copyright © www.latarnia-morska.eu 2021
To nowa przestrzeń prozy, stykałem się już z nią, ale rzadko, lekceważyłem. Po zetknięciu się z książeczką Jolanty Jonaszko pod tytułem „Portrety”, z zamieszczonymi w niej dziewięcioma opowiadaniami, lekceważyć tej przestrzeni ludzkiej aktywności się nie da. Czy są ciekawe, budzące napięcie intelektualne? To już zależy, tak myślę, jak to zostały napisane. Dla jednych czytelników mogą stać się interesującą lekturą, dla innych, jak dla mnie, dość względną. Choćby z tego powodu, że to świat mi obcy, nieznany. I oczywiście taki pozostanie, chociaż nieco opowiadaniami Jonaszko rozświetlony.
Niemniej jest dużym odkryciem – jak to na tej emigracyjnej wyprawie bywa. Ci, co tam tkwią, a z którymi się zetknąłem, zwykle robią miny osób zadowolonych, bo wybrali takie życie, które daje poczucie awansu materialnego, obfitość dóbr. No i chciałoby się dodać – pochwycili szczęście. Tylko to ostatnie jest trudno osiągalne.
Opowiadania są skonstruowane na zasadzie rozmowy pomiędzy klientem a konsultantem, pracownikiem firmy konsultingowej o zasięgu międzynarodowym. I te rozmowy są okazją do ukazania współczesnej rzeczywistości, życia i problemów pracowników wielkich korporacji gospodarczych.
Rzecz dzieje się w Niemczech, a bohaterami są ci, co zdecydowali związać swój los z tym krajem, a pochodzą z innych, niż niemieckie, społeczeństw o nieco odmiennej kulturze. To zderzenie kultur, najczęściej wschodnich z niemiecką, staje się powodem licznych zawirowań życiowych, czy wręcz dramatów ludzkich. Ukazuje je autorka dość dyskretnie, trzeba się raczej domyślać, niż poznać je z relacji wprost. To tak jak ci, co przyjeżdżają na krótko do swego pierwotnego kraju i w relacjach swe egzystowanie za granicą koloryzują, chwaląc się przeróżnymi przewagami, a tylko czasem między wierszami istota tego tam bytowania wychodzi na jaw. Okazują się owe informacje przytłaczające. Powrót do kraju jest trudny, nie wszyscy się na to decydują, jak owa Chorwatka z opowiadania „Elena”, która doznaje przemocy psychicznej jak i fizycznej ze strony męża Niemca, by na końcu zostać wyrzuconą z domu. Nie decyduje się na powrót do swego rodzinnego kraju, mimo takich sugestii jej rodziców, Chorwatów; mimo posiadania domu, woli skorzystać z pomocy przyjaciółki i pozostać w Niemczech.
Powroty do dawnej ojczyzny bywają nieproste i wstydliwe. Emigranci chcą się integrować z ludnością miejscową, to proces jednak niełatwy, nie każdemu się udaje. Afgańczyk, który osiadł wraz z rodzicami w Niemczech jako dziecko, więc wychował się w kulturze niemieckiej, czuje się Niemcem, a mimo to bywa odrzucany przez tubylców, bo jego aparycja, czemu nie może zaradzić, wskazuje, że jest kimś obcym i słyszy uwagi, że powinien wracać tam, skąd przyjechał. To trudne do zniesienia, szuka więc pomocy, ale jak przełamać uprzedzenia, poczucie obcości? To kłopot wielu bohaterów tych opowiadań.
Zatytułowałem niniejsze omówienie „Coach”. Słowo to coraz częściej można usłyszeć, chociaż głównie wśród ludzi związanych z doradztwem biznesowym. Coach z angielskiego to trener w zakresie rozwoju osobistego, czyli ktoś, kto pomaga swemu klientowi odkryć drogę do osiągnięcia celu, sukcesu, przede wszystkim w pracy.. Nie rozwijając sensu słowa i praktyki, które ono oznacza, chcę zasugerować, że dla pisarza to dobra pozycja obserwacyjna. Tak się stało w wypadku opowiadań Jolanty Jonaszko „Portrety”.
W opowiadaniu „Lustro” konsultantka na prośbę klienta, by opowiedziała coś o sobie, mówi bez wahania:
„Urodziłam się w Polsce, ale studiowałam za granicą, najpierw języki, kulturoznawstwo, potem jeszcze kilka innych mało przydatnych przedmiotów... Potem zaczęłam pracę w firmach doradczych, najpierw w komunikacji i strategii, zajmowałam się treningami i moderacją grup w różnych kontekstach, a potem zostałam coachem, lubię prace z ludźmi, w takich sesjach”...
Jeśli tę skrótową informację porównamy z notką biograficzną autorki, to okaże się, że są one nieomal identyczne. I wiemy, co było inspiracją i źródłem tej prozy. Myślę, że dla pisarki to cenne miejsce, by posiąść wiedzę o współczesnym człowieku, w jego różnorodnych uwikłaniach społecznych. U konsultantki zjawiają się ludzie z różnymi problemami. O niektórych już wspomniałem. Zjawi się też mężczyzna, który po stracie żony i dotychczasowej pozycji, chce rozpocząć życie od nowa. Jak to zrobić, rozpoznać swe możliwości, by znów stać się wydajnym sprzedawcą towarów? Inny ma ambicję zdobyć ważniejszą pozycję zawodową, a zdarzają się klienci, którzy mają tylko potrzebę, by się wygadać, by choć trochę oswoić swą samotność... Albo się wypłakać z powodu swych krzywd, czasem urojonych. Można by cytować więcej przypadków podobnych spotkań, które pisarce dają możliwości ukazania życia współczesnego człowieka od środka oraz jego wielorakich powiązań, powikłań. Jeden z mężczyzn pozycję dobrze płatnego menadżera zamienił na pracę w szkółce leśnej, na pielęgnowanie roślin. Ot, zagadka duszy człowieka.
Autorka potrafi wniknąć w jej głąb, szukać przestrzeni metafizycznych. Oto wypowiedź jednej z klientek, która konsultantkę zaprosiła do miejsca swej pracy: „Mam męża, córkę, dobrze płatną pracę, miłych kolegów w pracy, dom jeszcze nie całkiem spłacony, ale to kwestia kilku lat, ogród, a jeszcze szczęścia się zachciało”. Ot, rzeczywiście problem z tym szczęściem! „Bo kto dziś jest szczęśliwy, niech pani powie, no kto?” – pada wcześniej pytanie. Czy na takie pytanie można odpowiedzieć? Niektórzy potrafią albo są przekonani, że potrafią.
I to ciągłe zagrożenie utratą osiągniętej pozycji, dotychczasowej egzystencji. A niejako w tle zdarzeń czyha wirus...
Podoba mi się ta proza – zwięzła, z bogatym słownictwem. Może zbyt wiele obcych słów z angielskiego, niemieckiego, terminów naukowych z zakresu komunikacji, swoistego żargonu zawodowego. To utrudnia lekturę, zwłaszcza osobom, które nie są obeznane z tą dziedziną intelektualnej aktywności.
Jerzy Żelazny
Jolanta Jonaszko Portrety – http://www.wforma.eu/portrety.html