copyright ©
www.latarnia-morska.eu 2012
Leszek Szaruga – (rocznik 1946) a właśc. Aleksander Wirpsza, ur. w Krakowie, obecnie mieszkający w Warszawie – poeta, prozaik, eseista i tłumacz, krytyk oraz wykładowca uniwersytecki. Także redaktor pism „Nowaja Polsza” i „Przegląd Polityczny”. Współtworzył Nową Falę, współpracował z paryską „Kulturą” i Radiem Wolna Europa (pod pseud. Jan Krajnik, Krzysztof Powoski). Debiutował tomem esejów
Własnymi słowami w 1979 r. Ostatnio opublikował m.in. zbiory wierszy
Mówienia (2004),
Życiowy wybór (2006), tom szkiców
Współczesna powieść polityczna. Sens literatury, sens historii (2001). Również powieść
Zdjęcie (2008) i prozę wspomnieniową
Podróż mego życia (2010) – nakładem szczecińskiego wydawnictwa FORMA. Ten sam edytor z początkiem tego roku wydał zbiór aforyzmów
Kanibale lubią ludzi.
Dziwaczna sprawa z tymi aforyzmami – jako gatunkiem literackim. Odnieść można wrażenie, iż są lekceważone przez krytykę (lecz nie przez czytelników!), a jeśli nie lekceważone, to pomijane milczeniem lub na ogół komentowane zdawkowymi bąknięciami. A przecież (z łac.)
aphorismus – owa zwięzła forma wypowiedzi, jakże często wyrażająca ogólną prawdę filozoficzną lub moralną, z natury będąca błyskotliwą, a przynajmniej zaskakującą skojarzeniami – ma wspaniałą tradycję. I to poczynając od pisarzy starożytnych i średniowiecznych, po twórców literatury nowożytnej. Ścieżkami aforyzmów wiedli nas m.in. Seneka i Tacyt, Marcjalis, Pascal i La Rochefoucauld, Lichtenberg i Kraus – by wymienić na chybił trafił. Gdyż lista pełna dostępna jest w stosownych słownikach i antologiach.
Lecz zostawmy z boku aforystów obcojęzycznych. Bo także rodzima literatura w tej mierze ma się czym poszczycić. Mam tu na myśli m.in. Andrzeja Fredrę (nie mylić z Fredrą od Zemsty, choć i ten niezłe zacięcie aforystyczne miał), Aleksandra Świętochowskiego, Karola Irzykowskiego, Stefana Napierskiego, Adolfów – Nowaczyńskiego i Dygasińskiego, Henryka Elzenberga, a też nam współczesnych – Tadeusza Fangrata, Wiesława Brudzińskiego, Zbigniewa Jerzynę, Wojciecha Wierciocha, Elżbietę Grabosz – ze Stanisławem Jerzym Lecem na czele. Tu także listę moglibyśmy wydłużyć, lecz nie przesadzajmy.
W tym zacnym towarzystwie miejsce, wcale niepoślednie, znalazł także Leszek Szaruga.
Należy tu zaznaczyć, że
Kanibale lubią ludzi poprzedziły dwa inne zbiory aforyzmów L. Szarugi, opublikowane nakładem krakowskiej MINIATURY:
Każdy jest kimś (2000) oraz
Wymysły (2005).
Najnowszy tomik liczy aforyzmów kilkaset i obcować z nim można na rozmaite sposoby: traktując poważnie lub z przymrużeniem oka, szukając powinowactw z osiągnięciami poprzedników lub wydłubując z mnogości te najoryginalniejsze, pachnące świeżością.
Tu aż się prosi cytat z innego twórcy „myśli złotych”, znanego żeglarza Andrzeja Urbańczyka, który swego czasu napisał tak:
Aforyzm to kropla zaczerpnięta z wielkiego oceanu. Czasem gorzka, czasem bezbarwna, przezroczysta, zimna, czasem tęczowa (zaś sam aforysta wedle AU to
szalbierz twierdzący, iż potrafi zamknąć ocean w kropli wody). U LS, jeśli już „szalbierstwo”, to literacko wytrawne, a myśli w istocie czasem gorzkie, czasem intelektualnie „zimne”, wyrachowane (lub w wydźwięku ironiczne), nie brakuje im także tęczy znaczeń.
W jakich rewirach tematycznych obraca się L. Szaruga? Ano w tych, które dotykają każdego – czemu umknąć się nie da. Przeto sprawy obyczajowe mieszają się w jednym tyglu z polityką, sprawy uczuć z chłodem rozumu, a publiczne życie ze sztuką. Duży to bowiem tygiel, doskonale mieszczący (i mieszający) piguły dziedzin rozmaitych.
Rzecz jasna w tłumie, gdy myśli napierają na siebie, depczą wzajem po piętach, czasem któraś się potknie. Szczęściem „potkniętych” nie ma tu wiele. I pomijając je, mam ochotę na przytoczenie tych, które szczególnie mnie ujęły. Nie wszystkich, oczywiście. Garstki wybranych. By przy okazji dać próbkę aforystycznego potencjału L. Szarugi, w dużej mierze „dłużnika” Stanisława J. Leca, który w swoich sławnych (i tłumaczonych na osiemnaście języków)
Myślach nieuczesanych zadał pytanie, natychmiast na nie odpowiadając:
Czy aforyzm jest werdyktem? Tak, w stosunku do autora.
Dąb wyrwany ze snu nie da się zasadzić na jawie.
Grafoman? Pisarz żyjący dłużej niż jego utwory.
Historia: ocenzurowany rękopis Pana Boga.
Wielki pisarz nie odpowiada na oczekiwania czytelników. On je tworzy.
Zza krat niebo jest bardziej niebieskie.
I pomyśleć, że totalitaryzm byłby bez nas nie do pomyślenia!
To cień, który rzucił człowieka.
Własne zdanie można mieć nawet z pogwałceniem reguł gramatyki.
Nie rzucaj we wroga kamieniem filozoficznym.
A może kanibalizm to odmiana humanizmu?
Pijanych szczęściem często budzi kac moralny.
Trudno dojść do siebie po cudzych śladach.
Cenzura ożywia sztukę, twierdzą cenzorzy.
Że też Bóg dał wiarę człowiekowi!
Zaiste, możemy powtórzyć w kontekście cytacji za innym współczesnym mnożycielem „myśli złotych”, Władysławem Grzeszczykiem:
Aforyzm jest jak morska latarnia. Choć tylko błyska – drogę wskazuje. Nie bałwanom oczywiście.
I jeszcze jeden szczegół na koniec, gdy idzie o nowy zbiór aforyzmów L. Szarugi. W książce, opublikowanej w poręcznej serii „Piętnastka” szczecińskiego wydawcy, znajdziemy też zabawne rysunki – innego pisarza. Artura Daniela Liskowackiego. Przyznaję, że na sympatyczny sposób mnie to zaskoczyło. Nie wiedziałam, że i temu autorowi zdarza się posiłkować kreską. Tu akurat mamy rysunki ADL z lat 1974-1978.
Wanda Skalska
Leszek Szaruga
Kanibale lubią ludzi –
http://www.wforma.eu/217,kanibale-lubia-ludzi.html