copyright © "Nowy Napis Co Tydzień" 2022
Niezwykle trudnym zadaniem jest skreślenie kilku słów recenzji na temat zbioru aforyzmów. Bo w swej istocie właśnie tym są „Tarcze z pajęczyny” Zbigniewa Chojnowskiego. To kolekcja rozmaitych przemyśleń zebranych w kilka podgrup tematycznych. Przemyślenia te dotyczą przede wszystkim poezji w różnych wymiarach. Tak w wymiarze czynnym związanym z punktem widzenia osoby piszącej, jak i w wymiarze biernym, to jest podążającym za optyką czytelnika, tego, kto poezję odbiera i ją przeżywa. W istocie Chojnowski w swoim zbiorze jawi się jako człowiek głęboko zanurzony w poezji i szczerze ją kochający. Poezję i literaturę w ogóle. W jego krótkich, acz bardzo często niezwykle trafnych przemyśleniach da się wyczuć szczere przywiązanie do słowa pisanego.
Powstaje pytanie: w jakim celu stworzony został ten zbiór? Co chciał ukazać Chojnowski? Wydaje się, że motywacją poety była potrzeba przelania na papier i ukazania światu swych przemyśleń w stanie czystym. Bez metaforyki i zaklinania ich w ramy literackich konwencji. Potrzeba przedstawienia myśli takimi, jakie są – czyste i jednoznaczne. A przede wszystkim autentyczne i szczere. Oczywiście nie wszystkie są równie inspirujące i błyskotliwe. Znajdą się w tym zbiorze myśli naprawdę nietypowe i intrygujące, znajdą się i takie, które nie porywają zanadto odkrywczością. Jednak bez wątpienia wszystkie aforyzmy zawarte w „Tarczach z pajęczyny” stanowią naturalny i żywy zapis podróży, jakie odbywa intelektualnie autor.
Aforyści, aforyści...
Podróżom tym przed Chojnowskim oddawało się już wielu autorów. Niejeden tworzył aforyzmy, w tym poświęcone kulturze i literaturze. „Powiedz mi, jakie książki masz w domu, a powiem ci, kim jesteś” – pisał Jarosław Iwaszkiewicz (notabene bohater rozpraw pisanych swego czasu przez Chojnowskiego). „Kto czyta książki, żyje podwójnie” – zauważał Umberto Eco, autor słynnych „Zapisków na pudełku od zapałek”. „Z książkami jest tak, jak z ludźmi – bardzo niewielu ma dla nas ogromne znaczenie. Reszta po prostu ginie w tłumie” – dzielił się swoimi refleksjami francuski myśliciel i pisarz Wolter. Przykłady można mnożyć w nieskończoność. Faktem jest, że niektórzy aforyści tworzyli sentencje znakomite i przenikliwe, które nie raz wchodziły nawet do języka potocznego, podczas gdy inni poprzestawali na, przyznajmy, zdaniach dość błahych. Takich, które po latach czy dekadach mogły zostać opublikowane co najwyżej w social mediach przez nastolatków pozujących na domorosłych intelektualistów.
Jeszcze mniej było w historii autorów zbiorów aforyzmów, które całościowo godne byłyby zapamiętania. Swe maksymy przedstawiali Marek Aureliusz w „Rozmyślaniach” czy Johann Wolfgang Goethe. Na gruncie polskim wymienić wypada choćby wybitnych intelektualistów – Karola Irzykowskiego czy Stanisława Brzozowskiego. Błyskotliwymi sentencjami dzielili się z odbiorcami także Antoni Kępiński czy Witold Gombrowicz. Jednak tym najbardziej znanym, a wręcz – że ośmielę się użyć tego nieco wyświechtanego określenia – kultowym polskim aforystą, pozostaje, nawet mimo upływu lat, Stanisław Jerzy Lec. Autor „Myśli nieuczesanych” to ten, którego maksymy w wielu przypadkach przewędrowały z kart książek do języka powszechnie używanego. Najsłynniejszym aforyzmem Leca zapewne pozostaje mówiący o tym, że „wydawało nam się, że osiągnęliśmy dno, lecz oto nagle rozległo się pukanie od spodu”. Ale oryginalnych sentencji Leca godnych przywołania jest więcej:
Gdy despoci wracają do terroru, można spać spokojnie, to żaden podstęp.
Często trzeba usunąć się na stronę, żeby zobaczyć profil epoki.
Zawsze istnieje jeszcze ostrzejsza tępota.
Wieko trumny od strony użytkownika nie jest ozdobne.
