copyright © www.latarnia-morska.eu 2016
(Nie)wgłębiając się w symbolikę słowa kamień, w pierwszej kolejności nasuwa się pytanie: jaki ma ciężar? A potem dopiero: czy da się podnieść i z takim obarczeniem ruszyć w wędrówkę. Nierzadko – przez powikłaną historię i srogość doświadczeń – to dotkliwe brzemię. Człowiek podświadomie sięga do zakamarków przeszłości, badając czułość i dolegliwość kamienia dźwiganego praktycznie całe życie. Czasem próbuje wyrzucić z siebie. Cóż, wspomnienia przypływają, odpływają, kamień staje się obły. Po latach może lekko wyblaknie, ale wciąż będzie nosiwem trudnych retrospekcji – wypełniony dokładnie kamiennym sensem („Kamyk” Zbigniewa Herberta).
Zbigniew Kosiorowski przywołuje echo dzieciństwa, uwalnia cierpki „Kamień podróżny”. Oswobadza się z powojennej przeszłości, która utkwiła w pamięci obrazami widzianymi oczami dziecka.
To właśnie z tej perspektywy tamten odległy świat autora wciąż tętni życiem. Jest małym chłopcem, który intuicyjnie znajdzie swoje miejsce w niełatwej rzeczywistości. W niedomówieniach i przemilczeniach odkryje lęki. Gdy trochę podrośnie, poczuje przez moment więzienny chłód – niewiele rozumiejąc dlaczego.
Uważnie przyjrzy się, będzie świadkiem, jak z chlewika żołnierze (banda z Werwolfu) wyniosą Nadobną, chyba nieżywą; potem z giwerami usiądą w izbie przy oknie. Na bocznicach będą stały porozbijane bydlęce wagony, babcia na ich widok zapłacze, wspominając przymusową podróż z Monasterzysk. Zabierze niewiele – garść ziemi, na której w Niedźwiednej będzie rósł sad. Ojcu, chociaż nie był rolnikiem, bumagą (pismem urzędowym) przydzielą kawałek ziemi. Będzie musiał siać zboże, do orki ubierze stary wojskowy mundur.
Z rodziną zajmą gospodarstwo, w którym jeszcze mieszkają Niemcy. Będą się ścierać ich światy pod jednym dachem. Będą przemieszczać się pod przymusem, mieszać Polacy, Niemcy, Żydzi, Ukraińcy, Cyganie i nie tylko. Jedno co ich będzie łączyć i rozdzielać, to powojenne prześladowania, tęsknota za utraconą ziemią, szukanie i oswajanie się z nowym miejscem do życia. Podobnie będą odczuwać ból, rozczarowanie drugim człowiekiem. Będą się wgryzać w nowe światy.
A babcia chłopca jak ten Bóg, co widzi małego robaczka w kamieniu, obiecała, że jak urośnie, wszystko się zmieni. Nie sposób zachować tu obojętność.
W powieści „Kamień podróżny” wszystko jest żywe. Kura na placu trzepocze skrzydłami. Brudne kawki śmierdzą sadzą z kominów. Krowa Miecia daje mleko, ale „miała coś do Niemców”. Matki-pszczoły szykują się do lotu, pstrągi srebrzą się w źródlanej wodzie. Pulsują obrazy: pachnie trawa, dzieci drążą tunel w sianie, gruszki w sadach mają smak Niedźwiednej. Kwitną jabłonie, na babcinej żelaznej kozie coś tam gotowano, Odrą płyną barki załadowane węglem, kolejka za chlebem przed sklepem do GS-u, pęknięta mandolina nie wyda dźwięku (ale słyszy się trąbkę), patrzy na zjazdy ze Śnieżnika i skoki narciarskie z Hanysówki.
Kamień w powieści Z. Kosiorowskiego jest arką, powiernikiem tajemnic, schronieniem. To w jego omszały grzbiet wtula się policzek. W jego kierunku będą płynąć papierowe statki składane ręką dziecka. W kamiennym śnie objawi się zapowiedź ciężkich chwil do przeżycia, które spadną jak mokry śnieg ze Śnieżnika na wątłe ramiona chłopca. Pośród Gór Orlickich i zamglonych szczytów Jagodnej tam, gdzie zbiera się maliny, będzie szukał śladów matki.
Można posłużyć się słowami Tadeusza Różewicza i powiedzieć o Zbigniewie Kosiorowskim, że wykorzystał kamyki / obracał je / w jamie / ustnej aż do krwi. To poruszający obraz – w chronologicznym zapisie wydarzeń, z dość mocno zarysowanym tłem historycznym powojennej Polski. Słowem prawdziwe portrety wydobyte z pamięci osadzone w trudnej rzeczywistości ubiegłego wieku. Delikatna intonacja i jakże przejrzysty wydźwięk uczuć dziecięcej niewinności.
To powieść stawiająca wiele pytań, na które należy się spodziewać bolesnych odpowiedzi. Jednak tu człowieczy los nie jest pozbawiony dynamiki napędzającej wiarę w lepsze jutro.
Ewa Witke
Zbigniew Kosiorowski Kamień podróżny – http://www.wforma.eu/kamien-podrozny.html