copyright © www.latarnia-morska.eu 2020
Bez wątpienia o Grażynie Obrąpalskiej zbyt wiele nie wiedzieliśmy. Ja wiem tyle, co wyczytałem na plecach okładki: Grażyna Obrąpalska (Grażyna Martenka-Obrąpalska, ur. w 1950 r. w Szczecinie) – poetka, prozaiczka, krytyczka literacka. Przez trzy ostatnie lata życia Jarosława Iwaszkiewicza zajmowała się jego literackim archiwum. Mieszkała w Warszawie, Nowym Jorku, Atenas (Kostaryka), obecnie w Raleigh (Karolina Północna). Wydała powieść „Nowa czerwona sukienka” (2006), prozę: „Przystanek Kostaryka” (2013) oraz tomy wierszy: „Za dużo języków” (2009), „Z podróży” (2013).
Ciekawy życiorys, niezły dorobek, ale dobrze, że ta najnowsza książka Pani Grażyny teraz przybliży ją do nas.
Piotr Michałowski zamieścił tu posłowie. Nazwał ten tom „Elegijnym dziennikiem podróży”. A dalej zauważa: „Taką formułą można opisać najkrócej zbiór Grażyny Obrąpalskiej, gromadzący akcydensy odwiedzanych miejsc świata połączone w patchwork ze strzępami autobiografii. Pierwsze podróże odbywają się w przestrzeni, drugie są wyprawami w głąb prywatnego czasu”.
Teraz przechodzę do moich impresji... Ujął mnie już na samym początku wiersz pt. „Za dużo tych języków”. Oto on: „Za dużo tych języków, / Wzdycham, kiedy mój / Zmęczony mózg szuka słowa / Umykają. / Każdy nowy język okrada, / Ten pierwszy. tak łatwo // Język nocy też nie oszczędza / Gdzie właściwie jestem, / Pytam, obudzona. Zdziwiona, bez strachu. / Słowa nie przyklejają się do rzeczy / Uciekają przed moim językiem. / Dotykam sierści psa. / Wciągam w nozdrza dwudniowy zapach kwiatów kawy, / Zniknie już dzisiaj. / Tukany klekocą głośno, po bocianiemu / A zielone papużki po kąpieli w basenie / Lubią wpaść do domu. / Kordyliery dzisiaj takie niebieskie. // Siedzę sobie na kolejnym krześle, / W kolejnym kącie”.
Oto aura emigracyjnych pejzaży. I poszukiwanie „pejzażu egzystencjalnego”. Gdzie właściwie jestem? – pyta Autorka. Ale Pani Obrąpalska znakomicie umie sobie „poukładać” los, jaki ją spotkał. A dla nas – czytelników – tamten świat jest egzotyczny, ale też pouczający: jak bardzo osobliwie układa się życie.
Całe to egzotyczne usytuowanie Pani Grażyny jest „plenerem” tego zbioru wierszy. Jednak nie do tego sprowadza się ten tomik, bowiem sporo tu „interioru wewnętrznego”. Oto – dla przykładu – wiersz pt. „Labirynty istnieją”: „Labirynty istnieją / Tezeusz: wyprowadzić nas może / Nitka, podana przez / Kochającą osobę / Dedal: Labirynt jest naszą kreacją / I tylko sami / Możemy znaleźć wyjście.
I jeszcze jeden wiersz pt. Odwracasz oczy. Oto on: Zamykam oczy. Wyobraźnia / Bywa tak obolała, że nie pozwala / Na dostrzeganie zła. Nie ma / Siły, i miejsca. Bóg to rozumie. // Bo jeśli udajemy, że nie widzimy, / Jesteśmy bardziej winni, niż grzesznik. / Bóg widzi, miłosiernie, / To nie twoja wina. Broni cię. // Odwracam oczy”.
Im dalej brnąłem w ten tomik, tym bardziej pojmowałem, że jest on zbiorem „wierszy różnych”. Z początku sądziłem, że sednem będą tu „wiersze emigracyjne”. Ale okazało się, że dalece nie wszystkie. Bowiem ostatecznie i przede wszystkim Autorka rozmawia ze sobą i o sobie. Nie jest to pokaz na pokaz. Jest to ciekawa i sensowna opowieść o własnym życiu. Bardzo mądra, ciekawa, inteligentna.
Ja trochę jeździłem po świecie (także w USA), ale Pani Obrąpalska już nie musi. Ona teraz żyje codziennością i – oby częściej – pisaniem. Jej emigracyjność okazała się także „darem literackim”.
Toteż – jeszcze na koniec – wiersz pt. „Owoce morza”: „I kto by to pomyślał, a ja – / Myślę, siedząc przy zupie rybnej / W Braxton, Północna Karolina / Porównania pchają się do miski / Zupa rybna w knajpce położonej / Między Puntarenas a Jaco w Kostaryce / Raz dobra, raz gorsza / Jedzona z Anią, Thomasem, Martą, Michałem, / Jeszcze porównanie z Nową Szkocją, / I świetna tam ryba, prosto z wody / I nie gorsza w Belizie, przypomina Jacek. / A homary na festiwalu w Newport, / W Szczecinie, rybna na sandaczu / Na końcu korytarza. / A co z zupą w knajpce w Panamie, / Na targu rybnym. Raz dobra, raz niedobra. / Konkluzja pojawia się sama, na łyżce, / Zupy rybne należy jeść na początku dnia, / Potem w garnku pozostaje głównie woda. / Tyle miejsc, tyle zup, tyle kreatur morskich / Spróbowanych. Jest co zapisać, sentymentalna ręką”.
Ech, oto drobiazgi udanej emigracji! Z jednej strony inny i chyba lepszy świat, ale jednak z drugiej te mądre wiersze egzystencjalne i bardzo osobiste. I właśnie dlatego ten tomik jest tak ciekawy i mądry, tak bardzo wielo-sensowny.
Moje chapeau bas dla Autorki!
Leszek Żuliński
Grażyna Obrąpalska Podróże w pamięć – http://www.wforma.eu/podroze-w-pamiec.html