copyright © http://krytycznymokiem.blogspot.com 2016
Opowiadania Łukasza Suskiewicza – mroczne i ponure – są bardzo sugestywnym świadectwem tej części naszego życia, z którą nigdzie się nie obnosimy i której nie analizujemy. Chodzi o szarość, powtarzalność oraz poczucie uciekającego czasu. Nie daje on już żadnych nowych bodźców, nie niesie doświadczeń. Jest okresem, w którym staramy się przede wszystkim przetrwać – nie oczekując zmian, nie wnosząc nic w życie bliskich osób, samotnie zasklepiając się pośród rytuałów codzienności. A przecież, jak pisze autor w jednym z tekstów: Człowiek, który zrobi wszystko, by przetrwać, jest zagrożeniem nie tylko dla siebie. „Mikroelementy” mówią o tej grozie w sposób sprawozdawczy. Jednocześnie widzimy, że Suskiewicz staje się kronikarzem naszej sfery wstydliwości, naszych kompleksów i frustracji. Powraca do tez nakreślonych w świetnych „Zależnościach”. Przypomina, iż część z nas okopuje się w bastionie nudy i przyzwyczajeń, bo inne życie wydaje się niemożliwe, czasem niebezpieczne. To także książka o tym, że niesiemy ze sobą przez życie patologie rodzinne w najróżniejszych formach, i w tym znaczeniu poprzednie „Zależności” były preludium do okropnego świata tej książki. Tylko co tak naprawdę jest okropne? Świat czy nasze jego wyobrażenia?
Autor przyjmuje różne punkty widzenia, dopasowując do nich język. Mamy opowiadania z krótkimi, siekącymi zdaniami i teksty budujące swą karkołomną składnią smutny strumień świadomości. Cechą wspólną tekstów jest to, że boli w nich pustka zakończeń. One nawet nie są otwarte. Z ostatnim zdaniem wpadamy w jakąś mroczną otchłań – czasem dosłownie jak bohater opowiadania „Diabeł i meskalina”. Łukasz Suskiewicz pozwala nam pojawić się w życiorysach swoich bohaterów tylko na chwilę. Niektórzy przez tę chwilę opowiedzą całą swą traumę istnienia i wyrażą gorycz egzystencji z takim, a nie innym statusem. Inni będą nas zwodzić, nie wypowiedzą się wprost. Będą za nich mówić zachowania lub gesty. Język stanie się bezradny, a jednocześnie będzie też narzędziem do konsekwentnego punktowania tych życiowych niedoborów, które czynią z naszego życia piekło. Piekło istnienia w „Mikroelementach” jest przestrzenią bardzo dobrze oswojoną. Na to piekło pracowały czasem wcześniejsze pokolenia, ale równie zręcznie sami osadziliśmy się w roli cierpiętników. Czasami jedyną – nieskuteczną – alternatywą jest wzięcie magnezu, kupno nowego samochodu, odejście od partnera, alkohol lub wybielanie zębów. Nic nie jest skuteczne, bo Suskiewicz wie, jak mocno trzymamy się wykoślawionych granic naszego istnienia tylko dlatego, że boimy się tego, co jest poza nimi.
Wchodzimy w blask zimnego światła, którą to metaforę Suskiewicz pożycza od Michaela Giry, tytułując nią także jedno z opowiadań o kobiecie z poczuciem kontroli wszystkiego poza procesem starzenia się. Starość może przerażać bardziej niż śmierć. Także samotność; w nią niektórzy w tych tekstach osuwają się nagle i bez możliwości ratunku, powrotu do normalnego życia. A to normalne życie jest przede wszystkim ciągiem zależności, układów, trwaniem pośród form i obowiązków, pomiędzy jednym zmęczeniem a drugim, między jednym niespokojnym snem a kolejnym. Odnosi się wrażenie, że każdy pedałuje wciąż pod górkę (jak bohater „Rowerzystów”) albo wybiera sferę profanum, by poczuć swe istnienie, albowiem sacrum jest tylko obietnicą i tęsknotą za czymś niespełnionym („Odciski”). To opowieść o kilku rodzajach tożsamości i wiecznej tęsknocie za innym porządkiem albo odmianą losu. Ale jest to książka także o osadzeniu się w pozorach egzystencji, bo nie ma siły ani przekonania, by cokolwiek zmienić. Można nienawidzić partnera, ale wieczorem się do niego przytulać. Można fantazjować o rozbuchanym życiu erotycznym, ale mimo to czuć pewność oswojonego ciała obok, z którym nie łączy nas wiele, jednak nie stać nas na żadną ekstrawagancję.
Teksty w tym zbiorze są różnej jakości. Bywają słabsze. Ale są też takie, dzięki którym ten zbiór ożywa różnorodnością: mroczny „Real”, bezkompromisowi „Statystyczni” czy jedyny znacząco symboliczny tekst zbioru – „Bydlę”. W „Kręgach” jest mowa o tym, co sugestywnie nakreślały „Zależności” – pojawiają się pytania o to, co dziedziczymy po naszych przodkach i dlaczego tak często są to bolesne niedomówienia, bywa, że kłamstwa, nierzadko rozciągnięte na kolejne lata milczenie w rodzie. To też opowiadanie o tym, że mroczna spuścizna determinuje nasze działania, ale i wywołuje stany niepokoju, bo przecież moglibyśmy być kimś innym, gdyby nie błędy naszych rodziców czy dziadków.
Łukasz Suskiewicz snuje rozprawy o ludzkich ograniczeniach i o możliwościach, na które się nie decydujemy. To opowiadania o sile negatywnych emocji i o ludzkiej pogardzie budowanej w opozycji do porządku świata. „Mikser” to przerażająco aktualne studium tożsamości subkultury zbudowanej przede wszystkim na figurze wroga. Kogoś, kogo należy zniszczyć, usunąć z pola widzenia. Kiedy nie da się solidnie przyłożyć samemu sobie, trzeba znaleźć ofiarę. „Mikroelementy” są może nie tyle o ofiarach, ile o uwarunkowaniach, w jakich tworzymy to, co nazywamy bezpieczną codziennością. I przywiązujemy się do niej nadzwyczaj mocno, bo mimo wszystko dużo ważniejsze jest to, co naprawdę mamy, niż to, co moglibyśmy mieć, a o co trzeba powalczyć.
Myślę, że to jedna z książek sugestywnie opisujących naszą niegotowość na przemijanie, któremu przecież podlegamy w każdej minucie każdego dnia. „Założenia” opowiadają o rozczarowaniu tym, co jest wokół, ale i o lęku przed zmianą. Nieszczęścia definiowane są na różne sposoby, ale Suskiewicz sugeruje, że ta opresyjna rzeczywistość jest dla wielu naturalnym środowiskiem życia. Nie sugeruje bohaterom, co mogliby zrobić. Nie ma w „Mikroelementach” żadnych czytelnych komentarzy autorskich. Jak wspomniałem na wstępie, Suskiewicz stara się stworzyć karty kroniki życia, które upodla, ale i takiego, do którego jesteśmy bezwzględnie przywiązani. Przygnębiająca, jednak też interesująca rzecz.
Jarosław Czechowicz
Łukasz Suskiewicz Mikroelementy – http://www.wforma.eu/mikroelementy.html