Nie czuć nadchodzących chwil. Nie wyobrażać sobie pustki, samotności. Spijam z kubka lęk, wypełnia żołądek. Czuję, jak wnika w palce, w podniebienie. Myśli przesiąkają zawartością. Nie mogę się jej oprzeć, nie mogę przestać. Ból, który nie ma żadnych zalet, zwyczajnie zatopiony we krwi. Smutek i cienie. Ogrom wyobraźni, która przenosi się w czasie. Targa myślami, znaczeniami, rozbudowuje obraz klęski. Nie znoszę tragizmu. Nie oswajam się z próżnią. Z tym wszystkim, co dociera z zewnątrz. Powolne narastanie bitów. Chłód mgły. Słowa nie mają znaczenia, kiedy wokół rozgrywa się spór o władzę. Brnę w bierność, w samotność, w rozpad. To odkładanie przeżyć na później, przechodzenie z kropli w kroplę. Obserwuję niedołęstwo władzy. Cała ta zgroza i lęk. Utopia życia.
© Małgorzata Południak