ZYBERT ZOFIA (ur. w 1918 roku). Nie mogę się zdecydować. Zaglądam do „Księcia Marcina Lubomirskiego 1738-1811”, przerzucam „Twórczość poetycką Maurycego Gosławskiego”, więc niechybnie skoncentruję się na sybirakach: „W pewnym momencie wyszło z lasu kilkudziesięciu Jakutów. Próbowali nawiązać z nami kontakt, ale my nie rozumieliśmy ich języka (...). Wreszcie utworzyli koło i, trzymając się za ręce, rozpoczęli swój taniec polegający na jednostajnym przesuwaniu się po kole i kołysaniu się. Śpiewali przy tym gardłowymi głosami coś, co przypominało wycie zwierząt. Podobno tym tańcem i śpiewem wyrażają radość z przybycia gości, a tańczą czasem kilkanaście godzin, dopóki ktoś nie przerwie ich przywitania. Nam trudno było odwzajemnić ich radosne uczucia. Deszcz lał w dalszym ciągu. Jakuci wyli, a my byliśmy tak przygnębieni, że mieliśmy ochotę z rozpaczy zawyć razem z nimi”.
Maurycy Gosławski umknął mi na studiach („Nawet i w Polsce niektórzy / Wierszopisze piszą śpiewki”), zaniedbałem skądinąd nie tylko poezję Gosławskiego, wstyd się przyznać. Na lubelskiej polonistyce, zamiast zgłębiać nasze piśmiennictwo, wałkoniłem się i omijałem szerokim łukiem zasobne biblioteki.
Zofia Zybert: „Tam, gdzie sędzią była tajga a prokuratorem niedźwiedź. Wspomnienia z Syberii”. Wyd. III, uzupełnione i poprawione. NotaPress, Chorzów (2005), s. 95
[18 VII 2022]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki