copyright © W Witrynach Horroru 2023
„Podniósł do oczu szklaną kulę, by przyjrzeć się zamkniętej w jej wnętrzu tajemnicy. Potrząsnął bibelotem, wprawiając w ruch skrawek umarłego świata” – Paweł Lach, „Ta tajemnica”.
„Dla reszty ludzkości miasta są twardym urzeczywistnieniem idei maksymalnego porządku, pomnikami okiełznanego chaosu. [...] W moich oczach – już nie miasto, a Miasto – było czymś perwersyjnym, przerażającym, ale nade wszystko: samodzielnym, niezależnym od mieszkańców i ich megalomańskich ambicji: gargantuicznym megalodonem pozwalającym chmarom małych rybek pływać pomiędzy swoimi zębami”. – Dariusz Barczewski, „Miasto. Mapa. Multiplayer”.
Dzisiejszym tekstem zmartwię każdego, kto uważa, że groza została na zapadłych wsiach, a jej domeną są gęste lasy i stare dwory. Okazuje się bowiem, że wszystkie te nadnaturalne strachy, demony i ociekające ciemnością szaleństwo, znalazły schronienie w potężnych budowlach stawianych przez ludzi. Wielkie aglomeracje, które miały być synonimem racjonalizmu i odcięcia od ludowych „zabobonów”, nagle stały się niebezpiecznymi i tajemniczymi miejscami, w których każda budowla i miejsce mają swoje zjawy.
O sprawach nadprzyrodzonych zazwyczaj nie mówi się głośno, jednak niejaka Forma, znalazła ostatnio kolejnych świadków, którzy chcieli podzielić się z nami tego typu historiami. Ogromna machina serii „City” ruszyła w świat ponad czternaście lat temu („City 1” wyszło w październiku 2009 roku) i nieprawdopodobnym jest fakt, że pomimo tylu lat, nadal odczuwamy apetyt na tego typu opowieści.
Nietypowa forma publikowanych książek i nad wyraz interesująca tematyka, dają mi możliwość zakładania, że doskonale znacie zarówno wydawnictwo jak i wspomnianą serię „City”. Przez lata w oficynie przewijała się ogromna liczba pisarzy z środowiska, toteż wierzę, że nie muszę wchodzić w szczegóły powstawania omawianej tu antologii. Wystarczy wiedzieć, że „Szóstka” to kolejna część historii i jednocześnie motyw, który mimo upływu lat, jest nadal świeży i konkurencyjny.
Sięgając po „City 6” zmierzycie się z dwudziestoma dwoma opowiadaniami leżącymi na granicy rzeczywistości i koszmarnej fantazji. Autorzy, którzy zgodzili się wejść w bramy swoich nadnaturalnych miast i ubrać w słowa to, co niewysłowione, po raz kolejny prezentują nam efekty swojej wyobraźni, czego skutkiem może być kilka nieprzespanych nocy.
Wymagania tematyczne antologii sprowadzające się do grozy rodzącej się w mieście jako narzędzia, to temat, który tylko na początku może budzić pewne obawy. Miasto jest bez wątpienia siedliskiem grozy, jednak należy wspomnieć, że autorzy wielokrotnie wychodzili poza schemat. W kilku opowiadaniach tytułowa aglomeracja to główny punkt narracji, podczas gdy w innych jedynie złowrogi cień, rzucający ciemność na szare jednostki.
Omawianie wszystkich opowiadań byłoby zabójstwem dla uwagi nawet najwierniejszego czytelnika, dlatego ograniczę się do omówienia kilku najbardziej zapadających w pamięć. Naturalnie nie był to łatwy wybór, bo antologia ma dość wyrównany poziom.
Pierwszym solidnym zaskoczeniem, okazał się „Blaszak” Beniamina Koffe. Nie przypominam sobie żebym wcześniej miał okazję czytać twórczość autora, a szkoda bo widać, że ewidentnie ma pomysł na swoje historie. Beniamin dostrzegł grozę tam, gdzie wielu, by nawet nie spojrzało i sprawił, że od dziś zupełnie inaczej patrzę na tytułowy „Blaszak”.
Idąc dalej, przekonałem się, że co dwie Ole to nie jedna. Panie Bednarska i Knap to dobrze znane mi autorki, które ponownie wzniosły się na wyżyny swoich talentów. Aleksandra B. zabrała mnie do włoskiego miasta pokrytego wulkanicznym pyłem, a Szanowna Ola Knap, w objęcia miasta, w którym dosłownie można przepaść. Zupełnie inne historie i odmienne style, a jednak poczucie grozy takie samo.
Głównym faworytem antologii „City 6” okazał się Dariusz Barczewski. Jego „Miasto. Masa. Multiplayer”, to wspaniały pokaz miasta, które dosłownie żyje. Wplatając w swoją historię szaleństwo zmieszane z napierającymi budynkami, podświadomie wywołał we mnie strach przed ciasnymi uliczkami i wzrokiem martwych okien.
Bardzo przyjemnie będę wspominał „Ja tylko chciałem pomóc” autorstwa Marcina Rojka. Wykorzystując miasto jako tło, autor przemyca kwestię zepsutej jednostki oraz rozgraniczenia dobra ze złem.
Marta Radomska, zostawiła mnie z ogromną dziurą w miejscu, gdzie kiedyś miałem mózg. Jej „Blackout” to historia niepozorna, atakująca z zaskoczenia, i co najważniejsze drenująca organy czytelnika do suchych ochłapów. Zdradzanie zabije przyjemność z niespodzianki, dlatego przeczytajcie sami.
Stara gwardia polskiego horroru również nie rozczarowuje. Panowie Maciejewski i Oszubski to dwaj wyjadacze, którzy zjedli zęby na grozie i jednocześnie autorzy, którzy nadal mają coś do opowiedzenia. U Tadeusza miasto odgrywa marginalną rolę na rzecz fortepianu (nie żeby to było złe), a u Maciejewskiego skompresowane zostało do refleksu w źrenicach kolejnej zepsutej jednostki.
Idąc dalej, znalazłem jedną z moich ulubionych autorek, czyli Anię Musiałowicz (tak, jestem fanem). Chłonę wszystkie rzeczy, które napisze i szczerze uważam, że jeszcze nigdy nie rozczarowała. Jej „Spokój” to stonowana historia, która atakuje czytelnika dopiero w ostatnim akapicie.
W kwestii pomysłowości, zdecydowanie wygrywa Paweł Lach. Autor „Tej tajemnicy” pokazuje jak nietuzinkowo odebrał „widełki projektu”, i w jaki ciekawy sposób poprowadził swój pomysł.
W antologii udzielił się także dobry człowiek bez twarzy, Feranos. Autor wykorzystując popularny dowcip z wychodzącym po mleko ojcem, pokazał że nawet z komicznej sytuacji jest w stanie wykręcić dobrą opowieść. Pod sam koniec Feranos odlatuje w tylko sobie znane regiony, ale wyszło zdecydowanie na plus.
Chciałbym podziękować wszystkim autorom, którzy udzielili się w powyższej antologii. Doceniam każde opowiadanie i te kilka godzin dobrej rozrywki.
W Witrynach Horroru
City 6. Antologia polskich opowiadań grozy – http://www.wforma.eu/city-6-antologia-polskich-opowiadan-grozy.html