copyright ©
www.papierowemysli.pl 2012
Satyra uniwersytecka jest gatunkiem kojarzącym się raczej z literaturą brytyjską – z osobami Davida Lodge'a, Kingsleya Amisa czy Toma Sharpe'a – żeby daleko nie szukać. Tymczasem swoje kroki w tym podgatunku postawił także Polak – konkretnie Anatol Ulman, a jeszcze konkretniej – na kartach powieści
Cigi de Montbazon i robalium Platona. Nie mamy do czynienia jednak z epigonizmem, gdyż nasz rodak nie czerpie ze skarbnicy literatury światowej, a raczej wpisuje w nią zupełnie nowe treści.
Oto, na pierwszym planie powieści, w pewnym miasteczku, które nazywa się Koszałkopałkolin, zostaje założona prywatna uczelnia, której celem nie jest bynajmniej krzewienie oświaty, a raczej różne merkantylne interesiki. Oczywiście, okazuje się niebawem, że podobnie działa praktycznie cały system szkolnictwa, który za cel podstawowy stawia sobie „zgównienie nauki”. Anatol Ulman nie szczędzi bolesnych razów – trafia nimi także w świat literacki, w krytyków, czy nawet wydawców różnych literackich pism, których nazwy są równie zakamuflowane, co znane nam doskonale pomorskie miasto. Jednak przestrzegałbym przed odczytywaniem tej książki jako powieść z kluczem, gdyż w grę wchodzi dużo głębsza refleksja. Ostrze satyry i szyderstwa zadaje tylko lekki, powierzchowny sztych, czego dowodzi druga część powieści – mocno oniryczna podróż po robalium Platona. Grecki myśliciel kojarzony – poniekąd słusznie – ze światem idei, pojawiających się cieni na ścianach jaskini i duszy, ma także swoje ciemne wcielenie. Bo jeśli kojarzymy byt jako ideę piękna, to przecież musi też istnieć idea brzydoty. Obok estetycznych westchnień muszą też istnieć smrodliwe wyziewy. Znacie zaś zapewne prawo Kopernika, które głosi, że pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy. Tak dzieje się także w mrocznym świecie idei platońskich, które dawno się już zdewaluowały, czy wręcz wyewoluowały w świat robactwa i podłości.
Rzadko się zdarza, by tak śmieszna książka niosła ze sobą równie smutne przesłanie. Żeby szyderczy ton był tak naprawdę podzwonnym. Można bowiem dywagować nad idealnym światem, a przy tym nie dostrzegać tego, o czym wspomina w pewnym momencie jedna z powieściowych postaci:
Obłęd nacjonalistyczny i religijny. Kiczowaty patriotyzm. Prawda Jedyna, Prawdziwa. Autorytetami przestają być najmądrzejsi, stają się najgłupsi. Kąsać i pożerać. Głupota zaspokajająca tęsknotę za wzniosłością. Kultura dziwek i łysych osiłków. Im bardziej ludzie postrzegają, że są paskudni, tym bardziej nie zamierzają uwierzyć, że są paskudni... Satyryczna fabuła przynosi nieoczekiwane odkrywanie prawdy. A wiadomo już, co z prawdą można uczynić.
Anatol Ulman zachwyca swoim zmysłem językowym. Książka jest napisana w pięknym stylu – to też paradoks – bo pięknie opowiada o groteskowym świecie, w którym wszystko jest wykrzywione, niemal nie do poznania. Jednak jeżeli nie obawiacie się takiej konfrontacji, gorąco do niej zachęcam.
Krzysztof Maciejewski
Anatol Ulman
Cigi de Montbazon i robalium Platona –
http://www.wforma.eu/215,cigi-de-montbazon-i-robalium-platona.html