HELAK ELŻBIETA (1927-2010). Poezja, nawet pierwszorzędna, zawsze może poczekać. W przeciwieństwie do nekrologu sybiraczki Janiny Pindelskiej, zmarłej 31 maja 2008 roku: „ppor. rezerwy 1 Warszawskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, / żołnierz słynnej żeńskiej kompanii fizylierek, / wielokrotnie odznaczona za odwagę i ofiarność na frontach / od Lenino do Berlina, / utalentowana i nie zmordowana animatorka kultury / wśród młodzieży szkolnej, / wieloletni Kierownik Produkcji w Redakcji Dziecięcej TVP”.
Z poezją nie musimy pośpieszać. Przeczytamy ją jutro lub pojutrze, nic się takiego nie wydarzy, jeżeli do poezji zasiądziemy za kilka miesięcy. Od tygodni zaglądam do wierszy księdza Pasierba, zatrzymując się m.in. dla „Żonglera”: „długi blondynek włosy punk / trochę Pinokio ze szpiczastym nosem / żongluje niezdarnie czterema / buławami z tandetnego srebra / co błyszczą jak galaktyka / w podobnym do prosektorium / korytarzu metra Spagna // maleńkie święto dla spiesznych podróżnych / którzy wolą nie patrzeć żeby nie dać grosza / zwłaszcza że co chwila któraś mu upadnie // tak pewnie trzeba w obojętnym świecie / uprawiać poezję / uczciwie / niezgrabnie”.
Nekrologi sybiraków Podoskich i Porajskich przedstawiają się nadzwyczaj ciekawie, ale dziś interesuje nas przede wszystkim Elżbieta Helak: „Wychowana w rodzinie działaczy ludowych krzewiących kulturę polską / i tradycje patriotyczne na Kresach Wschodnich; / w latach 1940-46 zesłana na Syberię do Krasnojarskiego Kraju, / gdzie straciła swoich bliskich; / przez całe życie otwarta na ludzi, szanowała inne kultury / – ukraińską i rosyjską”.
[22 XI 2018]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki