copyright ©
Latarnia Morska 2010
Ktokolwiek w jakikolwiek sposób uczestniczył w życiu literackim ostatniego półwiecza, nie mógł nie zetknąć się z Henrykiem Berezą (rocznik 1926) – krytykiem i eseistą. Długie lata prowadził na łamach „Twórczości” rubrykę „Czytane w maszynopisie”, gdzie wnikliwie oceniane były dzieła prozatorskie – głównie pisarzy debiutujących. I choć trudno zgodzić się ze wszystkimi opiniami tego krytyka (bo niby jak), nie sposób było (i jest) je ominąć lub zlekceważyć. Dlaczego? Gdyż zawsze pisał z pasją, ogromnym erudycyjnym zacięciem i w sposób taki, że publikowane teksty same z siebie niosły czytelniczą satysfakcję. To niewątpliwie jedna z najsilniejszych osobowości pisarskich, pozostawiających na polskiej literaturze współczesnej niezatarte piętno.
Poczynając od lat sześćdziesiątych ukazało się wiele książek krytycznych tego autora; m.in.
Sztuka czytania (1966),
Prozaiczne początki (1971),
Proza z importu (1979),
Pryncypia. O łasce literatury (1993),
...Wypiski... (2006). A obok tego mamy osobny nurt aktywności twórczej H. Berezy. Rzec można zindywizualizowany, wyrosły z przemyśleń własnych (czasem bardzo intymnych) i wkraczający w rejony czystej prozy, a też – bywa – poezji. Mam tu na myśli przede wszystkim książki
Oniriada. Zapisy z lat 1976-1996 (1997) oraz
Miary. 99 trójwierszy (2003).
I właśnie o ostatniej z wymienionych należy pamiętać, biorąc pod uwagę obecnie opublikowaną rzecz:
Względy, której pełny tytuł brzmi
Względy. 66 dwuwierszy plus jeden, gdyż pośrednio nawiązuje (nie tylko formą) do
Miar właśnie.
W posłowiu do
Względów („Wolne moce”) Grzegorz Strumyk powiada o
Oniriadzie,
Miarach i
Względach, że są wspaniałym finałem pracy i życia dla pracy umysłu. Cytuje również opinię Zygmunta Kubiaka o H. Berezie:
Jest on krytykiem, jak się mówi, ale przede wszystkim pisarzem, to jest autentyczny, indywidualny pisarz. Dobrymi krytykami, naprawdę takimi, których warto czytać, są tylko ci, którzy sami są pisarzami.
Dalsze dopieszczanie podobnymi spostrzeżeniami nie ma sensu, gdyż teksty autora
Pryncypiów bronią się same.
Czym się bronią? Dobre pytanie. I będzie odpowiedź. Lecz przedtem zastanówmy się, jakie z formalnego punktu widzenia są.
Tu jednak utworów tych wprost przyszpilić się nie da. Bowiem forma ich niejednoznaczna, wielopostaciowa. Raz przybierają kształt kojarzony z maksymami (np. „przed życiem lęk i trwoga odkąd pamięć sięga / skąd u mnie śmiałość by żyć tego nie rozumiem” lub „nie w naszej władzy koniec dla nas są końcówki / koniec jest absolutem w końcówkach względności”), innym razem z epitafiami (jak np. dwuwiersz poświęcony Ryszardowi Milczewskiemu-Bruno: „prawdy bardziej pragnąłeś niż chleba o głodzie / umarłeś od nieprawdy jak ryba na piasku”), często przy tym skręcając w stronę poezji (np. „nikogo nie zabiłem łatwiej zabić siebie / nauczono mnie strzelać strzelam Bogu w okno”). Sporo tu też zapisków o charakterze mądrościowym, not grawitujących wokół filozofii – z jej podstawowymi problemami.
A co zaskoczeniem być nie może, głównym motywem tematycznym są mikroutwory na rozmaite sposoby dotykające literatury – jej substancji, istoty. Jak w znamiennym dwuwierszu: „język z prametafor żadna nie jest nasza / gdyby ich zabrakło byłby koniec świata”.
Chciałoby się powiedzieć – to summa pisarska, rodzaj „odpryskowego” diariusza, który gromadzi kamyki zapisków z wartkiego potoku życia – poczynając od źródła, a kończąc przy ujściu.
Wróćmy teraz do wcześniejszego pytania: czym się bronią te utwory.
Ano bronią się klarownością myśli, niewymuszonymi, lecz precyzyjnie łączonymi frazami, a też rzetelnym traktowaniem słowa. Swoista dyscyplina wyobraźni współgra tu z poetyckością strof. Niewątpliwie mamy tu do czynienia ze skrzyżowaniem talentu pisarskiego z przemyśleniami i refleksjami twórcy, którego dojrzałość dobrze owocuje.
Książkę dopełniają, misternie wplecione, niczym obrazkowe znaki przystankowe, grafiki Pawła Nowakowskiego.
Wanda Skalska
Henryk Bereza
Względy –
http://wforma.eu/94,wzgledy.html