może okazać się śmiertelnie niebezpieczne to główny cel mieszkańców.
Przedmiotowo traktowani przez miasto i ich mieszkańców bohaterzy odwdzięczają się innym tym samym. Kobiety i mężczyźni oceniani się przez innych niczym towar na sprzedaż. Lustrowani wzrokiem, traktowani jako obiekty zaspokajające podstawowe próbują zbudować jakiekolwiek relacje pozwalające na posiadanie bliskiej osoby w domowym zaciszu. W mieście pełnym anonimowych ludzi łatwo o niedostrzeżenie, brak uwagi. W takim otoczeniu nie trudno o przyjęcie ról łowcy i ofiary. To jednak wymaga umiejętności przyciągania i odciągania uwagi, jak w „Wazonie” Kornela Mikołajczyka, w którym bohater zachwycony sposobem zabijania przez uprzedmiotowienie sam zaczyna dokonywać podobnych czynów. Bywa, że ofiarami są porzucone przez mężczyzn kobiety i dzieci, jak w opowiadaniu Tadeusza Oszubskiego nadającemu depresji poporodowej inny, zagadkowy i mroczny wymiar. Z kolei u Tomasza Krzywika mamy scenariusz niczym wyjęty z Kafki: oto bohater dostaje propozycję pracy, o którą nigdy się nie starał i przez mechanizmy korporacji zostaje zmuszony do dziwnej, bo polegającej na sprzedawaniu anonimowości pracy. Każdy rezygnujący zostaje eliminowany. I nie jest to przenośnia.
Tak jak pojawiają się i znikają propozycje pracy tak też miasto zarządza swoimi strukturami. Uważny mieszkaniec może dostrzec brak określonych ulic. Większość jednak nie zwraca na takie szczegóły uwagi. Czasami znikają ludzi i bliscy nawet nie są w stanie tego zauważyć tak jak rodzina powołana do istnienia przez Jarosława Turowskiego snującego opowieść o grzecznym chłopcu mającego epizody stosowania przemocy. Na ile jest to sprawka miasta, a na ile zaburzenie psychiczne sami musicie się dowiedzieć.
Miasto w antologiach z serii City to labirynt na wzór tego, którym przemierza bohater „Procesu” Franza Kafki. Jednak bohaterzy opowiadań nie mają w sobie nic z naiwnego Józefa K.. Miasto zadbało o ich odpowiednie instynkty, wykształtowało drapieżne zachowania, wychowało łowców. Nawet kiedy stoją na straży prawa to w jakiś sposób uczestniczą w makabrycznym tańcu ofiar i oprawców, ściganych i łowców.
Zbiór opowiadań polecam miłośnikom grozy i opowieści o mieście.
Anna Sikorska
City 4. Antologia polskich opowiadań grozy – http://www.wforma.eu/city-4-antologia-polskich-opowiadan-grozy.html