GĄSIOROWSKI KRZYSZTOF (1935-2012). Nieco rozczarowania. Zakładałem, że musi to być dobra książka. Tymczasem Gąsiorowski uskutecznia raczej długie wiersze, w każdym razie dla mnie tu i ówdzie przydługie. Ale przeczytajmy „Głos gromu”:
Czternastego września tysiąc
dziewięćset osiemdziesiątego drugiego
roku po narodzeniu Chrystusa
udostępnione mi więc zostało coś
w rodzaju dowodu na istnienie
Boga.
Po kilku, łagodnie mówiąc, nie przespanych
nocach, zmęczony naprawdę do ostatniej
myśli, na peryferiach miasta, na łączce
jesiennej odpoczywałem wśród wysokich
traw w kolorze słońca...
a szelest ich nagle ucichł i...
stał się.
Jeżeli istnieje coś
tak ulotnego jak szelest trawy,
może także istnieć
Obecność straszliwiej nieuchwytna,
którą nawet szelest traw zagłusza
jak głos gromu.
Mam słabość do poezji Krzysztofa Gąsiorowskiego. Lubię zaczepić się o jego teksty. Niech będzie, że ździebko przegadane: „I zatracamy się / dopiero w słowach, tych cieniach/ ciemności. // Większość rzeczy / i spraw wydarza się nam jedynie / w słowach. Lecz jest/ to szansa, nie zguba, prawda, a nie / fałsz, literaturo. // Bądźmy zatem / ostrożni, nawet w chwilach / przygnębień. Być może kiedyś i gdzieś / ktoś każde nasze słowo / ucieleśnia”.
Pewien lubelski poeta pisał o „bogu w kalesonach”. A dokładnie o „bogu w kalesonach nad otwartym grobem”. Akceptuję niniejszym wszelką niedyspozycję Gąsiorowskiego („nie wszystko nawet chce / być chciane”), byle uniknąć niepotrzebnych rewelacji lublinianina.
Krzysztof Gąsiorowski: „Z punktu widzenia UFO”. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 94
[31 VII 2015]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki