copyright © "Nowy Napis Co Tydzień" 2023
„Krzywe zwierciadło” to późny debiut literacki Alexa Wieseltiera urodzonego w 1941 roku na Krymie. Tomik zawierający dwadzieścia sześć tekstów, które można nazwać poetyzowanymi opowiadaniami, ukazał się w Wydawnictwie FORMA w 2022 roku w serii Piętnastka. Charakterystyczny dla tej serii niewielki, kwadratowy format z interesującą okładką może zaintrygować i zachęcić do zapoznania się z treścią. A warto po tę publikację sięgnąć z kilku powodów. Twórca przypomina nam bolesną przeszłość związaną z drugą wojną światową i jej konsekwencjami, podejmując temat Holokaustu. Sam ma żydowskie korzenie, lecz nie opowiada bezpośrednio o swojej rodzinie. Shoah pokazuje z perspektywy drugiego i trzeciego pokolenia po Zagładzie, stwarzając dystans, którego nie wykorzystuje do eskalacji emocji. Wręcz przeciwnie, normalizuje pojedyncze historie i podchodzi do nich jak do zwykłych zdarzeń, stwarza obraz, który momentami przeraża chłodem. Brak wrażliwości? Nie. Odarcie opowieści z emocjonalności, nadmiernego filozofowania nie odbiera jej egzystencjalnego wymiaru. Potencjalna neutralność staje się lustrem, przez które czytelnik ma szansę spojrzeć na przeszłość. Czy okaże się ona wykrzywiona...?
Narracja w „Krzywym zwierciadle” zbudowana jest w oparciu o monolog. Bohaterowie poszczególnych historii opowiadają własne przeżycia, odpowiadając na niewyartykułowane wprost pytania zagadkowego współrozmówcy. Niczym w „Traktacie o łuskaniu fasoli” Wiesława Myśliwskiego budowana jest tajemnica. Raz interlokutorem jest mężczyzna, raz kobieta, o czym świadczą formy, którymi zwracają się poszczególni bohaterowie do nieznanego rozmówcy: „Niusia mi mówiła, że jesteś zainteresowany historiami tych, co przeżyli okupację w Polsce”; „Więc to pani jest tą osoba, która interesuje się ocalonymi z Holocaustu i ich historiami [...]”. Innym razem rozmówcą okazuje się ktoś z rodziny: „Moja mama, a twoja prababcia [...]”. Co ciekawe, raz imię osoby wcielającej się w rolę „dziennikarza” pada wprost: „Wojtek? To ty? Cholera! Prędzej śmierci bym się spodziewał!”. Nie ma więc wspólnego punktu odniesienia – za monologową formą nie skrywa się jedna postać. Mogłoby się wydawać, że Krzywe zwierciadło to literacka propozycja przedstawienia wywiadu z potomkami ocalałych z Zagłady. Rodzi się zatem pytanie o dokumentalność opisanych zdarzeń. Losy poszczególnych osób czy całych rodzin autor przedstawia w interesujący i wciągający sposób. Naturalna zdaje się ciekawość, czy te historie wydarzyły się naprawdę, czy opowiadają losy konkretnych ludzi. Czy faktycznie potomkowie oprawców potrafią wspólnie żyć z potomkami ofiar... Takie pytanie nasuwa się po przeczytaniu „Trofeum”, a wręcz pada tu wprost: „Ile pokoleń ma przejść, aby wina przodków została wymazana”.