Epoki tworzy archeologia.
Dziesiątki i setki innych... Powyższe przykłady pochodzą właśnie z rzeczonych „Myśli nieuczesanych”. Nietrudno zauważyć, jaki był „przepis” Leca na dobry i zapadający w pamięć aforyzm – myśl odnosząca się do realnego życia, a zarazem ważnych kwestii społeczno-kulturowych, a przy tym nasączona humorem i ciętą ironią. Ot, choćby aforyzm, w którym Lec wspomina wieko od trumny – niby rzecz błaha, stwierdzenie banalnego faktu, ale zarazem poprzez przywołanie świata materialnego odwołująca odbiorcę do rzeczywistości eschatologicznej. Taki winien być dobry aforyzm – rzutki, żwawy, ciekawy.
Aforyzmy o pisaniu, aforyzmy o czytaniu
Jednak wszakże nie o Lecu traktuje ten tekst! Zapytajmy tym samym, czy takie właśnie – pełne energii, odważne i intrygujące – są aforyzmy zawarte przez Chojnowskiego w jego „Tarczach z pajęczyny”. Na wstępie zauważyć wypada, że Chojnowski swój zbiór dzieli na pięć pomniejszych podzbiorów. Są to kolejno: „Czytanie”, „Poeta”, „Poezja”, „Tworzenie” oraz „Wiersz”. Wszystkie pozornie podobne, a jednak każdy zawierający sentencje nieco odmienne, akcentujące inne aspekty patrzenia na poezję i literaturę. I tak oto w części pierwszej odnajdziemy takie maksymy jak:
Znaczenie wiersza? Szept niedosłuchany.
Wiersz trzeba umieć czytać także bez pytania: co to wszystko znaczy?
Zło mediów polega na utwierdzaniu przekonania; wszystko mi powiedzą, nie muszę być ciekawy. A przecież nie zaciekawiać się, znaczy obojętnieć.
Czytanie dobrej poezji dostarcza energii, której nie wydobędziesz skądinąd.
Widać w tych sentencjach umiłowanie do ducha poezji, do zatopienia się w lekturze, a także wrażliwość na słowo, przeświadczenie, że warto mu się oddawać i przyglądać. Chojnowski w tych aforyzmach (i innych pochodzących z pierwszej części zbioru) zdaje się stawiać sobie i odpowiadać na dwa naczelne pytania: „Dlaczego warto czytać?” i „Jak należy czytać?”. Czytać warto, bo lektura to energia, życie, witalność. Należy zaś czytać nie pospiesznie, nie pobieżnie, lecz wnikliwie i uważnie. Zarazem tak, by wsłuchiwać się w ów „szept niedosłuchany”, by nie zagłuszać brzmienia poezji nadmiernie natrętnym analizowaniem.
Zdarzą się w tej pierwszej części książki i takie aforyzmy, w których Chojnowski nawiąże do ważnych postaci świata polskiej kultury oraz literatury i ich osiągnięć. Jak choćby do Gombrowicza:
Bełkotliwa gonitwa za „nowoczesnością” opiera się na łatwym do przyjęcia mniemaniu, że rozwijająca się technologia radykalnie przekształca istotę człowieczeństwa. Ten zabobon towarzyszy wierze w zbawczą moc postępu. Tym, którzy wdrażają ów przesąd, bardzo przydaje się Gombrowicz; używanie go przez potomków rodziny Młodziaków sprawia, że pisarz dość intensywnie przewraca się w grobie.
W tej sentencji dostrzegamy intelektualizm pomieszany z ironią. Refleksja kulturowa to zabawne nawiązanie do „Ferdydurke” i szpilka wbita we współczesne prądy myślowe. W przypadku tegoż aforyzmu trudno jednak nie stwierdzić, że jest on nieco zbyt skomplikowany w formie, nieco zbyt przesycony treścią. Tym samym brakuje mu lekkości, naturalności i świeżości. Tak jest niestety czasem z tymi aforyzmami Chojnowskiego, które zajmują ładnych kilka linijek tekstu. Jako zbyt rozwinięte tracą rezon i energię, którą mają te krótsze. Te z kolei jawią się jako nienachalne i zajmujące.
Jak sentencja z kolejnej części zbioru, czyli „Poety”: „Poeci, skoro jesteśmy, musimy być!”. Czyż nie jest to proste w formie, lecz bogate w przekazie przesłanie? Czy jeszcze istnieją poeci? Owszem. A jeżeli tak, jeżeli wciąż tkwi w nich duch pchający do tworzenia, powinni realizować swoje powołanie. Proste zdanie prowokuje pytania – dlaczego autor tak właśnie stwierdza? Czy sam jest poetą? Czemu tak zależy mu na aktywności poetyckiej?
