Im człowiek bardziej świadomy, tym melancholia mocniej i na dłużej przywiera. Do tego dochodzi acedia i wiele innych stanów, które w różnych okresach życia wymieniają się i uzupełniają. I nie ma znaczenia, czy jest się komikiem, pisarzem, malarzem czy prawnikiem. Im bardziej się angażujemy, tym więcej dostrzegamy. W końcu zaczyna nam brakować powietrza. Ptaki przylatują o tej samej godzinie, sąsiad wyrywa ze słowników kartki, ale i tak pamiętamy terminy. Nie narzekamy na bóle, na zmarszczki, śmieci. Czujesz kwiaty, słyszysz ocean? Wiem, co masz w kieszeniach kurtki, i chcę być wolna, jednak nie mogę, dopóki żyję. Mogłabym wymienić wielu znanych ludzi, którzy z depresją sobie nie poradzili, przerwali/zakończyli życie. Najtragiczniejsze jednak są reakcje. Ocenianie, moralizowanie, a uwagi typu „Będzie dobrze” albo „Nie martw się”, „Gdybyś się wzięła do uczciwej pracy...” to kolejne argumenty za tym, żeby ze sobą skończyć. Bo ja wiem, że nie będzie dobrze i uczciwie, bo jestem tak głęboko w sobie, że nie mam siły sprostać kolejnym oczekiwaniom. Przeanalizowane wszystkie triki świata, spływa na mnie to całe obrzydlistwo, cwaniactwo, kłamstwa, wyścig zbrojeń. Samo leżenie w łóżku nie jest niczym groźnym. Dopiero spotykanie się z ludźmi, obserwowanie ich jest najbardziej bolesne, wręcz zabójcze.
© Małgorzata Południak