copyright © https://karols.pl 2025
„Dzwonek przeciął moje spóźnienie na pól. Ze ściśniętymi z bólu ustami, milcząc, usiadłem w ostatniej ławce. Moja klasa, czwarta b, była jakby wyjęta prosto z podręcznika numerologii. Po jej lewej stronie siedzieli piątkowicze, po prawej czwórkowicze, trójkowicze z plusem i trójkowicze, a pośrodku i na samym końcu dwójkowicze na szynach albo bez. Skąd ten układ, dzisiaj żaden z nas nie jest tego pewny, ale dyro prawdopodobnie podzielił nas jak układ okresowy Mendelejewa na jednostki: pierwiastki szlachetne, z których coś wartościowego wyrośnie, i na pierwiastki poślednie lub roztwory o co najmniej mętnym, niejasnym składzie”.
„Wrocławska abrakadabra” to zbiór dziesięciu opowiadań rozgrywających się w tytułowym mieście w czasach PRL-u. Właściwie, teksty można podzielić na dwa rodzaje: będące realistycznym odwzorowaniem rzeczywistości oraz utwory fantastyczne.
FANTASTYKA, ALBO JEJ ELEMENTY
Spośród zebranych w książce opowiadań, kilka z nich to teksty utrzymane w konwencji fantastycznej [okazjonalnie z domieszką grozy]. Mamy więc do czynienia z pewną budką telefoniczną, której przeznaczenie jest „ciut” inne, niż zwykłe wykonywanie połączeń. Następnie spoglądamy na pisarza i jedną ze stworzonych przez niego postaci literackich, która opuszcza opowiadanie, by wkraść się do rzeczywistości. Innym razem widzimy chłopca, który zostaje zakopany żywcem, by pobić pewien rekord [ale co się dzieje później, o tym nie piszę, bo nie chcę Wam zdradzać zakończenia]. Zaskakujące jest również opowiadanie o miłości małego Fiata do samochodu innej marki, czy o pewnym pociągu.
We wspomnianych powyżej przypadkach, element fantastyczny jest całkiem wyraźny i zazwyczaj bardzo mi się podobał [zwłaszcza historia zakopanego chłopca i przygody zakochanego Fiata 126p].
Nie zawsze jednak to, co nadnaturalne w prozie Gabriela Leonarda Kamińskiego można określić mianem „fantastycznego”.
REALIZM
„Wrocławska abrakadabra” zawiera w sobie bowiem także kilka opowiadań, w których zdarzenia nierzeczywiste stają się wytłumaczalne. Oczywiście, o ile założymy, że za wszystkim stoi dziecięca wyobraźnia. I to właśnie w tych przypadkach twórczość Kamińskiego nie tyle mi się podobała, co po prostu mnie zachwyciła.
Opowiadanie „Kiedy sprzedałem Polskę za złotówkę” jest genialne pod każdym względem. Zresztą, główny bohater tego utworu przewija się także w innych tekstach, co – przynajmniej częściowo – przeistacza zwykły zbiór w pewną dłuższą opowieść.
KILKA INNYCH PLUSÓW
Na ogromny plus zasługuje także samo pióro Kamińskiego. W każdym z opowiadań warstwa językowa stoi na naprawdę wysokim poziomie. Autor, niezależnie od tego, czy odmalowuje szaroburą rzeczywistość PRL-u, czy też wprowadza Czytelniczki i Czytelników w świat fantastyczny, zawsze robi to wyjątkowo sprawnie.
Ponadto, bardzo dobrze wypadają też postaci, które otrzymały „dłuższy metraż”, przewijając się w kilku opowiadaniach.
No i oczywiście humor. Ten sprawdzał się za każdym razem. Odnoszę wrażenie, że śmiałem się tam, gdzie śmiać się – zgodnie z założeniem Autora – powinienem.
PODSUMOWUJĄC
„Wrocławska abrakadabra” to zbiór opowiadań, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. A o przygodach chłopca z „Kiedy sprzedałem Polskę za złotówkę”, chętnie przeczytałbym całą osobną – i grubą – książkę.
Karol Skrzypek
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra – http://www.wforma.eu/wroclawska-abrakadabra.html