copyright ©
www.qfant.pl 2011
Będę przez chwilę sypać oczywistościami: kryminał poleca się fanom kryminału, romans wielbicielom romansu, horror maniakom grozy i tak dalej, i tak dalej. Takie rekomendacje są możliwe, kiedy powieść posiada dużo cech jakiegoś gatunku, spełnia jego wymogi, korzysta z klasycznych schematów, inspiruje się wzorcem – najprościej mówiąc, kiedy da się ją zaszufladkować. A co, jeśli książka nie tylko szufladkowaniu się opiera, ale w dodatku żadna etykieta na nic się nie przydaje, ponieważ utwór posiada pewne, że tak powiem, „bonusowe” cechy, które największego fana gatunku mogą zniechęcić, zaś kogoś za gatunkiem nieprzepadającym – rozkochać?
Właśnie z taką literaturą miałam do czynienia. „Pysznego ciała” Agnieszki Masłowieckiej nie da się gatunkowo określić bez bawienia się w tworzenie wieloelementowych przymiotników i używania wyrażeń typu „coś z elementami czegoś innego”. Przyczyna jest prosta – jest to zbiór opowiadań, z których każde można przypisywać do innego gatunku.
Masłowiecką zainspirowała historia niemieckiego kanibala, którą zapewne wielu z was zna na przykład z filmu „Kanibal z Rotenburga”. W 2001 roku Armin Meiwes napisał ogłoszenie, w którym poszukiwał kogoś, kto... dałby się zjeść. Zgłosił się do niego Bernd Brandes. Dobrowolnie, bo zawsze o tym marzył, został przez Armina zabity i zjedzony. Autorka posłużyła się tym motywem, nie tylko wczuwając się w umysł kanibala, ale przede wszystkim ciągnąc temat dalej – w bardziej metaforyczne, mniej dosłowne rejony. Tak powstał zbiór dziesięciu opowiadań, stanowiący zamkniętą całość, z kluczem, którego szukanie powinno być celem czytelnika-smakosza. A poszukiwanie to będzie naprawdę wymagające, ponieważ – jak już wspomniałam – mamy tu wiele bardzo różnych tekstów. Jest na przykład pamiętnikarska opowieść sympatycznej debiutującej pisarki, która w desperacji na jakiś czas ucieka od cywilizacji – „Lusterko-kwiatek”. Utwór na początku śmieszny i lekko szalony, dopóki nie wyczujemy konwencji, przemienia się w opowieść z lekkim powiewem baśni. Gwoździem programu jest obszerniejsze opowiadanie, od którego zbiór wziął nazwę, a będące czymś w rodzaju futurologicznej antyutopii. Widać więc ogromną różnorodność utworów.
Co je łączy? Przede wszystkim: język. Masłowiecka bawi się polszczyzną, obraca ją na wszystkie strony, łączy kontrastowe jakości. Raz karmi pięknymi, poetyckimi wręcz opisami, raz wmusza w niego lingwistyczne błoto pełne potoczności, kolokwializmów, wulgaryzmów. Często zdarza jej się wpaść w słowotok, buduje wtedy kilometrowe zdania, które czyta się z prędkością światła, jeśli chce się nadążyć za narratorem. Autorka nierzadko podrzuca czytelnikowi pod nogi ciekawe językowe lub logiczne skojarzenia i metafory, potrafi tym zaintrygować lub rozśmieszyć. Niektóre utwory na pierwszy rzut oka są wręcz jednym wielkim bełkotem napisanym przez osobnika nie w pełni rozumu (np. „Smok”), ale tu właśnie należy rzucić drugie hasło, które spaja zbiór: gra. Gdyby książka miała oczy, co chwilę puszczałaby do nas porozumiewawcze oczko. Oczywistym tego przykładem jest tekst „Proszę pani!”, będący monologiem tak sprytnie uformowanym, iż czytelnik faktycznie ma wrażenie, że narratorka (albo/i pisarka) mówi wprost do niego.
We wstępie tej recenzji napisałam o „bonusowych” cechach książki. Miałam na myśli właśnie język i zabawę z czytelnikiem, obecne w „Pysznym ciele”. Nawet gdyby zbiór był gatunkowo jednorodny, nic by nie dała rekomendacja w stylu „polecam fanom gatunku X”. By „Pyszne ciało” się spodobało, czytelnik musi lubić pewną ekstrawagancję i gwałty na języku. Musi być także pracowitym i cierpliwym – komu tej ostatniej cechy brakuje, ten zapewne po kilku opowiadaniach dojdzie do wniosku, że ma do czynienia z literacką pomyłką. Czytelnik uważny, czytelnik-smakosz, który lubi na dłużej się zamyślić nad sensem przeczytanego utworu, żonglować w głowie znaczeniami i szukać klucza – powinien być zachwycony.
A na koniec chciałam wyrazić swój zachwyt nad wydaniem. Książka w oryginalnym kwadratowym formacie – nie zaś w tym prostokątnym, do którego przywykliśmy – jest bardzo miła oku i prezentuje się świetnie. No i brawa dla osoby odpowiedzialnej za dobór grafik z niepokojącymi lalkami – tworzą niesamowity klimat w trakcie lektury.
Katarzyna Tatomir
Agnieszka Masłowiecka
Pyszne ciało –
http://wforma.eu/191,pyszne-cialo.html