copyright © https://czytanieisluchanie.blogspot.com 2024
Tak się składa, że mam (chyba) wszystkie książki Andrzeja Ballo. Jeśli czegoś mi brak, to pożyczyłem to sprezentowałem.
Najpierw miała być tyko liryka, ale jest i epika Andrzeja Ballo. Poznacie go z różnych stron, tak jak w tomie „Bodajże”, który jest wagi lekkiej i O! Paradowskie – wagi bardzo ciężkiej, bo marzenie jest zajęciem najtrudniejszym.
Najbardziej lubię wierze, w których wystaje Rita Hayworth, ale czasami wygląda jak Michelle Pfeiffer.
Lubię obie panie, ale najbardziej podoba się „bodajże” poezja Andrzeja Ballo. Bodajże to słowo, które stwarza wiele możliwości, malignę kontekstów. Pozwala podróżować w czasie, zdobywać oniryczne szczyty, a jednak autor piszę, że „przekroczył limit rozczarowań”. I gdy wydaj się nam, ze autor „smutnieje”, robi się zgorzkniały, on wędruje i marzy dalej i „ma w dupie małe miastecka”. Bo pisze tak:
to co ze nie jestem taki
jakbyś chciała czy chciał
że odpisuje lakonicznie
mam do tego prawo
ba
mam też lewo
i co najważniejsze
środek
jestem wolny
a ty żądasz tego
wszystkiego ode mnie
za kraj
Lubię ten wiesz, zwłaszcza dwuznaczność puenty. Albo podmiot liryczny naprawdę jest hazardzistą , a może literackim Arsène Lupin. Mówi jedno, robi drugie. Oszukuje wszystkich. Jest włamywaczem, który kradnie miejsca, słowa, celuloidowe postaci, drogi zapomnianych podróżników.
A może to Don Kichot? Bzdur, bo Ballo aż tak literacko nie oszalał. Ale ma rację Karol Samsel, który na okładce pisze z lekkim przymrużenia oka, że Ballo jest pełen ironii i że kpi sam z siebie, ze swojego pisania.
Bo „Cała nasza historia / była i jest spisywana przez Homerów”.
Niby kpina, a jednak PRAWDA PEŁNĄ GĘBĄ. Bo prężcież każda poetka, każdy poeta wyobraża sobie, że Homer nim oddycha, jest w nim niczym Doktor Jekyll i pan Hyde.
Chodzą do pracy; przekładają papiery lub słoiki z musztardą, a chcieliby wrócić do pisania, do „bycia Homerem”.
Ale wróćmy do ulubionej aktorki Andrzeja Ballo. Rita Hayworth bywa normalną kobietą tylko przez milisekundy. Ona wciąż gra. Pije kawę? Zakłada buty? Nie chce się pieprzyć? Pali papierosa tajemniczo – filmowo... Przeziębiła się, ale czy o prawda czy zmyślnie?
I nagle aktorka się ulatnia. Poeta zaczyna być bardzo osobisty, „Bodajże” mówi wprost o pragnieniach i czytaniu, pisaniu, liczeniu.
Tekst „jak ja, kurwa zazdroszczę tym, którzy mogą dziś odwiedzić matkę lub chociażby do nie niej zadzwonić nie musicie tego czytać).
Pamiętam scenę z udziałem Adasia Miauczyńskiego”. Zrobiłby wszystko „dla rozmowy, dla cofnięcia czasu”.
Moja mama też nie żyję. Tego wiersza nie można, nie da się zapomnieć.
Ale to nie jedyny wiersz, który mnie wzruszył, poruszył, którego nauczyłem się na pamięć. Jeden, dwa, trzy wiersze.
1
nie ma przed
nie
potem
jest tylko
udawanie zrozumienia
w ramach
tak zwanych rozkładów
teorii przyzwyczajeń
wszystko
oprócz człowieka
odbywa się na bieżąco
(vox calmantis in deserto)
Ponadto: 2. „I tak to z nami jest”; 3. „reportaż z niedzielnego spaceru"
To nie wszystko, bo „Pamięć” to jest gra, w którą gra z nami autor. Boli go ten stan. Kpi, ironizuję, bywa cynkiem, ale to pozór. Andrzej Ballo jest prawdziwy! Odkrywa się, uwewnętrznienie widzimy jego myśli, jego organy. Bo on oddycha, bo czuje magie słowa.
On w tych w wierszach nie jest osobnym podmiotem lirycznym, on jest uczestniczący, wędrujący, Czasami dobiera sobie znacznych artystów, bogów, naukoznawców, ale oni są tłem. Stoją na słupie jak Symeon Słupnik Starszy. Gadają ciszą. Są balastem. Mówi jeden. Ten, który stworzył te niezwykłe wiersze, których nie wolno pominą, lekceważyć. Bo np.:
gdyby
każde nasze zdanie
było ryzykiem
każdy byłby
wyśmienitym poetą
gladiatorem
którzy ryzykowali
lecz przegrali
tłum pokazał kciuki skierowanie do góry
teraz zmienił się tłum
a może i kciuki
Gada, mówi Głośno do mnie ten wiersz. Mam co najmniej trzy interpretacje i każda mnie zaskakuje. Bo nic nie jest oczywiste, tak wiele niedowiedzeń. Na przykład dzisiaj w nocy śnili mi się indyjscy rolnicy, który od dawna protestują, ale ich palce były skierowane w dół. Żądnego kompromisu. Tłum chichy, ale zwarty i bojowy. Sen...
Często śnią mi się wiersze. Czasami fraza, czasami zwrotka. Męczy mnie poezja, zatem wstaję, robię kawę i czytam poezję, także Andrzeja Ballo (chociaż ostatnio najczęściej Annę Guzik i Krzysztofa Siwczyka).
***
Andrzej Ballo w krótkiej formie chwali się formą i swoim „jestestwem”. Nie skrywa, że obecnie „kosze są pełne owce”. Obrazki świętych wyparowały. A autor wybiera biblijne jabłko. Smaczne i nie jest ostanie.
„Bodajże” jest szczere. Bo boli: patrzę w okna / nikogo w nich nie ma / spojrzenia boja się / nie mając odbicia.
7,5/10
Jarek Holden G
Andrzej Ballo Bodajże – http://www.wforma.eu/bodajze.html