copyright © http://annasikorska.blogspot.com 2020
Cechą charakterystyczną poezji Uty Przyboś jest wyłanianie znaczeń z otoczenia, dostrzeganie problemów społecznych i etycznych. Jest to poetka bardzo wrażliwa na otoczenie, cierpienie innych ludzi oraz istot. Każda czynność prowadzi do refleksji. Nawet malowanie paznokci staje się punktem wyjścia do poruszenia ważnych tematów, pokazania do jakiego okrucieństwa – jako ludzie – jesteśmy zdolni, bo potrafimy wyrywać kły, paznokcie, krzywdzić w zadziwiające sposoby. Dostrzega, że w tłumie ginie nam poczucie odpowiedzialności za wyrządzane zło: „dopiero osobna jestem odpowiedzialna/ znajduję wspólną w każdym Osobę”. Takie spostrzeżenie sprawia, że uwrażliwia nas, abyśmy zachowali czujność wobec działań tłumów dążących do zatarcia indywidualności: „żołnierzom więźniom i prostytutkom goli się głowy / żeby nie widzieć w nich osoby/ odciąć... / a oni sami siebie... / wspólni bezmyślnie / w stadzie gromadzie tabunie sforze / bo pojedynczo jakby niewarci / wataha / jednaka // (...) // wiem jak przyjemnie poczuć się w tłumie / być we wspólnocie maszerującej / boję się tego bo wtedy inni stają się obcy / możemy krzyczeć: na-si na-si-na si-na / i trupem nagle zajechało”. W poezji Uty Przyboś ważne jest stawanie naprzeciw konkretnego Innego. Jest to swoista poezja spotkania, bo pretekstem do wyjścia naprzeciw anonimowym jednostkom są przedmioty, których istnienie uświadamia nam, że zawsze istnieje ten zły czas. Czasami jest bliżej, czasami dalej, ale nigdy nie możemy się od niego wyzwolić, dlatego musimy być bardzo czujni: „Jest blisko. Zawsze w myślach ludzi wcale niegłodnych. / Za to z poglądami. Jedynymi niemiłosiernie słusznymi. / Hejtujący”. Przemoc słowna staje się punktem wyjścia do przemocy fizycznej. I ten fenomen przechodzenia od jednej do drugiej ciągle zaskakuje. Poetka pisze: „Co, kiedy dowiaduję się jak sąsiedzi polowali na sąsiadów? / Tu z tępą łopatą, tam z bystrą gilotyną? / Tak zwyczajnie: na drodze, niegdyś wspólnej, / na polu, które dawało im życie. / Jak czuć coś? Jak?”. Wcześniej w wierszu „Różnica dostrzega: „Ludzie z innych chętnie robią przedmioty / żeby mieć ich rzeczy”. Przemoc nigdy nie jest bezinteresowna, ale staje się pretekstem do zawładnięcia rzeczami, dlatego najlepsze miejsce bogactw po zmarłych widzi w trumnie, bo zostawione klejnoty mogą mieć wartość, ale niosą za duży ciężar emocjonalny, mają w sobie za duże historii osoby, która wcześniej je posiadała: „Intymność kolczyków, które tkwiły w uszach – peszy. / Brzydzi. / Przedmioty, które miały zdobić – onieśmielają trwaniem”. „Biżuteria” w pewien sposób kojarzy mi się z utworem Wisławy Szymborskiej „Muzeum”, w którym nie ma już właścicieli przedmiotów zgromadzonych w muzeum. U Uty Przyboś są to pamiątki lub w jakiś sposób przejęte skarby, które jednych mogą peszyć, innych brzydzić czy zmusić do refleksji nad ulotnością życia.
