copyright © "Nowy Napis Co Tydzień" 2021
Najnowsza książka Bogusława Kierca to rzecz o poezji, o powołaniu poety, wreszcie o relacji z twórczością Przybosia, a także o więzi, jaką może stworzyć poezja między jej autorem a odbiorcą. Czy są to krytycznoliterackie eseje o Przybosiu, czy quasi-autobiograficzne eseje o Kiercu? Po trosze jedno i drugie.
„Ten taki, z którym od czasu do czasu miewam seanse tożsamości aktor ze spalonego teatru” – napisał kiedyś sam o sobie autoironicznie Bogusław Kierc. To enigmatyczne i zdałoby się błahe zdanie pochodzące z tomiku poetyckiego „Manatki”, wydanego w 2013 roku, mówi wbrew pozorom wiele, nie tylko o samym poecie, ale przede wszystkim o jego widzeniu przez samego siebie. Nie tylko o widzeniu Kierca przez Kierca. O widzeniu artysty przez artystę w ogóle. Ten taki, nienazwany, nieodgadniony, nieokiełznany. Można się z nim jedynie spotykać. „Miewać seanse tożsamości”. Ale czy można go poznać? – zdaje się pytać Kierc. Pyta nie tylko w tym cytacie, ale także w swojej najnowszej książce „Płomiennie obojętny”. W tym niełatwym do gatunkowego zaklasyfikowania tomie oscylującym między eseistyką, krytyką literacką i swego rodzaju pamiętnikiem pyta nie tylko o siebie, ale przede wszystkim o Juliana Przybosia, poetę, którego twórczością zajmował się przez sporą część życia, a także o poezję w ogóle. Cóż można bowiem wyciągnąć z owych seansów tożsamości? Kim jest aktor ze spalonego teatru?
Z jednej strony można by odpowiedzieć na to pytanie prosto – biograficznie, przywołując najważniejsze fakty z życiorysu Kierca. To urodzony w 1943 roku w Bielsku-Białej poeta, krytyk literacki, a także, istotnie, aktor i reżyser. Poezję zaczął tworzyć na początku lat sześćdziesiątych. Później dołączył do grupy literackiej Ugrupowanie 66. W czasie swojej kariery aktorskiej występował w filmach kinowych, między innymi w „Popiołach” Andrzeja Wajdy, a także grał w teatrze, pozostając przez lata związanym z Wrocławskim Teatrem Współczesnym. Jako reżyser pracował w teatrach w Bielsku-Białej i w Szczecinie. To właśnie w szczecińskim Teatrze Współczesnym, gdzie pełnił funkcję dyrektora artystycznego, wyreżyserował „Wzniosły upadek Anioła według Przybosia”. Anioł Przybosia tym samym nie bez przyczyny pojawia się niejednokrotnie w „Płomiennie obojętnym”, a refleksje na temat odkrywania sensu duchowych podróży poety zajmują tu istotne miejsce.
Podobnie istotne miejsce od zawsze zajmował Przyboś w życiu i twórczości Kierca. Pierwsze książki poświęcone temu poecie Kierc wydał jeszcze na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, między innymi: „Wiosny dziejowe Juliana Przybosia” czy „Przyboś i”. Do swojej dawnej twórczości Kierc w „Płomiennie obojętnym” zresztą powraca, niejednokrotnie weryfikując swoje niegdysiejsze spostrzeżenia i autoironicznie przyznając się do młodzieńczego wkraczania na mylne interpretacyjne ścieżki. Tym samym Płomiennie obojętny staje się nie tylko kolejną książką o Przybosiu, lecz także intymną podróżą w przeszłość dokonywaną przez znawcę poezji i rodzajem rozrachunku z samym sobą. Przede wszystkim zaś jest ta książka rodzajem spotkania – spotkania z poezją, z głębią myśli, z Przybosiem.
Jak dobrze owa idea spotkania koresponduje ze słowami wypowiedzianymi niegdyś przez samego Przybosia:
„Nie owo cogito konstytuuje świadomość, że się jest, ale takie właśnie poczucie współkwitnienia ze światem, współbycia ze wszystkim. Jest się o tyle, o ile się współjest”.
I to współistnienie widać zarówno w najnowszej książce Kierca, jak i w jego długoletniej więzi z Przybosiem. Komentatorzy zauważali w twórczości Bogusława, że jako poeta zaczerpnął od autora „Próby całości” poczucie harmonii języka, wyczulenie na dźwięki oraz odczucia, jakie wywołują one u odbiorcy (pisał o tym choćby Piotr Matywiecki). Ta wrażliwość łączy go z Przybosiem – członkiem Awangardy Krakowskiej, a zarazem poetą odznaczającym się pewną dyscypliną, potrafiącym pisać wiersze pełne skomplikowanych metafor. Podobnie jak Kierc, który nie stroni w swoich dziełach od mistyki zaklętej w plastycznych obrazach.
