copyright © www.latarnia-morska.eu 2017
„Lubię patrzeć na Pergamonię i za każdym razem dziwię się, że istnieje i wciąż przeciwstawia swój żar jakimś innym światom lub tendencjom ku rozpadowi”. (s.82).
Czasem zdarza się, że wobec niektórych książek stajemy bezradni, zupełnie jak przed cudzymi ołtarzami lub obrazami, które mają swych wyznawców i pochlebców, a nas po prostu zadziwiają, czy dosadniej – wprawiają w osłupienie. Że też można przed takim ołtarzem lub sztuką klęczeć – nie dając spokoju, wwierca się w nas doświadczenie, czy wręcz przeżycie cudzego piękna, zachwytu czy uwielbienia. A my, jak się w pierwszym słowie rzekło – bezradni – zastanawiamy się, czy to misterium, czy maskarada? Arcydzieło czy bohomaz?
Niewydane dotąd dzieło nieżyjącego już kaszubskiego pisarza, które dopiero dziś mogło ujrzeć światło dzienne dzięki wydawnictwu Forma, otrzymało doskonałą okładkę, korespondującą z treścią utworu. Na tytułowej stronie widnieje bowiem reprodukcja obrazu Tadeusza Baranowskiego – artysty grafika i reprezentanta sztuki współczesnej. Oba światy – malarski i pisarski – są spójne. Łączy je ta sama kolorystyka – na jasne początkowo barwy naniesiono gęstą farbą ciemne kolory, przez co zbrutalizowano zobrazowaną rzeczywistość. Spustoszono owe światy, podporządkowując je pozornemu chaosowi. Dlatego też od tego momentu oba dzieła skazane zostaną na ciepłe lub zimne oko odbiorcy. To bowiem od niego zależeć będzie, od jego sympatii, preferencji i wrażliwości, jak spojrzy na niniejsze obrazy.
Bohater-narrator Jana Drzeżdżona śpiewa pieśń o Pergamonii, mówi o jej dobrym duchu, o jej wielkości. Odnosimy zatem wrażenie, że będzie to pieśń pochwalna kraju, w którym żyje. Jednak już w następnych odsłonach swego życia ujawni, że Pergamonii brak twarzy. Jest nieznana i niepoznana. Łatwo zatem się w niej zgubić i zatracić.
O głównym bohaterze powieści, Jonatanie, wiemy niewiele. Jest samotnym, dojrzałym mężczyzną, mieszkającym na skraju łąki z wielką postacią Abrahama na horyzoncie. Jego marzeniem jest, by dotrzeć do tej niezwykłej postaci i poznać „najgłębszą tajemnicę”. Wszem i wobec wiadomym jest w Pergamonii, że kto zamieni słowo z Abrahamem, dostąpi wtajemniczenia. Trzeba nam jednak wiedzieć, że Abraham nie ma nic wspólnego z postacią biblijną. Jest to bohater narodowy Kaszubów w latach ich niewoli – jak wspomina w posłowiu Maria Jentys-Borelowska – „Antoni Abraham (1869-1923), ten, który rozerwał nałożone mu na ręce pruskie kajdany”.
W samotność Jonatana brutalnie wstępuje Angelika, nieznana mu dotąd kobieta, dzięki której dokonuje rewolucyjnych zmian w swoim życiu – wyrusza wraz z nią w głąb Pergamonii w poszukiwaniu swojej tożsamości. Obcy świat, w który z ufnością wkracza, okazuje się jednak zimny, okrutny i niedostępny. Brak komunikacji z innymi, forma, która poprzez urzędniczą wszechwładzę zdominowała międzyludzkie relacje, beznadzieja oraz brak zaufania powodują, że Jonatan powołuje do życia własny oddział szturmowy, który ma bronić Pergamonii. Odtąd ciemną gęstą farbą zostanie pokryty obraz jasnego dotąd świata Jonatana – odkrywcy. Wokół bohatera i z nim samym dziać się będą rzeczy przedziwne. Jego oddział pozostanie w bezruchu, w oczekiwaniu na przybycie Wielkiego Wodza, Jonatan natomiast wraz Angeliką zapętlą się na pergamońskim rynku z widokiem na ratusz, z którego co chwila przybywać będą urzędnicy i toczyć z innymi oddziałami przeróżne walki. Nasz bohater będzie więc świadkiem walk na miny, gesty, figury, a także potyczek na słowa z nieboszczykami. Czekać nas będzie zatem szalona zabawa w istnienie i nieistnienie, podczas której to logika świadomościowa zastąpiona zostanie logiką artystyczną. Trudno będzie się nie tylko nam w tym świecie pergamońskim odnaleźć. Również bohater pozostanie w nim zagubiony, a wręcz osaczony przez urzędnicze „oko” i nienawiść tłumu, który wiedziony pierwotnym instynktem popędu do śmierci, skandował będzie, by Jonatana zabito. Jedynym pragnieniem przywódcy oddziału szturmowego w pewnym momencie będzie już tylko chęć wyrwania się z tego świata, choćby w niebyt.
Pieśń Jonatana o swej wielkiej Pergamonii okaże się zatem smutna, bo będzie to pieśń przegranego – człowieka, który poszukując swego jestestwa w absurdzie, grotesce i paranoi życia, odnajdzie tylko twarze/maski innych ludzi. Niczym starożytny Diogenes z Synopy, przechadzać się będzie przez miasto z latarnią w ręku, w poszukiwaniu człowieka. Odnajdzie jednak tylko jego pozór – urzędniczą uzurpację i wszechwładzę w postaci absurdalnych dyrektyw i spełnionych pragnień przez tych nawet najwyższej rangą urzędników, jak sam burmistrz. Towarzysząca mu w wędrówce życia Angelika, wypowie w pewnym momencie znamienne słowa: „Plastikowy świat, nie ma już żadnych złudzeń. Jest to zwykła gra mariontek”.
Swego czasu Gombrowicz powiedział, że „nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę”. Jan Drzeżdżon, wydaje się, że pójdzie w swej pergamońskiej powieści jeszcze dalej, sugerując, iż nie ma ucieczki przed światem w żaden inny świat. Nawet „zaświat” jest niepewny, trupy jakby żywe, a prawda iluzoryczna: wszystko to bowiem okaże się Wielkim Snem Abrahama.
Dla rzetelności, trzeba na koniec dopowiedzieć, iż powieści Drzeżdżona nie czyta się łatwo. Nieraz będziemy mieć ochotę odłożyć ją i więcej do niej nie zaglądać. Wysoki stopień abstrakcyjności, jaki zaserwuje nam autor, wprawi nas w zadziwienie, a nieraz konsternację. Co ze światem, do którego nas zaprosił pisarz, począć? Jak w nim żyć przez około czterysta stron? Jak się z nim zrosnąć? I chyba tylko nasza duża smuga jasnego światła na siatkówce oka oraz wyrozumiałość czytelnicza sprawią, że zechcemy dobrnąć do końca tej męczącej wędrówki.
Irmina Kosmala
Jan Drzeżdżon Pergamonia – http://www.wforma.eu/pergamonia.html