Relacje społeczne to tworzenie społecznego łańcucha pokarmowego: jednostki słabsze są likwidowane, a w bardziej cywilizowanych społeczeństwach wypluwane poza margines społeczny, uważane za nieporadne, nieodpowiedzialne, leniwe. Najdobitniej opisuje to zjawisko w wierszu „Pierwsze ogniwo”, w którym podmiot liryczny to odpowiedzialna kobieta potrafiąca wypełniać swoje obowiązki, aktywna, prospołeczna, ale będąca artystką i przez to nie jest traktowana poważnie, bo „Twórca robi z niczego – taki nieodpowiedzialny”. Dostrzega paradoks tego, że osoby pracujące wokół wytworów artysty są traktowani jako pracujący, odpowiedzialni, a tworzący te przedmioty nie: „Przeważnie jestem odpowiedzialna. Wstawałam w nocy do płaczącego dziecka. Dbam o koty, psy i konie. Podlewam kwiaty. Zdejmuję z dróg ślimaki i żuki gnojowniki. Oddzwaniam do przyjaciół. Staram się oddawać długi i płacić rachunki choć różnie z tym bywa. Myślą, że jestem ekshibicjonistką, że lubię ‘wystawiać’. Melduję się w ‘pośredniaku’, bo niby nie pracuję więc społeczeństwo uważa mnie za nieodpowiedzialną. Cóż – artysta pierwszym ogniwem łańcucha pokarmowego. Historykom sztuki, kustoszom, szatniarkom w muzeach, budowniczym oper i galerii płacą za to co robią, zwą to pracą. Twórca robi z niczego – taki nieodpowiedzialny. Znajomy biolog powiedział mi, że pierwsze ogniwo to ‘materia podstawowa’. Jednak materia?!”.
Tworzenie nie bierze się z próżni. Można powiedzieć, że cały świat Uty Przyboś to świat rzeczy. Otaczają ją, przemawiają, opowiadają swoje historie, zmuszają do refleksji. Są w pewnym sensie przestrzenią osaczającą, niepozwalającą na wytchnienie od rozmyślania. Zwłaszcza te codzienne, obarczone osobistymi wspomnieniami, przeżyciami: „Od rana do wieczora / osaczają puste krzesła, sztywne stoły, / nabrzmiałe okrucieństwem szafy. / Napierają ściany opętując kablami. / Kurz z naszego życia wdziera się w niespełnienia. // Zazdroszczę wędrowcom. // Powtarzalność przestrzeni. / A i tak gubię w niej / coś ważnego. / Wyruszę na łóżku”.
Kiedy już nasiedzi się w tych przestrzeniach codziennych, napatrzy na przedmioty, które mają swoje historie i kulturowe przesłania rusza świat. Ale i tam nie jest wola od krytycznego spojrzenia na ich dzieje, doświadczenia ludzi, piękno i ludzkie tragedie w jednym: „Paryż miasto światła-cienia. Barykad i błysku gilotyn. / Jeszcze zasiłki łagodzą sprzeczność poglądów, splątanie języków”.
Plątanie, przemiana, ścieranie się czy ewolucja są tematem przewodnim wiersza „Zapada zmrok” wprowadzającego do tomu: „Ciemnieje ziemia i wszystko co niesie niknie. / Stapiają się zwierzęta z drzewami. / Jednoczy wilk z owcą. / Morze z niebem. / Skała rozpada się w piasek. / Krągłe cielsko Ziemi blask przytłacza. / Wtedy ludzie rozpalają światła człowiecze / z jej boków wyrwanej energii. Mroku. / Opieramy o nie oczy nasze okrągłe. / I dalej idziemy”. Idziemy i nie zwracamy uwagi na zachodzące zmiany dopóki nie zaczynają nam przeszkadzać, zmuszają do refleksji nad ich naturą, wyjątkowością lub uciążliwością jak małe porcje pakowanego jedzenia w sklepie i kontynent rosnący ze śmieci.
„Tykanie” to tom podzielony na pięć części. W każdej z nich owo „tykanie” ma nieco inny wymiar: czasami jest przyglądaniem się przedmiotom, zastanawianiem się jak przedmioty dotykają nas, czasami przeżywaniem pobytów w różnych miejscach, inny razem refleksją nad utartymi sądami, obserwowaniem przyrody, zastanawianiem nad funkcjonowaniem norm społecznych, aby na końcu znaleźć poetyckie portrety różnych postaci. Tykanie jest zaprzyjaźnianiem się, ale też wytykaniem win, opowiadaniem trudnych historii, patrzeniem na siebie z nieufnością i ciągłym przypominaniem sobie, że dobrym można być tylko, kiedy zachowamy ciągłą czujność oraz indywidualność, kiedy nie damy porwać się tłumom, ideom, przedmiotom i ich wymyślonej przez ludzi wartości.
Anna Sikorska
Uta Przyboś Tykanie – http://www.wforma.eu/tykanie.html