copyright ©
www.papierowemysli.pl 2009
Z Miłką O. Malzahn, pisarką, piosenkarką i poetką, rozmawia Krzysiek Maciejewski
Jesteś prawdziwą kobietą renesansu, która posługuje się mnogością artystycznych środków wyrazu (poezja, piosenki, muzyka, dramaty, opowiadania, powieści...). Czy to zróżnicowanie stanowi odbicie osobowości, a może to dokonany z premedytacją artystyczny wybór?
Miłka O. Malzahn: Wbrew pozorom nie ma tu zróżnicowania. Po prostu zajmuję się materią (i duchem) słowa. Nie wybieram formy, słowa i historie, które opowiadam formują się "w trakcie". Czasami jestem tym zaskoczona, ale to mój ulubiony element (adrenalinowy) przy każdym zadaniu twórczym – zaskoczenie. Takie moje, osobiste i do-słowne zdziwienia są OK.
No właśnie... Każda z tych Twoich inkarnacji, żeby posłużyć się metaforą hinduistyczną, skupia się na wielkiej dbałości o słowo. To chyba nie przypadek?
Miłka O. Malzahn: Podobno "na początku było słowo", z czym jednak polemizowałabym, optując za pierwszą myślą (w sensie pierwszeństwa myśli). Ale, rzeczywiście, słowa są wyjątkowym narzędziem komunikacji, przekazać potrafią i widoki, i uczucia, i możliwości, i ograniczenia, i inne światy... Mogą prawie wszystko. Mam ogromny szacunek do słów, które stwarzają.
Słowa czasami karmią się słowami. Nie o kanibalizm słów jednak pytam, ale o źródła inspiracji – ulubionych pisarzy i książki. Zdradzisz je?
Miłka O. Malzahn: Najchętniej – nie zdradzę :) Mam fazy silnego i nieopanowanego czytelnictwa. Zachwycam się książkami, ale do lektur raczej nie wracam i często je sobie zapominam. Nie mniej, echo "naczytań" w głowie mi się kołacze. Od czasu do czasu sięgam po Hannę Krall, by poskromić moje rozgadanie:) I po innych milcząco-tworzących. Ale gdy konstruuję coś sama sobie (i innym) – zarzucam czytanie, by nie papugować, nie odnosić się, nie "słyszeć" kogoś obcego. Aha, ostatnio spędzam mnóstwo czasu w kinie. Tam też znajduję sporo słów, jest cała masa sieczki :) To też dla auto-okiełznania ;)
Przejdźmy do powieści "Fronasz". W notce odautorskiej dopuszczasz swobodę interpretacyjną, gdyż "każde odczytanie Fronasza jest prawdopodobnie słuszne". Czy zdarzało się czasami, że ktoś odczytywał Twoje przesłanie całkowicie na opak?
Miłka O. Malzahn: Całkowicie to się chyba nie da, bo nie wmontowuję w książki jakiejś jednej myśli, którą można pojąć albo nie pojmować. Jest tu (i tam) wiele wątków. Czasami czytelnik wyłapuje coś, na co sama nie zwróciłam uwagi. Czasami czytający odbierają sprawy zawieszone (emocje, uczucia, sensy) całkiem inaczej, niż ja bym to zrobiła, ale nie mogę twierdzić, że jest to na opak. Normalnie, w życiu, też każdy świadek opowiada o wydarzeniu inaczej, rozumie je odmiennie, prawda?
Czytając miałem takie wrażenie, jakby książka pisała się w trakcie lektury, jest w niej jakaś niedookreśloność i nadrealność. Czy taki był zamysł od samego początku (bo powieść zrodziła się chyba z opowiadania pt. "Fronasz i Martyniec")?
