copyright © http://robertostaszewski.bloog.pl 2014
Nie tak dawno i wcale nie w odległej galaktyce (choć zdawać by się mogło, że działo się to lata świetlne temu) prozaicy z tzw. roczników 70. zaczynali robić zamęt w literaturze, dobijać się o zainteresowanie czytelników i krytyków literackich (tak, tak, choć trudno w to teraz uwierzyć, było jakieś życie przed cywilizacją blogerów, byli niegdyś krytycy literaccy i nawet coś czasami pisali). Część z tych prozaików zdobyła nawet poklask, porobiła kariery. W większości przypadków były to kariery krótkotrwałe. Jednak niektórzy z wchodzących do literatury na początku poprzedniej dekady, ówczesnych trzydziestolatków, od początku ustawiali się nieco na uboczu światka literackiego. Pielęgnowali osobność, wydawali swoje książki we własnym rytmie, nie przejmując się wymogami rynku książki. Do tych pisarzy osobnych od samego początku należała Miłka O. Malzahn, poetka, wokalistka, dziennikarka, ale jak dla mnie przede wszystkim autorka wysmakowanej, intrygującej prozy. Choć nie nazbyt popularnej.
Na czym polega specyfika prozy Malzahn? Autorka Królowej Rabarbaru (2004) od początku wykorzystywała model prozy postmodernistycznej (to teraz straszne zaklęcie, ale trudno). Jednak nie w jej najbardziej u nas, swego czasu, rozpowszechnionej wersji ludycznej, w której najważniejsze były zmyślne stylizacje oraz intertekstualne gry z literaturą i kulturą. Malzahn interesowało (i wciąż interesuje) przede wszystkim opisywanie ontologicznego rozchwiania świata, badanie przestrzeni „pomiędzy” i „poza”, w których realne miesza się z wymyślonym, przeszłość z przyszłością. Teksty pisarki zawsze były, z jednej strony, bliskie teraźniejszości, z drugiej, wyprowadzały rozmaite ścieżki wiodące poza nią, otwierając wiele możliwości interpretacyjnych opowiadanych historii. Nie inaczej jest w najnowszej książce Malzahn, zatytułowanej Kosmos w Ritzu.
Ten niewielki zbiór opowiadań składa się z trzech tekstów. Dwa pierwsze, Starcy w Ritzu oraz Kosmos w Ritzu, łączą się z poprzednim tomem prozy autorki, Fronaszem (2009), znaleźli się w nich ci sami bohaterowie (między innymi właśnie sam Fronasz, ktoś w rodzaju prywatnego detektywa), ale najważniejszy w tych tekstach jest – jak mi się zdaje – tytułowy hotel Ritz w Białymstoku. Ten luksusowy niegdyś hotel został zniszczony w latach 40. ubiegłego wieku. Ale czy to znaczy, że całkiem przestał istnieć? Pozostały jego zdjęcia, włączone do książki, pozostała pamięć o tym budynku (zapewne z roku na rok blednąca). W swego rodzaju alternatywnej wersji historii Malzahn przywraca hotel do życia, czyniąc go miejscem, w którym rozgrywają się historie jak najbardziej współczesne. A jeżeli jest to historia alternatywna, rodzaj równoległej wersji rzeczywistości, to dlaczego w białostockim Ritzu nie mogą zamieszkiwać tajemniczy staruszkowie, którzy, ignorując ZUS z przyległościami, próbują wedle własnych zasad organizować sobie emeryckie życie (Starcy w Ritzu), dlaczego nie może być tam przejścia do obcych cywilizacji z kosmosu (opowiadanie tytułowe)? I dlaczego Fronasz oraz bliskie mu osoby, mocno zakorzenione w naszym „tu i teraz”, nie mieliby zmagać się z problemami, które wynikają z zetknięcia się różnych, funkcjonującym obok, bądź splątanych światów? Mogą. Mogą, bo tak sobie wymyśliła autorka. I zaprosiła czytelników do wymyślonego świata, aby ci próbowali się w nim rozgościć, znaleźć własne ścieżki.
Zamykające tom opowiadanie Sezon na sardynki również mieści się w – szeroko pojmowanym – badaniu/opisywaniu przestrzeni „pomiędzy” i „poza”. To historia kobiety, którą poważna choroba umieszcza jak gdyby poza normalnym (cokolwiek to znaczy) światem. I każe bohaterce na nowo zdefiniować swoje relacje z otaczającymi ją ludźmi.
Być może to, co napisałem o nowym tomie prozy Malzahn, jest nieco enigmatyczne. Jednak inne – jak mi się zdaje – być nie może, nie powinno. Książki autorki Nie ma mono (2008) nie zawierają prostych, podomykanych opowieści. Nie dostarczają odpowiedzi, wręcz przeciwnie, mnożą pytania – filozoficzne, psychologiczne... – zapraszając czytelnika do gry w interpretacje. Zmuszają czytelnika do wysiłku. Niewiele jest obecnie tego rodzaju prozy. A szkoda.
Robert Ostaszewski
Miłka O. Malzahn Kosmos w Ritzu – http://www.wforma.eu/kosmos-w-ritzu.html