copyright ©
www.papierowemysli.pl 2011
Wydawnictwo Forma uporczywie wprowadza na rynek kolejne pozycje o trudnej do zaklasyfikowania przynależności gatunkowej. Można nazwać tę konwencję „prozą poetycką” albo „poezją prozatorską”, w której mamy do czynienia z przedziwnymi hybrydami literackimi, na dowód śmiałej tezy, że granice międzygatunkowe rozmywają się, zanikają. Ale ile w lekturze tych książek satysfakcji, ile odkrywania nowych światów, o których kartografom i krytykom literackim się nie śniło!
W ten rozmyty nurt doskonale wpisuje się tomik Tomasza Majzela zatytułowany
Opowiadania w liczbie pojedynczej. Sam tytuł już zwiedzie na manowce niejednego czytelnika-konkwistadora. Czy chodzi o jakąś tajemniczą liczbę pojedynczą liczby mnogiej, czy też może o sposób narracji? Odpowiedzi na to pytanie nie ułatwia wcale to, że wcale nie mamy do czynienia z tym, na co by wskazywał tytuł, czyli ze zbiorem opowiadań. Sięgnijmy na chwilę do posłowia autorstwa Anny Kapuścińskiej: „...to zbiór skomponowany z migawkowych anegdot, garstki wierszy, pojedynczych opowieści, ale także rozbudowanych, niemal samodzielnych mikrocykli. Wszystkie teksty łączą utrwalone w nich stany: zwykłość, monotonia, samotność, beznadzieja, lęk, zakłopotanie, niepewność, niespełnienie. To figury wewnętrznego napięcia lub duchowej erozji współczesnego człowieka, wplątanego w tryby ekonomiczno-społecznej machiny, wtłoczonego w rzeczywistość skompresowaną do małomiejskich kwartałów, uwikłanego w mitopodobne złudzenia kultury masowej, w konsekwencji – egzystencjalnie nienasyconego, tragicznie rozdartego między życiem a śmiercią, oczekiwaniem a pustką”.
Zatem mamy do czynienia z bohaterem typu everymana, który w cyklach anegdotycznych funkcjonuje pod imieniem Sebastiana. Tenże Sebastian obraca się w zamkniętym kręgu bohaterów, mieszkańców osiedla – wiodących swoje proste, zrutynizowane życie pełne powtarzających się czynności. Przed tym nie ma ucieczki, nie można nawet ukryć się w swoim wnętrzu, bo „Sebastian uważa, że każdy ma w sobie jakiegoś Sebastiana. I go dusi”. Galeria postaci przewijających się przez strony książki odsłania pozory różnorodności, lecz tak naprawdę Sebastian jest zarówno niespełnionym Literatem, jak i kioskarzem nieczytającym gazet, ale także i tajemniczą kobietą, co to chodzi po Nowopolu i rozmawia na głos sama ze sobą...
Ten rozedrgany obraz zachowuje jednak swój porządek, różnorodność środków wyrazu nie zakłóca wewnętrznej spójności. Także pod względem językowym – właśnie w tej kategorii poeta Tomasz Majzel bez kompleksów staje w szranki z prozaikami czystej konwencji. Jednocześnie autor unika błędów innych kolegów po piórze, którzy stawiając na piedestale język metafor i impresji niejako tracą z oczu potrzebę linearności fabuły i zachowania struktury opowieści. Pisząc prozę, opowiadamy jakąś historię, jesteśmy gawędziarzami od wieków snującymi wątki przy tysiącach ognisk. Pisząc poezję, zazwyczaj chodzi nam o oddziaływanie słowem, a nie historią. Tomasz Majzel nie wpada w pułapkę tej pozornej sprzeczności – jego
Opowiadania w liczbie pojedynczej zachowują elementy obu języków. I dlatego też ta prozopoezja ma szansę uwieść każdego czytelnika.
Krzysztof Maciejewski
Tomasz Majzel
Opowiadania w liczbie pojedynczej –
http://wforma.eu/183,opowiadania-w-liczbie-pojedynczej.html