copyright ©
www.e-splot.pl 2010
(...) Jeżeli ktoś spodziewa się, iż o dekadentyzmie tego utworu decydują długie tyrady bohaterów wyrażone w postaci monologów bądź dialogów – zawiedzie się. Nie warstwa dyskursywna jest tu bowiem najistotniejsza, lecz wytwarzany nastrój. Postaci spotkanie na kartach książki to ludzie zwykli, przeciętni (pomimo swoich artystycznych zdolności). Nic nie wyróżnia ich z tłumu, nawet pesymizm i niechęć do podejmowania jakiegokolwiek działania. Współczesny dekadent nie jest samotnie cierpiącą jednostką, świadomą beznadziejności egzystencji, zatopioną w zadowolonej z siebie burżuazji, ale człowiekiem, któremu po prostu się nie chce, osobą popadłą w marazm. Sytuacja beznadziejności jest w mniemaniu bohaterów tak oczywista i powszechna, że nie ma powodu, dla którego warto by poddać refleksji sytuację, w jakiej przyszło żyć, czy założenia filozoficzne warunkujące posiadaną przez nich wizję rzeczywistości. Dopiero wrzucenie w ich przestrzeń niepoprawnego marzyciela, jakim jest narrator, powoduje zderzenie dwóch odmiennych od siebie postaw. Choć on sam jest dekadentem, to stara się ów dekadentyzm przełamać, zmniejszyć obszar jego oddziaływania poprzez romantyczną wiarę w możliwość urzeczywistnienia idei. Wiadomo jednak od samego początku, że próby spełnienia tych zamiarów okażą się płonne. Wspomniane zderzenie uwidacznia najważniejsze problemy, założenia, jakie kierują współczesnym dekadentyzmem. Wcześniej melancholię, marazm i pesymizm postrzegano jako nienormalny, nieakceptowalny stan ducha – teraz nie do utrzymania wydaje się wiara w jakiekolwiek idee, choćby minimalny optymizm. Dziś, wedle wizji świata podzielanej przez bohaterów Strumyka, do leczenia należałoby wysłać ludzi zadowolonych z siebie i ze swojego życia, a nie jednostki, dla których zetknięcie z rzeczywistością jest udręką.
(...) książka zawiera w sobie nieokreśloną siłę przyciągania. Choć dystans, wywołany oddaleniem w czasie aktów lektury i refleksji nad opowiadaniem, nie wywołuje nagłego odkrycia tajemnicy, to mimo wszystko budzi się w czytelniku uczucie melancholii, zdziwienia i zakłopotania – co zmusza do podjęcia refleksji. Język, przez który początkowo naprawdę ciężko jest się przedrzeć, zaczyna atakować swą tajemniczością, gdy wspominamy lekturę po jej ukończeniu. Czyżby Grzegorz Strumyk stworzył literacką bombę z opóźnionym zapłonem? Czy jego celem było wywołanie w czytelniku zakłopotania i niepewności dopiero po pewnym czasie od zakończenia lektury? Oczywiście są to pytania bez odpowiedzi. Jedyne, co można śmiało orzec o
Nierozpoznanych, to ich tajemniczość i niepokojąca, emocjonalna aura, jaką książka wokół siebie roztacza. Wdziera się w czytelnika nie zwyczajną drogą, za pośrednictwem intelektu, lecz przez pobudzenie i przetestowanie jego emocjonalności. (...)
Paweł Rams
całość recenzji:
http://www.e-splot.pl/index.php?pid=articles&id=854
Grzegorz Strumyk
Nierozpoznani –
http://wforma.eu/38,nierozpoznani.html