Dziadek od strony matki natomiast pchany jest wichrem koniunktury. Korzysta z szans, które przynosi mu życie. W czasie wojny przeprowadził się ze wsi do miasta, gdzie odczuwał permanentny głód, jaki często odczuwają wieśniacy w mieście. Gdyby mój dziadek żył współcześnie, zapewne jak krwinka w krwiobiegu, popłynąłby do serca – Warszawy, by brać więcej, tam gdzie jest więcej. Podobnie jak współczesne krwinki, mój dziadek po wojnie uchwycił wiatr stały. I gdy można było kupić kamienicę od Żyda, za dobre – jak przypuszczam – pieniądze, kupił. Kupił też sad, który spadnie mojej matce czterdzieści lat później z nieba jak manna.
Zastanawiam się: skąd mój dziadek od strony matki miał w 1947 roku pieniądze? Miał wówczas dwadzieścia osiem lat. Kilka lat wcześniej przyjechał ze wsi, skąd nie przywiózł niczego, oprócz ubrania, jakie miał na sobie. Kiedy zdobył kapitał na zakup kamienicy i sadu? Co robił w trakcie wojny? Moja matka wyjaśnia: „zawsze był przedsiębiorczy”.
No tak.
Wyobrażam sobie, jak mój dziadek od strony ojca wnosi do sklepu dziadka od strony matki ser tylżycki. Obaj nie mają pojęcia, że zostaną kiedyś swatami. Nie pałają do siebie sympatią – są z zupełnie innej gliny. Niby płyną tym samym prądem, lecz inaczej. Mój dziadek od strony ojca, stawiając ser na ladzie mojego dziadka od strony matki, nie przypuszcza, że ten drugi trafi z powodu owego sera do zakładu penitencjarnego. Nie przypuszcza również, że wnuk ich obu sześćdziesiąt lat później będzie czytał wyrok, na mocy którego mój dziadek od strony matki poszedł siedzieć.
opowiadanie Kręgi pochodzi ze zbioru Mikroelementy (http://www.wforma.eu/mikroelementy.html)
© Łukasz Suskiewicz