copyright ©
Piotr Wiktor 2008
Leszek Szaruga w swej prozie prowadzi kontrapunkt kilku wątków tematycznych. Pierwszy współczesny, wyłania się z długich rozmów pomiędzy czwórką bohaterów reprezentujących trzy generacje oddzielone od siebie doświadczeniem wolnej, przedwojennej Polski, wojny, nazizmu, stalinizmu. Zesłani przez chorobę do podwarszawskiego szpitala, skazani na siebie, dyskutanci dokonują obrachunku z własnym i narodowym losem. W przestrzeń rządzącą się własnymi medycznymi prawami, raz po raz wkrada się historia – jako wspomnienie, jako argument w toczących się sporach. Stanowi właściwie jedyny punkt odniesienia, kryterium identyfikacji, jedyne tło losu bohaterów. Nie życiorysu, mniej lub bardziej świadomie kształtowanego w drodze swobodnych wyborów, a właśnie losu określanego przez nieszczęśliwy lub bardziej fortunny traf, determinującego ich poczynania w niepodległościowym podziemiu i szeregach PZPR, w „poniemieckim” Szczecinie i w Łucku zajętym przez Sowietów, w Październiku, w Marcu, w Sierpniu. Jakby na potwierdzenie mocno postawionej tutaj tezy: jeśli ktoś mniema, że może żyć poza historią, traci instynkt samozachowawczy (s.81.). Wtóruje jej inna błyskotliwa myśl: Jeżeli historia czegoś uczy, to właśnie tego, by jej unikać. Szczególnie w Polsce (s.31).
Drugi wątek, ontologiczno-metafizyczny, łączy istnienie z winą powstającą w duszy działającego człowieka, niezależnie od rodzaju przedsięwziętego działania. Skutkiem tej skazy, zdaje się mówić autor, pozostaje niemożność prawdziwej oceny czynów, a nawet wyznawanych poglądów. Wina ta domaga się ciągłych introspekcji, powrotów do zdarzeń własnego życia układających się w osobną sekwencję autobiograficzną, gdzie autor-narrator wypowiada się w pierwszej osobie, wracając do własnych dziejów: opozycjonisty, emigranta, syna dwojga pisarzy: Marii Kureckiej i Witolda Wirpszy.
Przy wątku tytułowym, fotograficznym, trzeba sięgnąć po szkło powiększające, zrobić zbliżenie detalu, tak jak narrator przybliża, reprodukuje i coraz mocniej przetwarza prasowe zdjęcie. Proces wywoływania, opisany drobiazgowo, rzeczowo, to czynność nieledwie alchemiczna, tworzenie nowych bytów, będących jednocześnie znakami oczekującego na odczytanie. Powielony wizerunek głodującego Afrykanina, ujawnia tutaj całą groźną dwuznaczność gry, jaką w sztuce zło może prowadzić z pięknem. Równoległa narracja godzi poetykę eseju i linearnej fabuły. Dopiero pod sam koniec, gdy wątki zaczną zbiegać się, łączyć, autor poda istotną wskazówkę charakteryzującą formę swej opowieści: quasi una fantasia. Opowieści terapeutycznej, opowiadanej przezeń jakby także po to, by odzyskać siebie.
Leszek Szaruga
Zdjęcie –
http://wforma.eu/39,zdjecie.html