15 października 2017. Zacząłem dziś ósmy rok warsztatowania z adeptami „twórczego pisania” w Iblu. Dlaczego nasze spotkania mają podtytuł „pisanie i czytanie”? Ano, tłumaczyłem zgromadzonym, bo z literaturą jest jak z oddychaniem, nie robi się tego tylko w jedną stronę, potrzebny jest i wydech i wdech, i pisanie i czytanie, co nie wszystkim wydaje się oczywiste. Czytamy teksty zarówno kultury jak natury, bo dla pisarza wszystko jest tekstem. Czytamy twórczo, robiąc notatki. Lektura „na luzie”, pobieżna, bez pasji – bez tej samej pasji, na jaką zdobywamy się przy pisaniu – jest nic niewarta. Ale o co dokładniej chodzi w „tworzeniu”? Cóż, w polszczyźnie „tworzenie” niekoniecznie łączy się z intuicją radykalnej innowacji, inwencji czy wynalazczości. Po naszemu, tworzenie to proceder odciskania czegoś tworzydłem w tworzywie. „Tworzydłem” była kiedyś np. drewniana foremka, służąca do nadawania kształtu twarogowi. Artysta słowa tworzy, odciskając swoją twórczą wolę w materiale słownym. Z „tworzeniem” łączą się liczne wyrazy takie jak „twierdzenie”, „twierdza”, wspomniany „twaróg”, „utwór”, także i „potwór”. Ogromna część literatury nowoczesnej wynosi na piedestał niestety potwory, rzeczy raczej zdeformowane, niż uformowane… Sporo uczestników kursu kreatywnego pisania w IBL nie interesuje jak mi wiadomo poezja, a ja akurat tejże nauczam. Aby przekonać adeptów do mego warsztatu, staram się zwykle pokazać, że poezja to nie tylko wiersze. Zaczyna się od tego, że „poiein” znaczy po grecku „robić”. Chodzi tu więc o mowę „zrobioną”. Zrobioną oczywiście po to, żeby się podobała, jak aktor czy kobieta „zrobiona” przed lustrem, i żeby się nie dawała zapomnieć. Mowę poetyzujemy głównie przy pomocy rytmu, rymu i figur stylistycznych, takich jak metafora, epitet czy elipsa. Środki tego rodzaju wpływają na to, że teksty nabierają walorów mnemonicznych, stają się łatwiej zapamiętywalne. Aż do połowy XIX wieku, gdy powszechnie wprowadzono obowiązek szkolny, większość ludzi na świecie była analfabetami. Biedacy skazani byli przy obcowaniu ze sztuką słowa tylko na swoją pamięć. Dziś, kiedy prawie wszystko za nas pamiętają komputery, wielu odwróciło się od poezji, od mowy „zrobionej”. Są jednak i tacy, których ta gwara pociąga swoim mniej znanym walorem, statusem „alieniloquium”, „mowy innej”, wedle konceptu Petrarki. „Mowa inna” próbuje wyrażać rzeczy spoza tego świata, chce być nie tyle twórcza, ile stwórcza, jak kreacyjny język samego Stwórcy. Człowiek jest zwierzęciem metafizycznym i zawsze będzie do takich czarów aspirował, zarówno czytelniczo jak autorsko. Niemało z was, prozaicy (przekonywałem dziś mych adeptów), cichcem chciałoby posiąść zasady „mowy innej”, prawda? …No a poza tym proza, wasza główna specjalność, to wciąż do pewnego stopnia pradawna „mowa zrobiona”, nie myślcie, że nie. Bo i współcześnie można w niej znaleźć rytmy i rymy, tyle że mniej gęste niż w liryce, a także niemało figur stylistycznych. Ryszard Kapuściński, dokumentalista, bardzo dbał na przykład, żeby u niego zawsze takie rzeczy były. Ujawnia to expressis verbis w „Lapidariach”, gdzie podsumowuje m.in. swoją drogę twórczą. I nie przypadek to, że na stare lata Kapuściński wrócił do wierszy, od których jak większość pisarzy zaczynał karierę literacką. Oto niezły moim zdaniem przykład poetyckiej „mowy zrobionej” autorstwa tego pisarza. Utwór nie ma tytułu:
* * *
Jogin Ramamurti
każe zakopać się w grobie
zostanie tam tydzień
lekarze zaświadczą że nie ma oszustwa
kto chce może zejść tunelem w dół
zobaczyć przez szybę:
Ramamurti leży w grobie
jest nieruchomy
nie oddycha
wszyscy proszeni są o składanie datków
ten pogrzebany chciałby coś zarobić
poszedł do grobu po to
żeby przeżyć
Po tygodniu odkopują jogina
Ramamurti wychodzi
jest osłabiony
dotknął absolutu
to zawsze wyczerpuje
kłania się zebranym
liczy datki
sto dwie rupie
mniej niż dziesięć dolarów
Wszyscy rozchodzą się
zostaje pusty grób
Ramamurti zmartwychwstał
ale to nadal nędzarz
Mijają tygodnie
jogin jest głodny
Wrócę do grobu mówi
Tylko w śmierci jest życie