PsiZąb prosił wczoraj, abym wreszcie napisała coś o sobie czy od siebie. Odzwyczaiłam się. Zwłaszcza od pisania pismem szybkim. Piszę powolny drugi rozdział, który zaczął się od zniknięć. Padają tam słowa: cywilizacja, rzeczywistość, enduit. Pada pytanie: Czy rzeczywistość jest dla ciebie za mocna? Wtedy tak, wtedy trzeba się zanurzyć.
Patrzę na zdjęcie, które zrobił PsiZąb nad oceanem. Przypomina mi film Herzoga „Szklane serce”. Tajemnica rubinowego szkła zniknęła tam na zawsze, chociaż aktorzy grali w hipnozie, z której nawet fakty z poprzednich wcieleń czasem się wydobywa.
R. z kolei napisał, że ludzie powinni zostawiać sobie w różnych miejscach informacje o tym, co w danym momencie robili, na co patrzyli, a jeśli akurat patrzyli przez mikroskop, to żeby podali pozycje atomów, a jeśli ujrzeli cząstki elementarne, to ich pozycje z uwzględnieniem warunków nieoznaczoności, a ktoś patrzący na skrzydło motyla powinien policzyć, ile tam było złotych kropek, to wszystko dla tych, którzy będą chcieli odtworzyć ten wszechświat za trzy wieczności, może później.
Coś w tym jest, że muchy, komary, skarabeusze, ślimaki (które kiedyś wymyślą zagęszczacz odległości) ostatnio bardzo się gromadzą. Celsjuszy 38. To była ta główna wiadomość, którą postanowiłam na rzecz późniejszych odtworzeń zanotować.
© Marta Zelwan