Od rana chodziłam z mapą w ręce. Wieczorem zdecydowałam, że najpierw Google, później mapa. Oznaczyłam trasę i po drodze szukałam ciekawych miejsc. Ile tego jest. Muszę dokonać selekcji, a tu Retes patrzy na mnie i prosi: jedźmy na grób, na grób. Dobra, kolejny grób po drodze i myślę, Paddy mnie udusi. Przynajmniej spocznę w pięknym miejscu.
Ballisadare N59
Sally Gardens – minąć supervalu i po lewej stronie
Carrowmore – megalityczny cmentarz
i wzdłuż wybrzeża do Strandhill, później wciąż wybrzeżem do Sligo. Przy Stephen Street stoi rzeźba Yeatsa, później Abbey, Hyde Brige art. Gallery.
Dalej do Rosses Point, kółko do Drumcliff na grób Yeatsa. Trzymamy się lewej strony a po prawej mamy BenBulbena.
15 km od Sligo plaża z zamkiem i resztkami zatopionego statku, który został wyrzucony na brzeg – Mullaghamore.
Creevykeel
W drodze powrotnej Parke's cestele. Fivemile Bourne. I Żelazne Góry wzdłuż jezior – jak na Mazurach.
Kreślę kółka na mapie. Zatrzymamy się w Boyle i lukniemy na ruiny klasztoru, już dawno miałam ochotę tam pojechać. W sumie przejedziemy przez Roscommon, pokażemy dziewczynom zamek.
No dobrze, więc od nowa. Zapisuję, przeliczam, mierzę się z trasą, zastanawiam się, czy wklepywać wszystko do nawigacji. Jednak nie chce mi się, myślę już tylko o śnie. Mniej więcej wiem, gdzie mamy jechać. Oj tam, zawsze trafiam gdzie chcę. Zapowiadam dziewczynom pobudkę na 6. Zasypiam, Paddy śpi już od godziny. Wstaję 15 minut przed budzikiem. Robię nam kanapki, pakuję kotlety, pomidory i takie tam. Gotuję mleko do kawy, termos jak zwykle jest wyżej niż mój wzrok. Siadam do mapy. Chciałabym aby dziewczyny były zadowolone z wyjazdu. Za oknem mgła. Czyli cały tydzień był upał, a dzisiaj będzie mgła i deszcz. Trip z żalem przemilczę jak nie wyjdzie – przez pogodę. Wszyscy już na nogach, uśmiechamy się, rozmawiamy. Rozlewam herbatę do kubków, jemy, śmiejemy się, Paddy przeciąga strunę. Poszedł i go nie ma. Wrzucam do bagażnika oprócz koca i prowiantu płaszcze przeciwdeszczowe, buty na zmianę, parasol. Mimo wszystko mówię do Retes, żeby zabrała strój. Jeszcze sprawdzam, czy zamknęłam okna, wyłączyłam żelazko, chociaż go nie używałam, oczywiście Paddy pyta mnie trzy razy, czy wyłączyłam żelazko i śmieje się, dziewczyny razem z nim. Jedziemy na stację paliw. Nawet nie wiem, kiedy dojechaliśmy do Roscommon. Byłam tu już, chociaż nie tak wcześnie. Panie ćwiczą na przyrządach, siłownie w parkach to żadna nowość w Irlandii. Inne się rozgrzewają, pan okrąża staw. Inny nerwowo rozgląda się i upycha do śmietnika torbę, którą tam przytachał. W Irlandii, jak wszędzie istnieje problem śmieciowy...
© Małgorzata Południak