ZIĘBIŃSCY. Z jarosławskiej biblioteki moich krewnych Brzezińskich posiadam dwie książki, m.in. powieść Rolfa Schneidera, który uważnie czytał Herberta, skoro wykorzystał fragment jego wiersza („Powrót prokonsula”).
Zaczerpnijmy coś z „Podróży do Jarosławia”, choćby swojski wyimek: „Nazwisko Ziębiński – jak już wspominałam – jest w Polsce niesamowicie popularne. Nie dziwiło mnie więc, że spotykałam w Polsce raz po raz jakiegoś Ziębińskiego. Jednakże okazało się, że wszyscy oni byli z Janem jakoś spokrewnieni, o czym nie miałam poprzednio zielonego pojęcia. Dopiero teraz Jan powiedział mi, że doktor Ziębińska była żoną jego brata (...)”.
Nie rezygnuję z kolejnego cytatu, bo możemy bliżej przyjrzeć się Janowi Ziębińskiemu, studentowi architektury: „Polak miał sympatyczny, nieco murzyński sposób chodzenia, trochę jak Sidney Poitier, który jest fantastycznym typem i którego znam z amerykańskich filmów. Oczywiście daleko mu poza tym do Sidneya Poitiera, nie jest przecież Murzynem tylko Polakiem, ale jego chód i to, że był taki rozsądny, zrobiły na mnie pewne wrażenie”.
Tłumacz Rejniewicz pozostaje dla mnie zagadką. To samo napisałem kiedyś o tłumaczce Wandzie Obłuckiej. Jeszcze większą zagadką pozostaje dla mnie ów „fantastyczny typ” Poitier.
Rolf Schneider: „Podróż do Jarosławia”. Przełożył Leszek Rejniewicz. Państwowe Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1984, s. 182
[1 VIII 2020]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki