copyright © https://sztukater.pl 2024
Brygida Helbig nie była mi obcą autorką. Czytałam jej „Inną od siebie”, powieść o Marii Komornickiej, którą zapamiętałam ze względu na temat i niezaprzeczalny talent autorki. Z chęcią więc sięgnęłam po tom opowiadań „Enerdowce i inne ludzie”, który w 2012 roku nominowany był do Nagrody Literackiej Nike i znalazł się w finale Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej dla Autorki Gryfia.
Pisarka od 1983 roku mieszka w Niemczech, więc nieprzypadkowo tematy niemieckości, podziału na Niemcy Wschodnie i Zachodnie, transformacji i prób odnalezienia się w nowej rzeczywistości, relacji polsko-niemieckich zapełniają strony tego cienkiego tomiku. Zwykli ludzie, zwykłe problemy, banalne decyzje, które mogą zmienić życie, niedopowiedzenia, które rujnują związki, rzeczywistość, której zwyczajnie można nie ogarniać. Dużo tu codzienności.
Rainer i Uta. Ona silna, on słaby, ona przystań, on zabłąkana łódka. Ona dowódca, on wykonujący rozkazy. A co, jeśli model, który sprawdzał się przez lata, przestaje się sprawdzać? Gdy silna kobieta chce poczuć obok siebie silniejszego mężczyznę? Brygida Helbig szuka odpowiedzi na pytania czy człowiek potrafi zmienić się w imię miłości, czy potrafi nad sobą pracować, czy jest w stanie zniwelować chęć niszczenia tych, którzy blisko i – wreszcie – jak cienka jest granica między byciem dobrym i byciem złym. Pierwsze opowiadanie – najlepsze opowiadanie.
Jaki status ma kobieta – docent prywatny? Marny. „Robotna, ale bezzarobkowa”, zarzucona pracą, za którą satysfakcja własna, ale niekoniecznie pieniężna. W dodatku musi użerać się z enerdowskimi obsesjami. Czym one są? Piętrzącymi się i odmienianymi przez wszystkie przypadki ciosami od losu, za które Niemcy lubią winić wszystko i wszystkich. Po przełomie zmuszeni do asymilacji, nie są jednak traktowani tak jak ci z Zachodu. Nie respektuje się ich doświadczenia, wykształcenia, dorobku, ba, nawet się to wszystko umniejsza. Czy można dziwić się frustracji i wymyślaniu teorii spiskowych?
Nasza pani docent staje się też punktem pomocy socjalnej da polskich robotników, którzy przyjechali, by u Niemca zarobić kokosy, a na razie są tylko bezczelnie wyzyskiwani. Przy okazji jest wrzesień, miesiąc parszywiec, o którym zespół Green Day nagrał piosenkę pod tytułem mówiącym wszystko: „Wake me up when September ends”.
Relacje polsko-niemieckie miały też inną twarz wyzysku. Młodzi Niemcy ochoczo wyjeżdżający na różne kursy i inne stypendia do Polski, by piękne Słowianki mamić okrągłymi niemieckimi słówkami i roztaczać przed nimi wizje wspaniałego wspólnego niemieckiego życia. Z obietnic zostawały nici i ewentualny lęk, że przy ponownej wizycie w Polsce w jakimś płowowłosym dziecku rozpozna się własną twarz.
Wczasy w Międzyzdrojach też mogą kryć obietnicę ekscytujących przygód, szczególnie jeśli bohaterka jest zwykła do bólu. Mawia jednak: „Nie jestem nudna, tylko przeżywam przygody wewnętrzne”. Rzadko jednak znajdzie się w swoim otoczeniu kogoś, kto zlekceważy zewnętrze i będzie chciał skupić się na wnętrzu. Jeśli się nie znajdzie, pozostanie przygnębiająca refleksja: „Być starą kobietą to nie jest problem największy. Największy problem, to być rozgoryczoną starą kobietą”.
Przeczytałam te opowiadania z zainteresowaniem, bo Brygida Helbig rzeczywiście sprawnie pisze. Nie udało się jednak autorce chwycić za moje czytelnicze serce, nie przejęłam się wystarczająco przeczytanymi historiami. Mam wrażenie, że szybko o nich zapomnę, bo gdy zabrałam się za tę recenzję parę dni po przeczytaniu – sporo emocji i faktów uleciałoby, gdyby nie notatki podczas lektury. Ale na pewno warto sięgnąć po ten tom i sprawdzić własne odczucia.
4/6
Ola1977
Brygida Helbig Enerdowce i inne ludzie – http://www.wforma.eu/179,enerdowce-i-inne-ludzie.html / http://www.wforma.eu/enerdowce-i-inne-ludzie-(wydanie-2).html