Miłka O. Malzahn: To był zamysł, nie chciałam zamknąć Fronasza z Martyńcem w sensacyjnej historyjce, z trupami w tle. Zaintrygowali mnie (bez tych trupów i bez ciężarówki), więc postanowiłam dowiedzieć się o nich więcej. W trakcie poszukiwań Fronasz wyszedł na pierwszy plan, a to, co wyglądało na oczywiste, stawało się coraz bardziej wieloznaczne, subtelne, a czasem... dziwne i dla mnie samej niezrozumiałe. Dla Fronasza - pewnie też nie. Jedynie (w finale) jego ukochana dotknęła tej tajemnicy, albo i nie... Nie wiem :):):):). Zaś na potencjał opowiadania o Fronaszu zwrócił moją uwagę ówczesny wydawca i czujny krytyk Cezary Konrad Kęder. Miał rację. Potencjał tu był. I jest nadal.
Odkładając na bok kwestie swobody interpretacji – czy rzeczywiście książka mówi o dyskretnej obecności Boga? Czy ten Bóg nie jest trochę takim bytem gnostycznym (Tancerz może równie dobrze symbolizować Anioła, jak i Szatana)?
Miłka O. Malzahn: Nie chciałabym (jako autorka) podsuwać konkretnych rozwiązań, pisząc nie myślałam symbolicznie, obrazami myślałam, podążając (pokornie) za bohaterami. Ale to słuszna uwaga, że można znaleźć w powieści elementy świata ducha, obecność jakiejś Mocy, Myśli, Siły, Losu, Logosu (do wyboru:) i Tancerz (naprawdę) momentami bywa nieco złowrogi. Jest tu też dobro, jest zło, miłość, tęsknota (sporo), ambicje, pragnienia i całe to zamieszanie, jakie zmieścić się może w człowieku. Sprawy boskie nie są jednoznaczne, bo każdy filtruje metafizykę sobie sam, przepuszcza przez organizm, przez mózg, przez to, co chce tłumaczyć, przez to, czego boi się tknąć. Jeśli jest to wyczuwalne we "Fronaszu" – to bardzo się cieszę. Każdy z nas jest trochę tu (realnie, namacalnie, przestrzennie, rodzinnie) i trochę tam (w snach, marzeniach o..., w tęsknotach, w planowaniu wakacji, kolacji, etc:) Hm... w sumie można to uznać za dalekie echo moich radosnych (i naonczas – odkrywczych) lektur gnostyckich :)
Mieszkaniec zupełnie innej literackiej krainy, Stephen King, często przyznaje, że tworzy swoje opowieści bez konspektu, planowania etc. Po prostu stawia bohaterów w określonej sytuacji i obserwuje z ciekawością – jak się zachowają? Czy tak właśnie pisałaś swoją powieść?
Miłka O. Malzahn: Zamierzam to zmienić, bo bywa to zgubne, chociaż z drugiej strony... z powodu bez-planu przy pisaniu się nie nudzę ani przez chwilę. Nigdy niczego nie jestem pewna, nie wypełniam zarysowanych ram, lecz zeskrobuję stare farby, pod którymi znajduję ...cuda malowane (albo czasami tylko cuda na kiju). Jednak niekiedy to ja (i tylko ja!) dokonuję wyborów, ustalam kierunki zdarzeń, poczynam sobie bezwzględnie! Ale tylko wtedy, gdy naprawdę nie mam wyjścia!
Fronasz i Martyniec są kimś w rodzaju mafijnych kurierów, którzy jednak zamiast broni lub narkotyków zaczynają przewozić idee, jak się okazuje znacznie groźniejsze niż namacalne przedmioty (przynajmniej dla nich). Jak z tym przemytem ziemi, w którym mniej istotna jest sama gleba, a bardziej – miejsce, z którego pochodzi. Skąd pomysł na takie zderzenie brutalności z liryzmem?
