MIERNOWSKI JÓZEF (1928-1948). Wiersze licealisty i studenta. Z lat 1946-1948. Wiadomo zatem, czego się spodziewać:
Opadły już powieki
zemdlone sennością swą,
znikła ciemność sprzed oczu,
bo senne widzenia prą.
Jest świat wspaniały
zamek szczerozłoty,
wonie przecudne
i wieczne kwiaty, co nie znają słot,
idylla senna, królestwo bajki zmienne.
Myśl bystra we śnie innym torem biegnie
i zwida straszna drogę zastępuje,
wyciąga macki, chce wydzierać serce,
goni, jest tuż, tuż, jużeś jest w jej mocy.
Krzyk – znów jesteś przy oknie
z głową podpartą na dłoni.
Łudziłem się, że będzie lepiej, ździebko lepiej („oknami duszy popłynęły łzy”). Gwarantowała to chociażby rekomendacja księdza Twardowskiego: „Wiersze dobre, bo inne, odrębne”.
O zmarłym tragicznie Miernowskim dowiemy się najwięcej ze wstępu Haliny Chociłowskiej, która także dokonała wyboru wierszy: „Nieznany poeta Józef Miernowski (Ziuk) urodził się 3 maja 1928 r. w Warszawie. Należał do Szarych Szeregów. Brał udział w Powstaniu Warszawskim walcząc w 227 plutonie harcerskim AK (zgrupowanie „Żyrafa” – obwód „Żywiciel”). Po powstaniu znalazł się w obozie jenieckim Altengrabow XIa (nr jeniecki 45778). Po powrocie do Warszawy w 1945 r. uczęszczał do liceum im. J. Poniatowskiego, które ukończył w 1947 roku. W latach 1947/48 studiował na wydziale architektury Politechniki Warszawskiej”.
Szkoda mi „Szukania siebie”. Napaliłem się na tę antykwaryczną książeczkę, zasiadłem do niej, ażeby zapomnieć o jesiennej niepogodzie. I nic. Znowu nic. Zaledwie „zwida straszna”.
Józef Miernowski: „Szukanie siebie”. Wydawnictwo Retro-Art, Warszawa 1994, s. 48
[2 XII 2015]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki