OD POEZJI DO FILOZOFII I Z POWROTEM. W praczasach filozofia bywała poezją, wiadoma to rzecz. Mędrcy wedyjscy, chińscy, biblijni, greccy, hebrajscy nieraz pisali miarą i w natchnieniu.
W Europie drogi umysłu i serca, filozofii i poezji rozchodzą się około VI wieku pne., wraz z wyczerpaniem pierwotnej wiary w mity. Schodzą się ponownie w okresie romantyzmu, kiedy to przemądrzały Rozum traci wiarę, że uda mu się kiedykolwiek wygrać wyścig ze światem, ogarnąć i przeniknąć tak zwaną Całość.
Jakże prosty, dwadzieścia pięć wieków temu, musiał się wydawać kosmos Talesowi, który wszystko sprowadzał do wody! Albo Anaksymenesowi, co za uniwersum uważał powietrze, różnie zagęszczone. Leukippos próbował zredukować rzeczywistość do iluś rodzajów atomów. O dziwo atomy są do dziś popularne, chociaż te cząstki, niby ostateczne, niepodzielne, „a-tomos”, okazały się podzielne, i to jak! Platon wyspekulował z kolei atomy duchowe, „idee”, które miałyby być podstawą i prawzorem wszystkich rzeczy ziemskich. Skrzyżowaniem idei Platona i cząstek Leukippa są monady Leibniza.
Nie wszystkim filozofom, przyznajmy, świat wydawał się prosty. Niektórzy zakładali, że jest on tak skomplikowany, iż nie da się o nim na dobrą sprawę nic powiedzieć, po prostu nic. Karierę zrobiła sokratejska reguła „wiem, że nic nie wiem”. Jednak Sokrates, oskarżony przez ateńczyków o antydemokratyzm i ateizm uznał, że mimo wszystko coś wie na pewno: wie, że sędziowie się mylą i gotów był za tę prawdę umrzeć. No i umarł, wypijając zasądzoną mu cykutę. (Czuł się posiadaczem lepszej niż tamci wiedzy „o dobru i cnocie”.)
Być może bardziej metodycznie niż Sokrates wątpił Pyrron z Elidy, słynny sceptyk. Jednak i ten filozof doszedł z czasem do wniosku, że jeśli umysł nie znajduje w świecie nic pewnego, to i w zasadę niepewności wypada zwątpić, co oznacza, że równie dobrze możemy wrócić do wiary. I został Pyrron w Elidzie kapłanem w świątyni Zeusa, porzucając świeckie dociekania naukowe.
Ostatni dwaj mędrcy, którzy próbowali objąć umysłem całość bytu to Kant i Hegel. Po nich żaden już filozof nie próbuje na poważnie stworzyć wszechobejmującego „systemu”. August Comte, pozytywista, doszedł do wniosku, że filozofia może być odtąd najwyżej „encyklopedią wiedzy”, jej rozumowanym spisem treści.
W sprawie rozumu: podoba mi się tu zwłaszcza ustalenie Freuda, że umysł ludzki, mający ambicje zgłębienia wszechświata, sam siebie nie potrafi zgłębić. Umysł (świadomość) to tylko mała część ludzkiej psychiki, której większość wcale nam nie podlega. W dodatku umysł z równą siłą chce, jak nie chce siebie pojąć, gdyż „pojąć” znaczy w istocie „pojmać”, zniewolić, a nasz duch kocha nade wszystko wolność! (Dlatego m.in. szukamy sobie wciąż nowych pytań do znalezionych już kiedyś odpowiedzi.)
I w ten sposób filozofia racjonalna dobiegła zdaje się kresu. Dziś chętnie uznajemy, że na drodze spekulacji rozumowej nigdy już nie dogonimy Uniwersum. Oczywiście nadal możemy filozofować fragmentarycznie, dla celów praktycznych, estetycznych lub rozrywkowych. Mnożą się też przeróżne cząstkowe filozofie, jak filozofia egzystencji, wojny, czy pokoju, handlu, medycyny, sztuki, mediów, nawet gry w hokeja, hodowli kwiatów, itd.
Ostatecznie powraca wątek poetycki: jest coraz więcej filozofów liryzujących (wzorem Heraklita czy Heideggera), lub też poetów filozofujących. Wśród tych ostatnich, w Polsce, na pierwsze miejsce wysunął się niewątpliwie Miłosz. Czesław Miłosz stylem wielu swoich dzieł nawiązywał do antycznych poematów wiedzoznawczych. Filozofką bywała także Wisława Szymborska, choć raczej na poziomie wolteriańskim, oświeceniowej „powiastki”. Myślę, że to nie przypadek, iż właśnie tym dwojgu przypadła w udziale literacka Nagroda Nobla.