copyright ©
Latarnia Morska 2011
Alan Sasinowski – (rocznik 1983) urodził się i mieszka w Szczecinie. Debiutował powieścią
Sukces (2006), wydając później powieść drugą:
Rupieć (2010). Jego pracę magisterską
Apetyt na eksces (zbiór tekstów analizujących wybrane powieści najnowszej literatury polskiej – m.in. D. Masłowskiej, M. Sieniewicza i S. Shutego), którą wyróżniono w VII edycji Konkursu im. Czesława Zgorzelskiego, zamierza wkrótce opublikować Wydawnictwo FORMA. Tymczasem, w serii „Kwadrat” tegoż wydawnictwa, ukazała się nowa rzecz prozatorska A. Sasinowskiego:
Pełna kontrola.
Gdy w połowie ubiegłego roku omawiałam dla czytelników „Latarni Morskiej” drugą powieść Alana Sasinowskiego
Rupieć, znając również debiutancki
Sukces, dopadła mnie myśl, że następna książka tego autora również nie wyjdzie z „zaklętego” kręgu autobiografizmu i szczecińskości. Tak się stało. Trzecia rzecz prozą A. Sasinowskiego –
Pełna kontrola – także obraca się w tych rewirach: mamy tu elementy autobiograficzne, mamy Szczecin w tle, a także wątki akademickie i publicystyczno-polityczne. No i wciąż niełatwe relacje rodzinne. Lecz po kolei.
Postacią wiodącą jest Duduś, pokoleniowy rówieśnik autora, polonista, pracownik kultury. Osobnik wrażliwy, ambitny, naznaczony „piętnem” (czy też kompleksem) rodzinnej przeszłości.
Zaś obok Dudusia jest Malwina, jego narzeczona, prawie o pokolenie starsza. Malwina Nowak, profesor literatury szczecińskiego uniwersytetu. Również inteligentna, naznaczona piętnem alkoholizmu i – co komplikuje sprawę – cukrzycy.
Kombinacja zaawansowanej cukrzycy i regularnie nadużywanego alkoholu (tu przede wszystkim w postaci dżinu z tonikiem w ilościach trudnych do ogarnięcia) niesie fatalne skutki. Tak zaczyna się
Pełna kontrola – od sceny ukazującej Dudusiową próbę wyrwania Malwiny z insulinowej zapaści. Później dowiadujemy się, że to jest swego rodzaju „norma” – gdyż obdarzona Dudusiowym uczuciem (niejednoznaczym – zaznaczmy) Malwina przejawia skłonności autodestrukcyjne. Duduś wciąż stara się, choć ze skutkiem miernym, uchronić ukochaną przed biologiczną katastrofą. Jednak ukochana z premedytacją alkoholowym ekscesom nie odpuszcza.
Zarysowane tu uczucie między Dudusiem i Malwiną wydaje się płytkie i głębokie zarazem. To melanż namiętności, fascynacji, lęku przed samotnością, poczucia winy i migawkowych projekcji marzeń. Trudno to nazwać romansem. Związek ten wygląda na z góry przegrany. Jednak istnieje i w sumie wymaga od obojga... nie wiadomo czego. W tak przedstawionej sytuacji – mimo pewnych uproszczeń – dostrzegamy i skłonni jesteśmy uwierzyć w niełatwość relacji osobowości skrajnie różnych.
Lecz Malwina jest tylko dodatkiem do Dudusia, osobnika o dosyć złożonym charakterze, przepełnionym wątpliwościami egzystencjalnymi i niepotrafiącym sobie ze sobą poradzić. Obsesją postaci głównej jest chęć zapanowania nad rzeczywistością, ogarnięcia tego, w czym przyszło mu żyć. Duduś posiada silną skłonność do autoanalizy. Przeto dzieli włos na czworo, projektuje, imputuje i retunduje własne życie równie zaciekle, jak bezskutecznie. A że jest bystrym obserwatorem i inteligencji mu nie brak, przygody z tym związane są barwne i momentami (na nieco ponury sposób) zabawne.
Jako się rzekło, Duduś funkcjonuje z „piętnem” (czy też kompleksem) rodzinnym. Aspirując do „wyższych sfer” (jak się onegdaj mówiło), okropnie wstydzi się ojca i matki, ludzi „z nizin”. W
Pełnej kontroli zwłaszcza matka gra rolę ważną (w
Rupieciu był to ojciec). Jest w pewnym sensie lustrem tego, z czym chciałby zerwać, od czego się odciąć. Jednak cóż, mechanicznie zrobić tego się nie da. A emocjonalny ślad przeszłości – chcemy czy nie – realnie wpływa na mentalność kształtowanej osobowości.
Inną sprawą wartą zaakcentowania jest „szczecińskość” tej prozy. Autor umieścił przecież opowiadaną historię w konkretnej przestrzeni (i czasie). Szczecin A. Sasinowskiego wygląda na „brudny”, zakompleksiony i mało atrakcyjny (w stosunku do innych krajowych aglomeracji). Nie wiem, nie potrafię powiedzieć, ile w tym przekory, ile prawdy – jednak przedstawiony obraz nie ożywia dobrych odczuć. Dystansowanie się do przedstawionego pejzażu miejskiego (nieraz z zacięciem trochę satyrycznym) pogłębiane jest karykaturalnym rysem środowiska intelektualnego Szczecina. Tu akurat lokalnymi reprezentantami tak zwanej elity są przedstawiciele światów akademickich i literackich, w których to nasz Duduś usiłuje się poruszać (a w pewnym, dalekim sensie, także identyfikować).
Historia toczy się w rozpędzonych latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, które jednocześnie są okresem dojrzewania (i rosnącej samoświadomości) Dudusia. Sporo tu odniesień do zdarzeń i nazwisk autentycznych, które z czasem (impregnowane siłą kodów kulturowych) mogą uzyskać charakter uniwersalny. Teraz jednak eksponują się – by tak rzec – walorami na poły publicystycznymi.
Gdy o język idzie, proza ta w niczym nie odstaje od dwóch próz poprzednich A. Sasinowskiego. Jest mięsisty i wyrazisty zarazem, zborny, w swej budowie konsekwentny. Choć nie znaczy to, że będzie powszechnie akceptowalny (na przykład z powodu wulgaryzmów – w tej konwencji dopuszczalnych, bo nie ma tu epatowania dla samego epatowania). Czyta się płynnie. Widać, że arkana warsztatowe ma autor w małym palcu i jedynie materią przesłań musi się trudzić.
Tak. Przesłania. Tajemnice. Wywołany przynajmniej podskórny niepokój, nie wspominając o odświeżającej refleksji. Jeśli ich nie ma, na nic (twórcze) pisanie. Bo kto przynajmniej średnio wybredny zadowoli się samą anegdotą?
U A. Sasinowskiego przesłania są. Pośród nich, jak się wydaje, jednym z najważniejszych jest potrzeba rozpoznania własnej tożsamości. I niezgoda na zastaną rzeczywistość. W dosłownym sensie to abecadło filozoficzne, wiodące ze sobą pytania o sens istnienia własnego, życia w ogóle, jego wartości.
(...)
Pełna kontrola sama w sobie jest rzeczą strawną i poruszającą. Bez wątpienia autor ten ma w sobie spory potencjał. I jeśli wytrwa, czekać nas może w przyszłości sporo interesujących niespodzianek.
Wanda Skalska
Alan Sasinowski
Pełna kontrola –
http://wforma.eu/178,pelna-kontrola.html