Właśnie wróciłam z bardzo daleka. Byłam na spotkaniu z pisarzami i poetami. Właściwie to nie rozumiem po co są pisarze i poeci. Jaką mają rolę do odegrania i o co im tak właściwie chodzi. To zapisywanie tego co doświadczają, tego co czują, tego co przeżywają. Dlaczego tak właściwie piszą o tym i dlaczego tak bardzo chcą by ktoś to przeczytał. Wszystko przecież doświadcza, czuje, przeżywa. Takie drzewa na przykład, ale one przecież niczego nie zapisują. Czasami szumią choć każdy liść szumi o czymś innym. I wcale nie chcą tworzyć jakiejś narracji, jakiegoś wątku czy jakiejś fabuły. Albo psy, psy to nawet więcej przeżywają od ludzi bo mają lepszy węch i lepszy słuch, ale też niczego nie zapisują, chyba że czasami ryją nosem w ziemi i wtedy zostawiają jakieś niezrozumiałe ślady. Albo morze nieustannie uderza sobą o brzeg a jakoś nie chce się dzielić tym doświadczeniem z nikim. Przecież morze ukrywa w sobie tak wiele historii, ale jakoś nie pisze o tym ani wiersza ani poematu. Albo ściany słyszały tak wiele rozmów, tak wiele monologów, tak wiele śmiechu i łez i jakoś stoją tak jak stały i nawet nie spojrzą w stronę kartki papieru czy czegoś do pisania. Nie mówię już o oknach, które każdego dnia przytaczają w sobie tak różne obrazy. No i drzwi, przez które przetaczają się tłumy rozmaitych ludzi. Jakoś drzwi nie mają ochoty snuć opowieści o tych ludziach. I stoły mogłyby tyle opowiedzieć jak przez wielki zmieniały się przedmioty, jak przez wieki zmieniały się zachowania ludzi przy tych stołach. A tu nic, stoły milczą jak milczały i wystarcza im do szczęścia to, że mają cztery nogi. Tylko człowiek ciągle ma pretensje, że jest człowiekiem, że ma dwie nogi, które niby nigdzie nie mogą go zaprowadzić, i że ma tylko dwie ręce bo ciągle ten człowiek chciałby więcej chwycić i mieć. I chyba dlatego postanowił pisać, żeby zakomunikować o tym drugiemu człowiekowi. Ale ten drugi człowiek też ma tylko dwie nogi i dwie ręce i nic to pisanie nie wniesie nowego do jego życia. Stąd moje wątpliwości po co ci pisarze i poeci piszą. O co w tym wszystkim chodzi czy tylko o to by wyrazić siebie czy o to by mieć czytelników? Może by wyrazić siebie jeśli nastała moda by wyrażać siebie napisami na t-shirtach. Albo ta moda na hasła reklamowe już nie tylko człowiek chce wyrazić siebie ale produkty, które wytwarza. Jakby chciał na siłę przekonać do jakiegoś materialnego alter ego. Jak patrzę na te produkty to te reklamowane produkty jakby wstydziły się za człowieka. Mówią mamy być funkcjonalne i niekoniecznie piękne, mamy być pożyteczne i praktyczne, ale wolimy być znajdowane niż na siłę eksponowane. Podobnie jest z książkami, te somnambuliczne i ekstatyczne tytuły na wystawach. Te tytuły podchwytliwe lub pełne intelektualnych lub poetyckich ambicji. A im większe ambicje tym głupsze tytuły. A jaki kraj takie tytuły, a jaka mentalność narodu taka estetyka okładek i czcionek, a jakie zahamowania taka prowokacja. Dlatego to bycie między pisarzami i poetami uważam za bycie gdzieś bardzo daleko. W miejscu, do którego zupełnie nie pasuję i skąd muszę wracać jakimś wehikułem do mojego świata. Ta chęć opisywania pryszcza na dupie i pryszcza na rzeczywistości jest mi zupełnie obca. Bo tak jak nie rozumiem pisarzy i poetów tak nie rozumiem właściwie świata. To moje ciało jest jakby przedłużeniem tego co piszę. Dusza tylko siedzi mi na ramieniu i dopowiada: bądź wierna sobie. A potem są jakieś moje książki, niby poezja, ale czy to, co piszę jest poezją? Mam pewne wątpliwości. I czytelnicy. Jeśli w ogóle mam czytelników. Ja boję się swoich czytelników. Zawsze mam wrażenie, że tylko wariaci mnie czytają i rozumieją. Ledwo wytrzymuję sama ze sobą, a co dopiero ze swoimi czytelnikami. Ale relacja z czytelnikami jest inna od relacji z pisarzami i poetami. Czytelnicy są do oswojenia, pisarze i poeci natomiast siedzą ciągle w swojej piaskownicy i okładają się po głowach swoimi łopatkami oceniając swoje babki z piasku czyli literaturę. Tak nie znoszę tej piaskownicy. Zawsze wychodzę z tego stratna, mam pełno piachu w butach i zawsze w dziwnych okolicznościach znika mi moja łopatka. I jakoś nigdy nie udaje mi się zrobić tej babki z piasku a jak już to są to pustynie z których nie da się zrobić ani babki z piasku ani nawet wydmy. Są to pustynie bez granic po której wiatr pędzi w nieznanym kierunku różę pustyni.
© Ewa Sonnenberg