copyright © https://czytanieisluchanie.blogspot.com 2018
„Czy Bóg tutaj zagląda – to tytuł cyklu programów, które realizowałam dla TVP Szczecin w latach 2008-2010. Założeniem tych audycji było pokazanie zwykłych ludzi, w ich szarej rzeczywistości, z ich zwyczajnymi problemami i przemyśleniami na najważniejsze istotne, życiowe tematy, takie jak miłość, prawda, kłamstwo, zło, sprawiedliwość, rodzina, wiara, człowiek, szczęście, śmierć, przemijanie” – pisze w posłowiu autorka, Małgorzata Gwiazda-Elmerych.
Przyznam szczerze, że zbiór istotnych „życiowych tematów” ostatnio poczułem dotkliwie na duszy, na karku. Życiowe tematy robią ze mną co chcą, jak chcą. Coś w rodzaju szmaty. Specjalnie dla mnie (cóż za wyróżnienie) zdefiniowano na nowo pojęcia: miłości, kłamstwa, wierności, zaufania, odpowiedzialności, prawdy, zła i Rodziny.
Nowe formułki niby mają mi pomóc w zrozumieniu racji innych, a czuję się jakbym dopiero uczył się chodzić i był na etapie raczkowania. Życie codziennie mnie zadziwia, ludzie codziennie uśmiercają wartości, w które do niedawna święcie wierzyłem. Ale (może) moja wiara jest zbyt ułomna, bo zaczyna w niej brakować podstawowego składnika: nadziei.
Mniej pesymistyczne (chociaż z tym jak z przeplataniem – bywa różnie) jest na kartach wciągającej książki, która jest zapisem dobrze wykonanej dziennikarskiej roboty. I co najważniejsze: często, gdy czytam tzw. relacje z polskich wsi, to mam wrażenie, że są one zmyślone, bo zawsze ocierają się o miejskie stereotypy. Najczęściej mieszkaniec wsi mówi niegramatycznie, jest niewykształcony i śmierdzi od niego, bo kąpie się co najwyżej raz w tygodniu (w sobotę, przed niedzielną mszą). W książce – wracając do sedna sprawy – Małgorzaty Gwiazdy-Elmerych nawet, gdy pewne kalki występują, to nie ocierają się o śmieszność. Nie ma kpiny z bohaterów. Widać, czuć z zegarmistrzowską precyzją, że dziennikarka naprawdę (na pewno) spotkała tych ludzi, że była w opisywanych domach, stojących we wsiach biednych oraz bogatych.
Te reportaże nie powstały przy biurku, ani tylko w głowie autorki. Ona zarejestrowała, pokazała, a następnie spisała świat prawdziwy, nie wydumany. Brawo! Chwalę przyzwoitość i rzetelność, czyli „coś” co powinno stanowić normę w zawodzie dziennikarza, ale sam parałem się tą profesją ponad dwadzieścia lat i wiem, że dziennikarzy wśród dziennikarzy jest coraz mniej. Jest rzesza cyrkowców, którym wydaje się, że bycie żurnalistą do niczego nie zobowiązuje. A zobowiązuje i to do wielu zasadniczych spraw. Bo dziennikarstwo to nie zawód, to sposób na życie. Doskonale udowadnia to pani Małgorzata w omawianej książce.
Pomysł, by każdy tekst zaczynał się przywołaniem Ewangelii może niektórych drażnić, ale konsekwencja autorki mnie (akurat) przekonuje. Kolejnym właściwym „kluczem” są tematy, którymi zajmuje się w rozmowach z mieszkańcami wsi, autorka. Tytuły poszczególnych reportaży i minimalistyczne w przekazie fotografie, powodują, że całość robi wrażenie (celowego) eklektycznego przekazu.
Tekstów jest sporo, bo stron jest dużo, ale zacytuję kilka z tytułów poszczególnych tekstów. Na pozór mogą wydawać się (bardzo! bardzo!) banalne i trywialne, ale uzupełnione o treść, stanowią dobrze przygotowaną całość. Obraz nie tylko mieszkańców polskiej wsi, ale obraz współczesnego Polaka. Miejsce zamieszkania oczywiście ma znaczenie, ale nie znaczące, zwłaszcza gdy pytamy:
„Przeznaczenie. Czy można je odmienić?”
„Czym jest prawda? Czy poznanie prawdy musi skutkować wygnaniem z raju?”
„Cuda. Czy tylko Bóg potrafi je czynić, a może tylko ludzie?”
„Zrozumienie. Czy potrafimy ze sobą rozmawiać, porozumieć się i wreszcie zrozumieć?”.
(Ostatnie pytanie zadane w Golinie, gmina Stargard Szczeciński <luty 2009 r.> bardzo mnie zaciekawiło. Niestety więcej dostrzegłem przekomarzań niż wskazówek, których nadaremno szukałem. A poszukuje odpowiedzi dlatego, że jestem pewien, że gdybym ja i bliscy posiedli umiejętność mówienia i słuchania, to byłbym dzisiaj w zupełnie innym miejscu swojego pokręconego, zmarnowanego trwania).
Chciałbym uspokoić potencjalnych czytelników: Autorka nie jest nawiedzoną katoliczką, która próbuje za wszelką cenę udobruchać złych, a dobrym wskazać drogę ku cierpieniu. Nic z tych rzeczy. Metodologia napisania książki to jedno, a przekaz, to już druga strona medalu.
Emisja tych telewizyjnych dokumentalnych felietonów ma swoją wieloletnią historię. Czy to wada tej książki? Dlaczego reportaże ukazały się w formie (s)pisanej? Pytam retorycznie i pełen sarkastycznych emocji (ostatnio bardzo mocno u mnie występujących). Książka nie straciła na aktualności, bo nie opisuje metod działania dojarki, ciągnika, snopowiązałki. Ludzka maszyna składająca się z mózgu i krwiobiegu może i się zestarzała, ale na pewno, to co opowiedziała autorce – jest ważne i dzisiaj.
Posłużę się cytatem, zaczerpniętym z ostatnio przeczytanej książki Davida Bosc’a. W mini-powieści „Umrzeć , a potem wskoczyć na koni” pisze:
„Nie ma w Europie takiego lasu, choćby był najbardziej niedostępną puszczą, który mógłby dorównywać tajemniczej przestrzeni wewnętrznej, od dzieciństwa mamy zwyczaj tam właśnie szukać kryjówki, zaszywać się lub przeciwnie, ulegać odruchowi, żeby uciekać co sił”.
Uznaję te słowa za doskonałą i dosłowną charakterystykę ludzkiej duszy, ale ponadto jestem zobowiązany wam wyjawić, że słowa francuskiego pisarza bardzo dobrze oddają sens powstania książki „Czy Bóg tutaj”.
Jarek Holden
Małgorzata Gwiazda-Elmerych Czy Bóg tutaj – http://www.wforma.eu/czy-bog-tutaj.html