Miłka O. Malzahn: Się samo zderzyło. I sam Fronasz, i Martyniec z natury okazali się trochę brutalni i gruboskórni (choć nie prostaccy), a to, co działo się wokół nich – to ich świat, adekwatny. To też ich biznesy, ich rozumienia świętości :) A tak w ogóle, to ostatnio przestałam upiększać, co się upiększeniu nie chce poddać, wpuściłam sprawy i rzeczy... nazwijmy je... brzydkie – w zasięg wzroku mojego i moich bohaterów. Ale bez przesady. Turpiści już tu byli, w kinie brudu, smutku i beznadziei – po wręby, a przecież każdy śmietnik ma swój romantyczny krajobraz. Próbowałeś fotografować śmietnik? Wszędzie znaleźć można liryzm, w formie przydatnej ludziom. Ja lubię. Więc tak to widzę. A Fronasz i Martyniec, rzeczywiście, w pewnym momencie transportują swoiste koncepcje (idee), w każdym działaniu bowiem i w wydarzeniu odnaleźć można drugie dno, lub szklaną ścianę, niski sufit, albo boczny korytarz. Im się tak zdarzyło.
Może więc kilka słów o Chief, bo to bardzo ciekawa postać. Na podstawowym poziomie staje ona w pewnym momencie przed wyborem między Fronaszem i Tancerzem. Czy jest tylko bezwolną ofiarą Przeznaczenia (bo "ze znakami się nie dyskutuje")?
Miłka O. Malzahn: I tu jest problem. Też się nad tym zastanawiałam, jak to z nią jest. Czy pcha ją Fatum, czy naprawdę – miłość i fascynacja, czy też mega Tęsknota za nie-wiadomo-czym? Czy nie łatwiej dla Chief byłoby zaufać uczuciom Fronasza? Ale może on nie dał im/jej szansy, nie ujawnił swojego afektu (że tak powiem) i może ona nie była pewna tego, co dzieje się między nimi? ...Bo zależność, bo interesy, bo wiadomo jak skomplikowane bywa życie, a co dopiero miłość!!! A z Tancerzem jasna sprawa: to był wiatr, jak w Upojeniu Stanisława Grochowiaka (Jest wiatr, co nozdrza mężczyzny rozchyla; Jest taki wiatr). Oczywiście, nie tylko wiatr, bo i rozmaite, niewytłumaczalne rzeczy potrafią się zdarzyć między kobietą a mężczyzną (szczególnie taką kobietą, jak Chief oraz takim mężczyzną, jak Tancerz.) Szczególnie wtedy, gdy skrzy i iskrzy.
Ile jest z Ciebie w tej powieści? Pytam, by stwierdzić, czy Fronasz zawiera więcej niż cień Miłki Malzahn...
Miłka O. Malzahn: Nie mam pojęcia. Może nie w bohaterach, ale w klimatach, w miejscach, w szczegółach – mogę być tam ja. Jednakowoż... wcale nie muszę :)
I zapytam na koniec o to, nad czym pracujesz? Czy będzie to kolejna powieść lub zbiór opowiadań? Czy będzie kolejna płyta z Michałem Jacaszkiem?
Miłka O. Malzahn: Teraz mam czas specjalny, w którym uczę się nie wychodzić poza ramy ani o krok. Piszę doktorat. No i nieustannie jestem głosem w Radiu Białystok. A śpiewanie zarzuciłam, za daleko jest Michał (z 500 kilometrów), a zszywanie płyty z resztóweczek i skrawków już mnie nie cieszy. W niedalekiej przyszłości pojawi się projekt teatralny do którego pisze tanga, ale na razie jeszcze czekam na "moje" etapy realizacji. Za to w obiegu są nowe składanki – płyta Białystok muzyczny oraz Verda Disco, na której podlaskie zespoły śpiewają swoje utwory w wersji esperanto. Zatem – teraz słowa głównie w pisaniu splatam, nie zmuszając ich do muzycznych ekwilibrystyk.
Dziękuję za rozmowę.
Miłka O. Malzahn: Się polecam
Miłka O. Malzahn
Fronasz –
http://www.wforma.eu/42,fronasz.html