copyright © https://dajprzeczytac.blogspot.com 2024
Ewa Elżbieta Nowakowska złożyła tom, który można czytać o każdej porze dnia i nocy. „Nareszcie” składa się bowiem z kilku cząstek, których tytuły odpowiadają poszczególnym cząstkom doby, a tom wieńczy część pt. „O trudnej do ustalenia porze”, gdzie wyjaśnia się, kto tak naprawdę zarządza czasem!
Autorka „Gwiazdy drapieżnika” złożyła kolejny fantastyczny tom, pełen wzruszeń i wielkich emocji, gdzie natura jest tym bytem nadrzędnym, z którym nie tylko się współistnieje, ale po prostu nim otula. To rośliny są powiernikami poetyckich modlitw oraz wszelkich intymnych sekretów żeńskiego podmiotu.
„Późnym wieczorem” rozpoczyna się ta poetycka opowieść. Wkraczamy w świat lirycznej baśni, gdzie drzewo odzyskuje swój pradawny majestat, gdzie rozsadzanie kwiatów jest głównym punktem w rozkładzie dnia. „W nocy” zaś jest czas na podglądanie „życia gwiazd” i na „skreślanie” z wierszy „słów powszechnie uznanych za przeraźliwe”.
„Wcześnie rano” dzieją się same magiczne rzeczy! Zmienia się czas, spada śnieg, a wszystko to skrzętnie notuje podmiot w poetyckim notesie. „Deserem / ze świateł / w waniliowej polewie” delektujemy się „Przed południem”. Natomiast „W [samo – K.M.] południe” to czas „słonecznego nieba”. Wiele obserwacji podmiot czyni „Po południu” – wtedy prowadzi rozmowy, podpatruje ludzi w „ogrodzie botanicznym”. „O zmierzchu” wysiewają się buki, „drzewa wydychają tlen”.
To zdumiewające, jak bardzo naturalne jest bycie podmiotu w świecie przyrody, właściwie jej współbycie. Zwracają uwagę choćby takie detale jak jedzenie „bułki z masłem” przy rozsadzaniu (co skądinąd też jest dla niej „bułką z masłem”) gwiazdy betlejemskiej – dwie zupełnie naturalne dla kobiety czynności.
Albo jaki piękny fragment o oglądaniu „zatłoczonego albumu rodzinnego”:
Nagle
natrafiam
na przedwojenne
bezludne fotografie
z sarnami na śniegu
i uśpioną pasieką
Komuś
wydały się tak ważne
że umieścił je
obok pań i panów
w staroświeckich strojach
(„Sarny” – fragm.).
Gdzie indziej znów kobieta ze zbioru przyznaje, że „rusałka żałobnik” jest dla niej jak „bliska krewna”. E.E. Nowakowska rozczula takimi pięknymi scenkami, wplecionymi w codzienność swojego wrażliwego podmiotu.
Zupełnie nie budzi zaskoczenia przeglądanie się kobiety w przyrodzie. Szukanie w niej zrozumienia dla siebie, prób ugruntowania własnej pozycji w świecie. Podmiot Nowakowskiej usiłuje głębiej zrozumieć siebie poprzez świat flory. Toteż swoje stany emocjonalne oraz różnorakie uczucia (także te dotyczące aktu twórczego, wszak „ja” liryczne to też poetka) porównuje do tego, co tak dobrze jej znajome, jak np.:
Rośnie we mnie
huba
gąbczasty
lichy owocnik
Porozrywały się
i zanikły
kurczliwe
włókna metafor.
(„Tyle pamiętam” – fragm.).
Przemiany w człowieku, szczególnie zachodzące z racji upływu czasu, kobieta również porównuje do przyrodniczych widoków, np. „moją twarz / skuł pofalowany lód”.
Podmiot kroczy przez ten świat natury, „inwentaryzuje jesień”, sprawdzając ile liści pozostało drzewach, „prowadzi rejestr pokrzyw”, tworzy „opis ogrodu”. Usiłuje „zapamiętać / kolejność chmur” i „Jak alchemik / zbiera rosę z liści”.
„Nareszcie” to tom pachnący igliwiem, tu „Słońce wytrawny farmaceuta / wlewa mikstury / przez otwory źrenic”. W słowach Nowakowskiej „przybywa chlorofilu”, a „przestrzeń nabiera / właściwego wymiaru”.
To poezja, na jaką się czeka i jakiej wypatruje się między promieniami słońca, w gąszczu szumiących liści i w blasku gwiazd. Ale już jest. Nareszcie.
Kinga Młynarska
Ewa Elżbieta Nowakowska Nareszcie – http://www.wforma.eu/352,nareszcie.html