Poeta, naukowiec, wreszcie – aforysta
A Chojnowski istotnie poetą jest. Poetą to zresztą mało powiedziane, bo spektrum działalności autora „Tarcz z pajęczyny” jest o wiele szersze. Ten urodzony w latach sześćdziesiątych intelektualista to histotyk literatury, krytyk literacki, profesor nauk humanistycznych i nauczyciel akademicki pracujący na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Jego zainteresowania naukowe koncentrują się wokół literatury Warmii i Mazur oraz historii polskiej poezji XX i XXI wieku. Od 2020 roku pełni funkcję dyrektora Instytutu Literaturoznawstwa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Pisał o twórczości Zbigniewa Herberta, Jarosława Iwaszkiewicza (habilitacja na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu) czy Zbigniewa Herberta.
Jako poeta publikuje od kilkudziesięciu lat. Wydał dotąd kilkanaście tomików poetyckich. Za „Bliźniego, swego” z 2013 roku był nominowany do Nagrody im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Ten sam tomik przyniósł mu też nominację do Nagrody Literackiej im. ks. Jana Twardowskiego. Ponadto wydał takie tomiki jak: „Śniardwy” (1993), „Cztery strony domu” (1996), „Ląd gordyjski” (2006), „Rozwidlenia” (2008) czy „Widny kres” (2017). Poezja Chojnowskiego to przywiązanie do Warmii i Mazur, któremu twórca daje wyraz poprzez przywoływanie obrazów mazurskiej przyrody i kultury. Doświadczenia jednostkowe w tej twórczości nabierają cech uniwersalnych. Szczegół prowadzi do ogółu. Nie inaczej jest i w przypadku owego zbioru aforyzmów, w którym Chojnowski poprzez drobne, krótkie zdania tworzy szersze kulturowe refleksje i diagnozy. Jak czytamy w aforyzmach z części „Poezja”:
Poezja jest definiowaniem nocy, czyli wydostawaniem się z nocy.
Poezja dziedziną odczuwania i kontemplacji. Nie powinna być mylona i utożsamiana z polityką czy reklamą handlową, a bywa.
Mocne punkty oparcia dla kultury poezja stwarza, słabe wypiera.
U Chojnowskiego niejednokrotnie możemy zaobserwować spoglądanie na kulturę jako taką poprzez pryzmat poezji. Przejawia on zainteresowanie kondycją współczesnego świata, stawia nie raz tezy dotyczące wagi poezji w budowaniu kultury i cywilizacji. Dlatego podkreśla, że poezja nie powinna być mylona z polityką czy reklamą. Dlatego zauważa, jak istotne znaczenie ma twórczość literacka w budowaniu kulturowych mostów. Przedstawia Chojnowski także przemyślenia związane z samym procesem tworzenia:
Jeśli chcesz pisać prosto, masz skomplikowany problem.
Język się chowa, gdy widzisz wyraźnie zdarzenia, ich miejsce i Sens.
Napisz wreszcie wiersz, którego boisz się napisać.
Po raz kolejny widać w tych aforyzmach przywiązanie do poezji oraz jej głębokie zrozumienie. Jest Chojnowski zaprawdę erudytą, poetą, twórcą. Człowiekiem, który poezję ewidentnie kocha i żyje nią. I to widać w „Tarczach z pajęczyny”. Na koniec można by zapytać: skąd właściwie ten tytuł? Może stąd, że tarcze tworzone przez autora ze słów z jednej strony są pozornie skromne i potencjalnie nietrwałe, wszak stworzone ze słów. Z drugiej jednak – tak jak pajęcza sieć, spełniają swe zadanie – niespiesznie, sukcesywnie, niepostrzeżenie. Kto da się złapać w tę sieć, pozna niejedną frapującą myśl. Czy książka ta jest przełomowa, wyjątkowa? Zapewne nie. Ale czy jest ciekawym, godnym uwagi zbiorem refleksji? Jak najbardziej tak. Dlatego jeżeli kogoś interesują nienachalne, lecz inteligentne zdania o kulturze i poezji, jest to propozycja dla niego.
Maciej Woźniak
Zbigniew Chojnowski Tarcze z pajęczyny – http://www.wforma.eu/tarcze-z-pajeczyny.html