Nie ulega wątpliwości, że mało kto zrobił tyle dla zachowania dorobku Juliana Przybosia i odkrywania istoty jego poezji, ile Bogusław Kierc. Toteż osobisty esej kreślony przez niego w „Płomiennie obojętnym” można z dużą dozą przekonania określić mianem podsumowania krytycznoliterackiej drogi, swoistą wspólną summą obu pisarzy. W summie tej napotkamy ośmiu różnych „chłopców” – w takie ramy kompozycyjne ubiera swoją książkę Kierc, prezentując w następujących po sobie rozdziałach kolejne wcielenia, zarówno swoje jak i opisywanego przezeń poety. W tych opowieściach usłyszymy o „Chłopcu, który chciał być Przybosiem”, co stanowić będzie autorefleksję nad dawnymi pismami krytyka, ale także o „Chłopcu, który chciał pokonać Boga”, czy „O Chłopcu, który chciał poznać płeć anioła” – w rozdziałach dotyczących refleksji nad duchowymi doświadczeniami Przybosia stanowiącymi próbę wglądu w istotę jego poezji.
Próbę, ponieważ Kierc jako dojrzały badacz, krytyk i poeta, zdaje sobie sprawę z faktu, że pełen wgląd w głąb artysty prawdopodobnie jest niemożliwy. Bo jak w pełni wejrzeć w czyjąś duszę? A interpretacje poezji obarczone są skazami wynikającymi choćby z wpływu czasu, dojrzewania człowieka, zmiany stanowisk oraz percepcji. Autor daje temu wyraz w jednym z ustępów książki, gdy pisze o sposobie odbioru i przeżywania poezji, który stanowi z istoty rzeczy rodzaj mistycznej poetyckiej ekstazy (jak to określa sam Kierc). Rodzaj zachwytu, który towarzyszy także erotycznym uniesieniom, a który może być narażony na pewną nieszczerość, gdy zostaje przeznaczony na użytek publiczny. Innymi słowy, gdy krytyk przedstawia swoje wrażenia z lektury poezji w publikowanej książce. Jak szczerze przed sobą przyznaje Kierc:
„Można by powiedzieć, że poeta w stanie ekstatycznego doświadczenia nie ‘przeznacza’ go. Ale ono samo jest już ‘przeznaczone’. Dla niego. W momencie, kiedy pojmuje je jako własne, jako integralną część swojej podmiotowości, czy swojego podmiotowego udziału, a to wystarcza, by pozostał w pamięci ejdetyczny sygnał, do którego będzie można dostroić zachowania ‘symptomatyczne’, zreprodukować – może nie ekstazę, ale – ‘ekstatyczność’.
Taką metodą wydaje mi się napisana relacja z lektury poezji Przybosia w mojej dawnej książce. I nie dla samokrytyki czy etycznego udręczenia wyrzucam sobie po latach ten – jakby powiedział Słowacki – ‘metodyzm’. Obnażam go przede wszystkim dla uwidocznienia tego, co symulował”.
Jest więc Kierc krytykiem świadomym, a zarazem krytykiem doświadczonym, uważnym i dociekliwym. W dużej mierze skupia się w swojej książce na duchowych podróżach odbywanych na kartach wierszy przez Przybosia, przywołuje jego mistyczne wzloty, a także próbuje (podkreślmy raz jeszcze – próbuje ze skromnością i pokorą) wniknąć do umysłu autora „Kwiatu nieznanego”. Zauważa chociażby, że gdyby starać się odczytywać poezję Przybosia jako pewnego rodzaju dokumentację duchowych ćwiczeń (czym wedle Kierca w istocie ta poezja jest), przed czytelnikiem odsłoniłaby się specyfika mistyki uprawianej przez Przybosia. Mistyki, w której istotne miejsce zajmowało pragnienie przekazania się „Temu”, zgoda na bycie „pragnionym” przez absolut. W istocie przyznać należy, że Kierc czyni wszystko, by okiełznać niejednokrotnie kręte i skomplikowane meandry myśli Przybosia. Sam jest zresztą świadom trudów, jakie spotkanie z Przybosiem może nastręczać. Jak pisze:
„Mój ekstatyczny dialog z poezją Juliana Przybosia, zaczęty w latach młodzieńczych, nie traci intensywności – choć potrafię przymierzać szkiełko i łypać okiem ‘mędrca’, powściągać emocje, rygoryzować zachwyt; widzieć słabości i – trudne do przeoczenia – zadufanie mojego Mistrza”.
Jest w rzeczy samej „Płomiennie obojętny” mieszanką naturalnego zachwytu poezją Przybosia z uważnym okiem mędrca. Jest to tyleż summa Kierca, co powrót do przeszłości, nieraz do młodzieńczych doświadczeń krytyka. Nade wszystko jest to zaś wspomniane spotkanie, współistnienie poetyckich światów. A nawet więcej – współistnienie czytelnika, krytyka, poety. Książka Kierca jest tym samym tyleż osobista, co przeznaczona dla każdego, kto chciałby przyjrzeć się Przybosiowi i poszukiwanemu przez niego w słowach wszechwzruszeniu.
Maciej Woźniak
Bogusław Kierc Płomiennie obojętny (o chłopcu, który chciał być Bogiem) – http://www.wforma.eu/plomiennie-obojetny-(o-chlopcu-ktory-chcial-byc-bogiem).html