21.01.1990 wpadłam pod samochód. To że przeżyłam było cudem. Trudno nie nazywać cudem bezpośredniego zderzenia z maską samochodu rozpędzonego na dwupasmowej drodze. Usłyszałam przerażający huk po czym naraz przeniosłam się do jakiejś alei zielonych drzew. Unosiłam się w górze nad drzewami jak chmura i dotykałam zielonych konarów drzew. Gdy odzyskałam przytomność byłam zdziwiona otaczającą rzeczywistością. Wydawała mi się jak jakiś sen, z którego czym prędzej chciałam się obudzić. Gdy okazało się, że to rzeczywistość, w której dalej mam żyć, stopniowo przyzwyczajałam się do niej. Odczucie snu powoli zanikało by wkrótce o nim zapomnieć. Tamta chwila sprawiła, że powróciłam do pisania. Od tamtego czasu wydałam 11 książek poetyckich, powieść-poemat „Obca” i książkę eseistyczną „Moi papierowi kochankowie”. Niekiedy zastanawiam się czy spłaciłam metafizyczny dług temu ocaleniu. Otrzymałam drugie życie, ale czy mu sprostałam? Jakież dziwne było moje odczucie gdy wyszłam ze szpitala. Wszystko wydawało mi się jakby po raz pierwszy. Uczyłam się świata na nowo. Również go nazywać może dlatego przydatna w tym była właśnie poezja. Po tej bliskości ze śmiercią doceniałam każdą chwilę. Pamiętam gdy weszłam do swojego pokoju. Patrzyłam na przedmioty i zastanawiałam się co by było z nimi gdyby mnie już nie było. Ten wypadek całkowicie zmienił moje podejście do życia. Był czymś przełomowym. Bolesną traumą po której zaistniało moje pisanie. W pewnym momencie tworzenie zagarnęło mnie z tak niewyobrażalną siłą, że niekiedy wydawało mi się, że nic nie istnieje poza słowami. Jak fala, która zmiotła mnie z powierzchni zwykłej codzienności i uprowadziła na samotną wyspę. Wciąż jakbym biegła przed siebie nie zważając na okoliczności. Było mi wszystko jedno czy biegną autostradą, polną ścieżką czy nad przepaścią. Nic się nie liczyło tylko pisanie. Ustanawiałam własne prawa i autonomię słów. Wolność była dla mnie najważniejsza. Z niczym nie chciałam się wiązać, do nikogo się nie przywiązywałam. Uprawiałam wolną miłość bez względu na konsekwencje. Mój świat składał się z samych skrajności. Rzeczy niemożliwe stawały się możliwymi. To co nieosiągalne otrzymywało namacalny wymiar. O wypadku napisałam wiersz „Rytuał przeżycia czyli jak się zostaje wampirem” z tomiku „Hazard” (1995). Jest to wiersz ale gdybym miała napisać prozę myślę, że zaczęłabym ją pisać od tego przełomowego dla mnie momentu.
© Ewa Sonnenberg