W tym tekście poznajemy historię miłości młodej pary niemieckich nastolatków, dla których wojna oznaczała rozstanie i niepewność powrotu. Symboliczna pamiątka, cenny wisiorek, łączy przeszłość z teraźniejszością. Młody żołnierz Wermachtu przeżył wojnę, ożenił się z ukochaną i emigrował do Stanów Zjednoczonych. Teraz jego wnuk zakochuje się w Polce żydowskiego pochodzenia i jej ofiaruje cenny, rodowy kamień. Historia staje się jeszcze ciekawsza, kiedy dochodzi do konfrontacji rodzin młodej pary. Okazuje się bowiem, że biżuteria należała przed wojną do zamordowanej w 1940 roku ciotki dziewczyny. „Mazel Tow! Moja wnuczka wychodzi za wnuka mordercy mojej siostry!” – wykrzykuje zdezorientowany dziadek dziewczyny. Z jednej strony te nieszczęścia, jak się wyraża młoda narzeczona, były spowodowane przez nazistów i to wiele lat temu, z drugiej strony przeszłość bezlitośnie dotyka kolejne pokolenia.
Wspomnienia tego typu niosą potencjał opowieści, która może wyrazić ponadjednostkowe doświadczenie. Nazwanie i opowiedzenie przeszłości stymuluje pamięć, warunkuje rangę wydarzenia i jednocześnie świadczy o ludzkiej kondycji. Co prawda autor nie podejmuje wprost takich rozważań – historie tu opowiedziane są surowe, jakby nie miały większego znaczenia: „Przeszłość jest przeszłością [...] a żyć trzeba dzisiaj” – niemniej właśnie takie podejście, a więc niedociekanie przyczyn Holokaustu, bycie jedynie świadkiem zdarzeń stanowi wartość tego zbioru. Autor w zasadzie pomija faktografię, historię sensu largo, skupia się na jednostce jako istocie czującej, doświadczonej przez konkretne okrucieństwo, nieświadomej większych mechanizmów społeczno-historycznych, których mimowolnie staje się częścią. Narrator o wielu twarzach nie zdradza nic o sobie, ze spokojem i cierpliwością towarzyszy swoim rozmówcom, ofiaruje im uwagę. A to właśnie uwaga drugiego człowieka jest najcenniejszym darem. Potrzeba podzielenia się swoim losem, swoimi przeżyciami z drugim człowiekiem jest w ludziach bardzo silna, a nadzieja, że osobista historia jest warta upamiętnienia może nadać sens egzystencji. Autor jednak nie tworzy żadnej filozofii pamięci. Sam mówiący może nawet nie mieć świadomości szerszego wydźwięku swojej historii. Tak właśnie Wieseltier buduje zbiór: jako zestaw pozornie zwykłych opowieści o okrucieństwie, które wszak w procesie lektury muszą zostać przez czytelnika wchłonięte i przetrawione.
Rozumienie i doświadczenie wrażliwości jest sprawą nie tylko jednostkową, ale też pokoleniową. Wydaje się, że jako społeczeństwo dojrzewamy. Coraz bardziej się humanizujemy i w tym sensie czytamy te teksty z większym bólem, niż one zostały intencjonalnie przedstawione. Dyskusje na temat Shoah często wzbudzają skrajne emocje w opinii publicznej. Dbanie o pamięć to jedno, co innego podkreślanie wyjątkowego tragizmu tej zbrodni na tle innych masowych eksterminacji. Nie można bagatelizować faktu, że pamięć jest kategorią, którą często wykorzystuje się do celów polityczno-ekonomicznych. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku Jürgen Habermas wprowadził do debaty publicznej określenie Zagłady jako zbrodni jedynej w swoim rodzaju. Taki konsensus interpretacyjny dość szybko przyjął się w środowisku, które w naturalny sposób pragnęło otwartej dyskusji na temat tego, co się wydarzyło, chciało upamiętnić miejsca Zagłady i uhonorować ofiary. Jednocześnie przedstawiciele drugiego i trzeciego pokolenia często dużo swobodniej zabierali głos aniżeli bezpośredni świadkowie, dla których trauma związana z wojną była tak silna, że nie chcieli do niej wracać. Inna rzecz, że mimo końca wojny wciąż panował strach przed otwartym mówieniem o żydowskiej tożsamości. Współcześnie wielu historyków stawia sobie pytanie, czy mówienie o wyjątkowości Holokaustu służy poznaniu prawdy i jest sensowne. Jest to bardzo trudne, kłopotliwe i delikatne zagadnienie. „Krzywe zwierciadło” może być doskonałym punktem wyjścia do dyskusji na ten temat. Sam autor możliwie dystansuje się od oceny. Wśród panoramy ludzkich osobowości, które przedstawia w swoim tomiku, jest miejsce dla różnorodnych postaw. Środowisko „opowiadaczy”, jak bohaterów tomu nazwał inny poeta i krytyk literacki Artur Daniel Liskowacki, jest środowiskiem zwykłych, przeciętnych czy wręcz prostych ludzi. Bohaterowie używają niewyszukanego języka. Pod tym względem narracja nie jest zróżnicowana, wręcz lekko monotonna, a ewentualne zmiany w tonie i tempie zdają się przypadkowe.
