Nie lubię fantastyki, jednak lubię „Historię przyszłości” Adama Mickiewicza, dzieło fantastyczne, które nigdy się nie ukazało, bo autor poniszczył rękopisy. Była to podobno narracja, która powstawała przez kilkanaście lat (w siedmiu wersjach), poczynając od roku 1829. Jej treść znamy dzięki opowieściom przyjaciół poety, utrwalonym w ich pamiętnikach i listach. Mickiewicz pisał swoją „Historię” po francusku, bo chciał dotrzeć z nią do szerszej publiczności. Dlaczego dzieło zniszczył? Nie wiemy. Mickiewicz był nie tylko wieszczem, ale i wizjonerem technicznym: przewidział między innymi powstanie łączy światłowodowych, lotnictwa (wyobrażał sobie, że będzie ono parowe), telefonów (pół wieku przed ideami Verne’a i przed wynalazkiem Aleksandra Bella). Wpadł też na pomysł numerycznego systemu ewidencji ludności (zakładał, że w przyszłości nasze nazwiska zostaną zastąpione liczbami). Wielki traktat poety był zarówno wizją futurologiczną jak i pewną historical fiction, alternatywną wersją dziejów Europy. Narrator księgi (bo ma ona narratora) wypowiada swoje kwestie w trzecim wieku III tysiąclecia i przysięga, że powstanie listopadowe 1831 roku zakończyło się klęską strony rosyjskiej, a nie polskiej. Nasze wojsko, przekształcone w armię powszechnej rewolucji europejskiej, pomaszerowało na Moskwę, którą zdobyło i na miejscu państwa carów ustanowiło demokratyczną Rzeczpospolitą Syberyjską. Powtarzam: nie lubię fantastyki, ale kocham Mickiewicza i wszystko mu wybaczam, nawet to, że napisał „Historię przyszłości”, której nie opublikował. Poniżej fragment listu Antoniego Edwarda Odyńca do Juliana Korsaka z uwagami na temat planowanej przez Mickiewicza „Historii przyszłości”:
"Opowiadanie zaczyna się od roku 2000 i ma obejmować dwa wieki (...) Cała zaś ta historia (...) ma kończyć się na wejściu Ziemi w stosunki z planetami, a to za pomocą balonów, które naówczas tak mają żeglować po powietrzu jak dziś okręty po morzu. Cała zaś Ziemia ma być pokryta siecią kolei żelaznych. (...) Jest to świat "Tysiąca nocy i jednej", a wszystko tak poetyckie, tak cudowne, a przytem tak na pozór prawdopodobne, że pragniesz, aby tak było, i wierzysz, że tak być może (...) Jak nie powiedzieć (…) o całych flotach skrzydlatych balonów latających w powietrzu jak żurawie czy gęsi. O całych miastach domów i sklepów budowanych na żelaznych kołach, a pędzących po szynach żelaznych ze wszech stron lądu na wielkie targowisko pod Lizboną, dokąd znowu ocean w olbrzymich okrętach przynosi płody z innych części świata. Jak nie wspomnieć o Archimedesowych zwierciadłach, ustawionych na ogromnych przestrzeniach w ten sposób, że ogniste litery, odbite w pierwszym, w okamgnieniu odbijają się w ostatnim. O teleskopach, przez które z balonu można całą ziemię obejrzeć, a z ziemi widzieć, co się dzieje na jej satelitach. O akustycznych przyrządach za pomocą których, siedząc spokojnie przy kominku w fotelach, można słuchać dawanych w mieście koncertów lub wykładów publicznych itd. A wszystko to opisane tak prosto, tak naturalnie, jakby w tym nic nadzwyczajnego nie było. I Adam też na serio utrzymuje, że to wszystko być kiedyś może i musi." [Źródło: PoeWki.pl]