Na koniec jeszcze kilka słów o autorze. Nie dysponujemy zbyt wieloma informacjami na jego temat. Na stronie wydawnictwa znajduje się krótki biogram, z którego dowiadujemy się, iż po wojnie Wieseltier zamieszkał w Szczecinie, gdzie studiował na Wydziale Budowy Maszyn tamtejszej Politechniki. Pracował w fabryce sprzętu grzejnego, a w 1976 roku wyjechał z rodziną do Danii. Jeśli jednak ktoś ma ochotę poznać autora nieco bliżej, jego motywację do tak późnego debiutu i tego, czy faktycznie „Krzywe zwierciadło” to zapis przeprowadzonych przez niego rozmów z potomkami ocalałych, warto wysłuchać wywiadu przeprowadzonego przez Gabriela Augustyna w czasie spotkania autorskiego w Szczecinie 23 czerwca 2022.
Okazuje się, że Wieseltier zaczął pisać na emeryturze, a pomysł na Krzywe zwierciadło zrodził się pod wpływem książki Barbary Engelking „Jest taki piękny słoneczny dzień. Losy Żydów szukających ratunku na wsi polskiej 1942-1945”. Książka okazała się dla niego zbyt bolesna. Chciał przedstawić losy Żydów w XX wieku w taki sposób, aby uświadomić, że nie zawsze wojna była największą tragedią w życiu danego człowieka, tylko historią, która po prostu się wydarzyła. Autor normalizuje różne sytuacje i zastanawia się, czy ofiary są ofiarami w stu procentach i czy złoczyńcy są na pewno ludźmi bez serca. Wprost mówi, że jedna i druga strona to normalni ludzie, których trudno ocenić. Poszczególne opowieści w tomie nie powstały na skutek dziennikarskich rozmów. Prawda jest więc ponad materią tekstu. Choć wszystkie historie są prawdziwe, to nie musiały się wydarzyć w taki konkretnie sposób – twierdzi autor „Krzywego zwierciadła” – to obraz człowieka bez retuszu – mówił w czasie spotkania autorskiego. Wojna to przede wszystkim strach – normalni ludzie postawieni w nienormalnej sytuacji zachowują się w różny sposób, często zaskakując siebie czy to pozytywnie, czy właśnie negatywnie. Najważniejsze, by spojrzeć w to zwierciadło, które zostało zakrzywione przez nas samych. Swój głos Wieseltier kieruje szczególnie do ludzi młodych, którzy według niego są coraz mniej zainteresowani wojną i Holokaustem. Zwraca też uwagę na trudność przekazania tych wydarzeń kolejnym pokoleniom. Sam, mając wnuczki, nie rozmawiał z nimi o wojnie – wyznał w czasie rozmowy. Podobne doświadczenia biograficzne przodków w jakiś sposób warunkują pamięć, a pamięć może być doskonałym nośnikiem wartości pozytywnych, ale i negatywnych. Apel autora można streścić w następujących słowach: Powinniśmy pamiętać, że ludzkość potrafi wciąż popełniać te same błędy.
Agata Janiak
Alex Wieseltier Krzywe zwierciadło – http://www.wforma.eu/krzywe-zwierciadlo.html